Więcej porad związanych z prawem o ruchu drogowym w praktyce znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Wyobraźmy sobie taki scenariusz. Kierujący wyjeżdża właśnie z miejscowości. Wie o tym, bo widzi znak E-18a z przekreśloną jej nazwą. Nie został on jednak połączony ze znakiem D-43 "Koniec obszaru zabudowanego". A to oznacza że... No właśnie, co? Przeanalizujemy co z punktu widzenia przepisów mówi ta sytuacja.
Pierwsza myśl jest jasna. Drogowcy zawalili. Musieli zapomnieć o ustawieniu znaku D-43, ewentualnie ten zniknął po jednym z ostatnich wypadków. Kierowca dodaje zatem gazu i dość szybko zaczyna się zbliżać do dziewięćdziesiątki czy nawet setki. Tyle że kilkadziesiąt metrów dalej stoi patrol policji. I choć kierujący jest święcie przekonany że jedzie przepisowo, drogówka zatrzymuje go oraz informuje o wykroczeniu i mandacie.
Werdykt funkcjonariuszy? Ograniczenie to 50 km/h, a kierowca jechał np. 92 km/h. To oznacza, że przekroczył dozwoloną prędkość o 42 km/h, czyli należy mu się mandat wynoszący 1000 zł i 8 punktów karnych. Gdyby jechał już 101 km/h, dostałby 1500 zł mandatu, 10 punktów karnych i na 3 miesiące stracił prawo jazdy!
Taka ocena sytuacji drogowej przez policjantów wydaje się mocno niesprawiedliwa. Kierujący wyjechał przecież z miejscowości i został o tym poinformowany przy pomocy znaku drogowego. Czemu zatem otrzymuje mandat od prędkości dotyczącej terenu zabudowanego? Powód jest prosty. Teren zabudowany pomimo opuszczenia miasta, nie kończy się w dwóch przypadkach. Po pierwsze wtedy, gdy w danej miejscowości granica między końcem jednego i początkiem kolejnego obszaru zabudowanego będzie mniejsza niż 300 metrów. Po drugie wtedy, gdy obszar zabudowany dotyczy sąsiadujących miejscowości.
W tym punkcie jeszcze raz powtórzymy zatem ostrzeżenie. Uważajcie przy wyjeździe z miejscowości. Bo będzie się wam wydawać, że jedziecie przepisowo. Natomiast w sensie prawnym zaczniecie balansować na granicy utraty prawa jazdy.
No dobrze, ale może się okazać, że sytuacja z zatrzymaniem kierującego i mandatem nie wpisuje się w żaden z powyższych wyjątków. Brak tablicy D-43 "Koniec obszaru zabudowanego" rzeczywiście jest błędem drogowców, tym samym kierujący czuje się niesłusznie ukarany. Co może zrobić? Wyjście jest jedno. Nie może przyjąć mandatu. Powinien poprosić funkcjonariuszy o sporządzenie wniosku do sądu. I choć to ważny krok na drodze do sprawiedliwości, jest dopiero krokiem pierwszym. Bo kierujący musi jeszcze jakoś udowodnić swoje racje.
Dowodem podczas przewodu sądowego może się stać nagranie z rejestratora. To zobrazuje sytuację drogową. Poza tym pomocne mogą być zeznania świadków oraz... dokumenty. Warto przejrzeć np. dokumentację znajdującą się w posiadaniu zarządcy drogi. Bo jeżeli znaku informującego o wyjeździe z terenu zabudowanego nie ma, a powinien być ustawiony, informacja o demontażu oznaczenia wraz z datą musi być odnotowana. To może stanowić ważną okoliczność dla sędziego.