Szczawno-Zdrój słynie ze swojego uzdrowiskowego charakteru. W okresie letnim co tydzień odwiedza je liczne grono turystów. Ich uwagę zaskarbiło sobie szczególnie Wzgórze Gedymina i niedawno otwarta wieża widokowa. Nie tylko lokalni, drobni przedsiębiorcy chcą zyskać na zainteresowaniu przejezdnych. Najwidoczniej o dodatkowe fundusze pokusiła się również sama gmina.
Ulica Narciarska, która prowadzi na wzgórze, z powodu natłoku przyjezdnych w weekendy staje się bardzo zatłoczona. Jak informuje portal wałbrzych24.com, by pozbyć się problemu, gmina zadecydowała o weekendowym zakazie zatrzymywania się na trasie.
Pomysł, albo samo jego wykonanie, jest bardzo kontrowersyjne. Zamiast umieszczenia znaku zakazu i dodatkowej tablicy informującej o obowiązywaniu go w wybranych godzinach lub też dniach, gmina umieściła znak obrotowy. Na jednej stronie wisi znak parkingu, na drugiej zakaz zatrzymywania się. Wystarczy odkręcić śrubę i w jednej chwili zmienić organizację ruchu, przy okazji wywołując lawinę oburzenia.
Jak informuje portal wałbrzych24.com o tym, kiedy i na jaki czas następuje zmiana, decyduje sam Burmistrz Szczawna-Zdroju. Dziennikarze portalu zapytali go, kiedy organizacja ruchu będzie zmieniana, tak, by nie wywoływać niepotrzebnego chaosu wśród odwiedzających.
"To nie jest tak, że na Facebooku, czy na plakacie ogłosimy, że następuje zmiana organizacji ruchu. Ta organizacja, jeśli wymagają tego względy bezpieczeństwa, może być wprowadzona w taki sposób, a kierowca ma obowiązek, korzystając z dróg publicznych zwracać uwagę na znaki, które są na drodze" - odpowiedział burmistrz Szczawna-Zdroju Marek Fedoruk.
31 lipca (środa) do sieci trafiło nagranie, na którym widać strażnika miejskiego odwracającego w ciągu dnia znak na stronę zakazu. Materiał pojawił się na profilu Michal Maly na Facebooku. Portal wałbrzych24.com informuje, że w zeszły weekend strażnicy wystawili sto upomnień i kilkadziesiąt mandatów.
W odpowiedzi na nagranie Komendant Straży miejskiej w Szczawnie-Zdroju wypowiedział się w materiale umieszczonym na facebookowym profilu gminy. Stwierdził, że ktoś samowolnie obrócił znak, a strażnicy przyjechali na miejsce po to, by go poprawić na stosowną stronę. Dodaje również, że materiał jest zmanipulowany.
Z jednej strony wprowadzenie rozwiązania jest wygodne dla gminy, bo daje jej elastyczność w kwestii organizacji ruchu i dbania o bezpieczeństwo turystów (potencjalny dojazd służb ratunkowych itd). Tablica ze sztywnymi ramami czasowymi ograniczałaby możliwość takiego manewru. Z drugiej strony może to być sposób na wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni kierowców.
Ze względu też na łatwość, z jaką można manipulować znakiem (odkręcenie jednej śruby), może to kusić mniej uczciwych obywateli. W prosty sposób mogą znaleźć wygodne miejsce parkingowe, a w przypadku problemów wszystko tłumaczyć błędnym ustawieniem znaku. Burmistrz uważa jednak, że łatwo to zweryfikować, bo w okolicy zamontowanych jest "ponad sto albo około stu" kamer.
Z jednej strony dbanie o bezpieczeństwo, z drugiej ciągłe problemy. Jeżeli gmina nie zrezygnuje z obrotowych znaków, warto byłoby przemyśleć kwestię skuteczniejszego zabezpieczenia znaku, który uniemożliwiłby manipulację nim przez przypadkowe osoby.