40 km/h powyżej limitu, czyli gorliwy Jarek w drodze do kościoła. Tusk ostrzega...

Limuzyna Kaczyńskiego została przyłapana na warszawskich ulicach podczas jazdy z prędkością 90 km/h. Na szczęście prezes PiS w takich sytuacjach zawsze może liczyć na dawnych przyjaciół. Tusk w momencie ostrzegł go, że za takie wykroczenie można stracić prawo jazdy.

O kolejnych przypadkach braku poszanowania dla przepisów o ruchu drogowym piszemy również w serwisie Gazeta.pl.

Przepisy ruchu drogowego są dla... zwykłych ludzi. Polityków raczej nie dotyczą. I po raz kolejny udowodnił to Jarosław Kaczyński, a tak właściwie to kierowca jego limuzyny. W niedzielę prezes spieszył się na mszę do kościoła seminaryjnego na Krakowskim Przedmieściu. Auto poruszało się Wisłostradą z prędkością wynoszącą około 90 km/h i to pomimo faktu, że na niektórych odcinkach z uwagi na remonty obowiązuje ograniczenie do 50 km/h.

Zobacz wideo Jawor. 27-latek driftował na rondzie przy Placu Wolności w Jaworze

Tusk: "Jarku, uważaj, proszę..."

40 km/h powyżej limitu? To sporo w ruchu miejskim. "Życzliwą" radę do lidera PiS postanowił skierować zatem Donald Tusk. Na swoim twitterze napisał: "Jarku, uważaj, proszę, bo za coś takiego mogą ci prawo jazdy odebrać." W tym poście uwagę zwracają dwie rzeczy. Po pierwsze fakt, że Tusk nie jest staromodny i "ci" napisał małą literą. Po drugie to, że Kaczyński raczej... prawa jazdy nie ma. A nawet jeżeli ma, to od kilkunastu lat go nie nadużywa – korzysta z usług partyjnego szofera i limuzyny.

I chcąc być w pełni obiektywnym należy stwierdzić, że Tusk coś wie na ten temat. Całkiem niedawno sam stracił prawo jazdy jadąc zbyt szybko.

90 km/h w mieście. O jak wysokim mandacie mówimy?

No dobrze, ale pomijając wymianę złośliwości, poteoretyzujmy teraz. Załóżmy że Polska jest państwem prawa, w którym każdy jest równy wobec przepisów. I załóżmy że na trasie przejazdu limuzyny Jarosława pojawiłby się patrol z suszarką. Załóżmy też że auto zostało zarejestrowane przy ograniczeniu wynoszącym 50 km/h, ale jechało np. 93 km/h. To powinno oznaczać zatrzymanie pojazdu i ukaranie kierowcy. Jak wysoką karą?

Powyższa teoretyzacja nie stanowi naginania reguł. Partyjna limuzyna nie jest pojazdem uprzywilejowanym, a partyjny kierowca kierowcą SOP-u. I swoją drogą już sobie wyobrażam minę kierowcy Kaczyńskiego jak na początku kontroli drogowej słyszy ulubione pytanie drogówki "A gdzie Pan kierowca się tak spieszy?".

93 km/h na pięćdziesiątce oznaczają przekroczenie dozwolonej prędkości o 43 km/h. To w pierwszej kolejności otwiera drogę do mandatu karnego wynoszącego 1000 zł. Co więcej, do konta kierowcy powinno zostać dopisanych aż 8 punktów karnych. Czy za taką jazdę można też stracić prawo jazdy? W przypadku Wisłostrady raczej nie. Tak, to droga leżąca w ciągu miejskim, ale mimo wszystko w dużej mierze oddzielona od ruchu np. pieszych czy rowerzystów. Ale już 90 km/h na ulicy np. na Starówce, dawałoby podstawy do odebrania uprawnień do kierowania. To tworzyłoby realne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Wszyscy są równi wobec prawa. Tylko niektórzy równiejsi...

I problem z prędkością na Wisłostradzie nie jest jedynym wykroczeniem, które popełnił w ostatnich miesiącach kierowca Kaczyńskiego. Został złapany m.in. na przejechaniu na czerwonym świetle czy jeżdżeniu po Krakowskim Przedmieściu bez specjalnego zezwolenia. Miał zatem sporą szansę stracić prawo jazdy już wcześniej. Tym razem za punkty. Ale nie stracił, bo uratował go pasażer. Ja-ro-sław, Ja-ro-sław... To chyba po ludzku trochę niesprawiedliwe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.