Minister obrony, Mariusz Błaszczak poinformował właśnie, że pierwsze czołgi Abrams są już w Polsce. Docelowo Abramsy nie tylko uzupełnią braki polskiej armii, które powstały po przekazaniu Ukrainie 240 zmodyfikowanych czołgów T-72, ale mają być realnym wzmocnieniem siły rażenia polskich jednostek pancernych.
"Czołgi Abrams, na których będą szkolić się żołnierze Wojska Polskiego, są już w Polsce. Będziemy gotowi, kiedy pojawią się pierwsze z 250 najnowocześniejszych czołgów, które zamówiliśmy. Polska będzie dysponowała nowoczesną, potężną siłą, aby w sytuacji zagrożenia odstraszyć agresora" - napisał w poniedziałek na Twitterze wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak.
Czołgi, które dotarły do naszego kraju, nie są jednak częścią partii 250 sztuk maszyn zamówionych przez polski rząd. Abramsy w wersji M1A2 SEPv2, które można było spotkać na polskich drogach, to czołgi wypożyczone przez Amerykanów. Na tych maszynach żołnierze polscy przejdą wyłącznie szkolenia. Do polskiej armii trafić ma najnowsza generacja Abramsów w wersji M1A2 SEPv2. Ostatnie czołgi z zamówionego kontyngentu trafią do naszego wojska dopiero w 2026 roku.
Minister Błaszczak zapowiedział jednak, że już w przyszłym roku Polska ma dostać 116 używanych czołgów Abrams "starszego typu". Mają one uzupełnić braki powstałe po przekazaniu Ukrainie polskich T-72. Eksperci z serwisu Defence24.pl zauważają jednak, że problemem może być ich późniejsza obsługa, ponieważ polska armia będzie musiała obsługiwać dwie różne generacje czołgów, a to prawdopodobnie oznacza budowę dwóch różnych zapleczy logistycznych i serwisowych, co znaczącą podniesie koszty eksploatacji, a te w przypadku czołgów przewyższają koszt samego zakupu. Z drugiej jednak strony Polska nie ma dziś większego wyboru, ponieważ w trybie pilnym musi uzupełnić braki w uzbrojeniu.
Polska armia zakupiła 250 Abramsów w najnowszej wersji M1A2 SEPv3. Pakiet obejmuje nie tylko czołgi, ale także amunicję i pakiet wyposażenia dodatkowego, pojazdy wsparcia, m.in. wozy zabezpieczenia technicznego, mosty oraz sprzęt szkoleniowy z symulatorami wraz z pakietem logistycznym.
Sam czołg M1A2 Abrams SEPv3 ma długości 9,7 m, szerokości 3,7 m, wysokości 2,4 m i waży aż 66 ton. „Polskie" Abramsy mają być dodatkowo dostosowane do przepraw przez wodę.
Czołg Abrams napędza turbodołdowany silnik o mocy 1500 KM, który pozwala rozpędzić się do 70 km/h. W najnowszej wersji M1A2 SEPv3 zmodernizowano układ elektryczny, poprawiono systemy komunikacji, dodano nowy system zarządzania stanem pojazdu (VHMS), a sam pojazd jest łatwiejszy do modernizacji i instalowania nowszych urządzeń elektronicznych.
Abramsy obsługuje 4-osobowa załoga. Główną siłę rażenia stanowi działo M256A1 o kalibrze 120 mm. Pojazd może zabrać na pokład maks. 42 szt. ręcznie ładowanej amunicji – zwykle są to pocisk ze zubożonego uranu M829. Co ciekawe Abramsy mogą ostrzeliwać także niżej lecące samoloty.
Źródło: Defence24.pl, PAP