Tworzący prawo często zapominają, że ma ono przede wszystkim służyć obywatelom i zabezpieczać porządek publiczny. Najwidoczniej jednak niektóre zapisy skierowane są przeciwko nam. Mowa między innymi o obowiązku uiszczenia opłaty ewidencyjnej wynoszącej 50 groszy, której brak może skutkować wizytą w sądzie i nawet 30 tys. złotych grzywny.
Jeszcze w maju 2015 roku wprowadzono modyfikacja prawa drogowego. Jednym z nowych przepisów było kara trzymiesięcznego zatrzymania prawa jazdy po przekroczeniu limitu prędkości o 50 km/h. Policjanci zatrzymywali na miejscu dokument, a kierowca, chcąc go odzyskać, po upływie owych trzech miesięcy musiał stawić się w urzędzie, w którym dokument został pierwotnie wystawiony i uiścić opłatę ewidencyjną wynoszącą 50 groszy. Wszystko zgodnie z zapisem artykułu 102 ust.2 ustawy Prawo o ruchu drogowym:
Zwrot zatrzymanego prawa jazdy lub pozwolenia na kierowanie tramwajem następuje po ustaniu przyczyny zatrzymania oraz po uiszczeniu opłaty ewidencyjnej
W grudniu 2020 roku weszły w życie zapisy pakietu deregulacyjnego. Dzięki nowemu prawu kierowcy zostali zwolnieni z obowiązku wożenia ze sobą prawa jazdy. Tutaj również zaczynają się schody.
Od tego momentu policjanci nie zatrzymują fizycznie prawa jazdy. Wprowadzają jedynie informację do Centralnej Ewidencji Kierowców. Wielu kierowców zapomina jednak, że aby odzyskać pełnoprawnie dokument, nie wystarczy jedynie przeczekać trzech miesięcy. Nadal muszą sprostać nieprzyjemnościom w postaci papierkowej roboty i opłacenia opłaty ewidencyjnej.
Niestety, niektórzy z nich nie są tego świadomi, i siadają za kierownicę jak gdyby nigdy nic. W chwili ponownego zatrzymania mogą oni usłyszeć od policjantów, że ich prawo jazdy nadal widnieje w systemie jako zatrzymane. Za jazdę bez uprawnień grozi 1500-złotowy mandat. W krytycznych przypadkach sprawa może trafić do sądu, który orzec może o grzywnie w wysokości nawet 30 tys. zł.
W proteście na bezsensowność procedury powstała interpelacja posłanek Marty Wcisło, Anny Wojciechowskiej, Marzeny Okły-Drewnowicz oraz Joanny Frydrych.
Jak podaje Auto Świat, Rafał Weber, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, odniósł się do propozycji zmian - "(…) wydaje się uzasadnione przeprowadzenie analizy w zakresie możliwości odstąpienia w przepisach prawa od tej opłaty i w tym zakresie zostaną podjęte odpowiednie działania".
Pozostaje mieć nadzieję, że do zmiany dojdzie jak najszybciej, a bezsensowna opłata i konieczność zgłaszania się do urzędu będzie już tylko niemiłym wspomnieniem.