Do licznej grupy protestujących przeciwko zbyt niskim płacom dołączyli kilka tygodni temu egzaminatorzy WORD-ów. Oprócz podwyżek płac domagają się także zmian w samej formule przeprowadzania egzaminów.
W rozmowie z RMF FM Wiesław Kubowisz, egzaminator z Rzeszowa, zdradził nieco informacji na temat zarobków - "Egzaminator czwartej kategorii (rozpoczynający pracę - przyp. red.) na rękę w Krośnie zarabia 2915 złotych. [...] To nie są zarobki, które miałyby kusić młodych ludzi do tego, żeby podejmować się tej pracy".
Z drugiej strony, do ich podstawowej stawki doliczane są dodatki, o których mówi rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie warunków wynagradzania egzaminatorów przeprowadzających egzaminy kandydatów na kierowców i kierowców. Nie są to jednak "kokosy".
Sprawa ma się jednak inaczej w przypadku pracowników wyższej kategorii.
Interesująca z punktu widzenia całego protestu jest wypowiedź Renaty Bieleckiej, dyrektorki lubelskiego WORD, udzielonej portalowi prawodrogowe.pl. Przywołuje ona sytuacje, w której kilka lat temu egzaminatorzy już we wrześniu przekraczali limit 30-krotności składki na ZUS.
Tłumacząc w prosty sposób, jest to górny próg zarobków, przy którym trzeba odprowadzać składki do ZUS. Jest to 30-krotność średniego wynagrodzenia. Aktualnie to kwota 177.660 zł, jednak do 2022 roku limit wynosił 157.770 zł. Sama regulacja ma na celu zabezpieczenie budżetu państwa przed wypłacaniem w przyszłości zbyt wysokich emerytur.
Przywołując słowa dyrektorki - "Porównując dzisiejsze zarobki egzaminatorów do tych sprzed kilku lat, odpowiem tak: egzaminator I stopnia (czyli ten, który posiada uprawnienia do egzaminowania wszystkich kategorii prawa jazdy), zachowując równowagę, powinien zarabiać na poziomie 16 000 - 19 000 zł. Dużo? A dlaczego tyle? Już odpowiem: ponieważ we wrześniu egzaminatorzy z najwyższym stażem pracy przekraczali limit 30-krotności w opłacaniu składek na ZUS. Dzisiaj, aby osiągnąć taki poziom, trzeba zarabiać tyle, ile wymieniłam powyżej! A jaki jest stan obecny? Na dzień dzisiejszy te zarobki są o prawie połowę niższe!".
Zdaje się więc, że dyrektorka tęskni za starymi dobrymi czasami, gdy egzaminatorzy zarabiali zdecydowanie więcej.
Zdaniem protestujących nie tylko kwestie płac zasługują na zmiany. W ich ocenie sama forma przeprowadzania egzaminów powinna ulec modyfikacji. Obecna sytuacja wymusza na egzaminatorach ocenę kandydatów w sposób nieprzystający do realiów na drodze.
"Czasami osoba, która zasługuje na to, żeby zdobyć prawo jazdy, nie otrzymuje go, a osoba, która nie zasługuje, bo jej się czasami udaje, otrzymuje je. To jest niesprawiedliwe. Naszym zdaniem powinna być albo decyzja punktowa, albo podejmowana przez egzaminatora. Jesteśmy trochę robotami przez te przepisy" - mówi Wiesław Kubowicz dla RMF FM.
Dodatkową przeszkodą jest też limit czasowy w postaci 45 minut. W wielu przypadkach jest to niewystarczające i nie pozwala na prawidłową ocenę kierowcy.
Zdaniem ministra Andrzeja Adamczyka podwyżki wynagrodzeń są możliwe jedynie w przypadku, w którym zostaną podniesione opłaty egzaminacyjne.
"Marszałkowie województw mówią, że zmiany w tabelach (wynagrodzeń - przyp. red.) zaakceptują pod warunkiem, że zwiększymy koszt egzaminowania. Każdy egzaminowany będzie musiał ponieść koszty podwyżki wynagrodzeń" - tłumaczył Adamczyk dla RMF FM.
Po wstępnych rozmowach z resortem infrastruktury zdecydowano o powołaniu specjalnego "zespołu roboczego", który zajmie się teraz analizowaniem postulatów i propozycjami potencjalnych zmian w prawie. Zostanie on powołany jednak najwcześniej za miesiąc, co jest nie w smak protestującym.
"Jeżeli w trakcie tego zespołu roboczego w którymś momencie uznamy, że to dalej są mrzonki i próba gry na czas - my już na kiełbasę wyborczą nie damy się nabrać. Wtedy protest w tej i innych formach - będzie wznowiony" - przekazuje RMF FM Wojciech Dusza z Komitetu Egzaminatorów RP.
Prace zespołu ruszą na przełomie sierpnia i września.