Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Krytycy współczesnych elektryków podają zawsze te same argumenty: długość ładowania i mały zasięg. Niektórzy dorzucają jeszcze jeden, który brzmi: mała żywotność zainstalowanych baterii. Niestety trzeba im przyznać rację, jednak z biegiem lat sytuacja z elektrykami pod kątem ładowania czy zasięgu się polepszyła. Niestety trwałość baterii nadal kulała.
Jak zwykle Tesla znalazła na to rozwiązanie, a przynajmniej jako piersi zdeklarowali się, że ich nowa bateria, która będzie montowana w ich samochodach będzie w stanie wytrzymać 1,6 mln kilometrów (tak podała Tesla a moto.rp.pl za nimi przekazała).
Jednak zanim amerykański producent ogłosił te wieści, to wiele miesięcy milczał o swoim nowym akumulatorze trakcyjnym, czym wprowadzał niepokój u fanów marki i akcjonariuszy firmy. Powód zwlekania może być prosty – to nie jest prosta konstrukcja.
Nowy akumulator ma zwiększyć zasięg i zmniejszyć spadek pojemności w trakcie użytkowania. Jednak problem jest w naprawie nowych akumulatorów. Zależy od tego kto, ile czasu chce poświęcić, więc jest albo niemożliwy albo bardzo utrudniony do naprawy. Podobne problemy zaistnieją jeśli będzie się chciało go wymienić. Może się okazać, że praca przy nim jest po prostu za droga.
Skąd jego problematyczność? Otóż nowy akumulator praktycznie jest zespolony z nadwoziem. Sprawy nie ułatwia fakt, że moduły są schowane pod polimerową warstwą. Oczywiście dla chcącego nic trudnego, jednak nie każdy mechanik będzie mógł podejść do uszkodzonej tego typu baterii w Tesli.
Jednak nie można mówić tylko negatywnie o nowej baterii. Poza dużą żywotnością jest również o 56 proc. tańsza, a co za tym idzie auta, które będą z niej korzystać mogą okazać się lekko tańsze. Dlaczego tylko lekko? Bo zapewne firma Elona Muska już wymyśli sposób aby to nie była zbyt duża obniżka.
Jedno jest pewne, jeśli zapewnienia pokryją się z rzeczywistością, to baterie dłużej wytrzymają niż niektóre samochody amerykańskiego producenta.
