O kolejnych pomysłach na zmiany legislacyjne opowiadamy również w serwisie Gazeta.pl.
O tym że system przeglądów technicznych obowiązujący w Polsce wymaga nowelizacji, wiedzą tak naprawdę wszyscy. Tyle że chyba nie wszystkie zmiany aktualnie zaproponowane przez rząd idą w dobrym kierunku. Konieczność dokumentowania za pomocą zdjęć wizyty auta w stacji kontroli? Tak, to bez wątpienia pomysł dobry. Wizja podwójnej opłaty w przypadku drastycznego przekroczenia terminu ważności poprzedniego przeglądu? No i tu już pojawia się problem...
1 stycznia 2023 roku w życie ma wejść zapis mówiący o tym, że spóźnienie się na przegląd techniczny o więcej niż 30 dni, będzie oznaczać karę w wysokości 100 proc. opłaty za kontrolę techniczną. W skrócie, kierowca auta z silnikiem benzynowym lub diesla zapłaci 198 zamiast 99 zł, a pojazdu zasilanego LPG 324 zamiast 162 zł. Napiętnowanie kierowców, dla których data ważności przeglądu jest wskazówką a nie wyznacznikiem, bez wątpienia jest ważne. Tyle że w tym przypadku kara nie zawsze będzie sprawiedliwa.
Wyobraźmy sobie taki scenariusz, że samochód jest poważnie uszkodzony w wyniku kolizji, wypadku lub po prostu awarii. Wymaga naprawy blacharsko-lakierniczej, ewentualnie remontu silnika czy skrzyni biegów. To po pierwsze oznacza zarezerwowanie terminu wizyty w warsztacie, a po drugie poczekanie na skompletowanie części i wykonanie naprawy. To może w sumie zająć od kilku do kilkunastu tygodni. Czy jeżeli w tym czasie "wyjdzie" ważność przeglądu, kierowca również zapłaci podwójną stawkę? Podwójną stawkę choć przekroczenie daty przeglądu to nie jego wina?
W tej sprawie rzecznika prasowego Ministerstwa Infrastruktury – Szymona Huptysia postanowiła odpytać Interia. Co ustalili jej redaktorzy? Huptyś powiedział że:
Projekt ustawy zawiera wyłączenie od kary w wysokości 100 proc. opłaty w przypadku pojazdu, dla którego wyznaczony termin badania technicznego upłynął w okresie: czasowego wycofania pojazdu z ruchu, uszkodzenia zasadniczych elementów nośnych konstrukcji nadwozia, podwozia lub ramy oraz w związku z którym pojazd został poddany dodatkowemu badaniu technicznemu lub uszkodzenia pojazdu stanowiącego szkodę istotną.
Co oznacza taka deklaracja przedstawicieli ministerstwa? Prowadzi do dwóch wniosków. Po pierwsze właściciel samochodu uszkodzonego w czasie kolizji czy wypadku nie będzie miał większych problemów z uniknięciem podwójnej opłaty za przegląd. Wystarczy że zdarzenie jest na tyle poważne, że po naprawie auta konieczne jest przeprowadzenie dodatkowego badania technicznego. A możliwość taka dotyczy chociażby zdarzenia, na miejsce którego wezwana została policja i odebrała ona kierowcy dowód rejestracyjny.
Po drugie w nieco gorszej sytuacji są posiadacze tych aut, które zostały mniej poszkodowane w wypadku lub uległy poważnej awarii silnika czy układu przeniesienia napędu. W takim przypadku do uniknięcia podwójnej opłaty konieczne jest oficjalne wycofanie pojazdu z ruchu. Tyle że taki zabieg jest opłacalny, ale tylko częściowo. Bo choć wycofanie pojazdu z ruchu jest formalnością, nie jest formalnością bezpłatną. Gdy auto zostanie wycofane z ruchu na 2 miesiące, w urzędzie należy uiścić opłatę wynoszącą 80 zł. Każdy kolejny miesiąc oznacza kolejną dopłatę. W skrócie kierowca nie zapłaci podwójnej stawki za przegląd, ale trochę jednak... zapłaci.
W takim przypadku największą ulgę dla kierującego stanowić może fakt, że w okresie czasowego wycofania z ruchu przysługuje zniżka na OC. Ta może sięgnąć nawet 95 proc. stawki.