Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego opublikował niedawno najnowszy raport dotyczący pierwszych rejestracji nowych samochodów w Polsce. Dane pokazują, co dokładnie dzieje się na rynku aut z pierwszej ręki nad Wisłą. A nie jest zbyt kolorowo.
Od początku stycznia do końca czerwca, czyli przez pierwszą połowę 2022 roku w Polsce zarejestrowanych zostało 243 975 samochodów, z czego 212 405 to osobówki, a 31 570 to pojazdy dostawcze do 3,5 tony.
W obu przypadkach mamy do czynienia ze sporymi, bo dwucyfrowymi spadkami względem analogicznego okresu 2021 roku. Pierwsze półrocze poprzedniego roku - pomimo pandemicznego czasu - zaowocowało zarejestrowaniem 242 123 osobówek (czyli o 12,3 proc. więcej) i 38 660 dostawczaków (o 18,3 proc. więcej). Łącznie mamy więc w tym roku do czynienia ze spadkiem na poziomie 13,1 proc. (280 783 aut do 3,5 t zarejestrowano w 1. połowie 2021).
Stosunkowo podobnie prezentowała się też sytuacja w czerwcu. W Polsce zarejestrowano wtedy 39 585 samochodów osobowych, co oznacza co prawda zauważalny wzrost rejestracji względem maja (o 3 688 sztuk) br., ale i spory spadek (o 3 664 sztuki) względem czerwca poprzedniego roku.
Spadkowy trend nie jest niczym nowym, bo - jak zauważają eksperci z PZPM - taka passa trwa już od roku. Od lipca 2021 roku w każdym miesiącu rejestrowanych jest mniej samochodów niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Do tej pory, w ciągu ostatnich 5 lat, tylko czerwiec 2020 roku był słabszy rok do roku, jednak wtedy spadki były wynikiem nagłych restrykcji wprowadzonych z powodu wybuchu pandemii.
Po pandemicznym 2020 roku, rynek nowych aut zaczynał powoli odrabiać straty, jednak w połowie 2021 roku motoryzację dopadł kolejny problem. Kryzys na rynku półprzewodników. Z powodu zerwania łańcuchów dostaw (co było w dużej mierze spowodowane wprowadzeniem pandemicznych restrykcji), brakowało elektroniki koniecznej do wyprodukowania i oczywiście sprzedania nowych aut w ilościach potrzebnych do zaspokojenia rosnącego popytu.
Doszło do tego (i taka sytuacja utrzymuje się do dziś), że na cześć nowych samochodów trzeba czekać kilka lub kilkanaście miesięcy, a czasem nawet więcej. Duży popyt i mała podaż przełożyła się też na wzrost cen i zmusiła część klientów do zakupu stosunkowo młodych aut z rynku wtórnego (co oczywiście przełożyło się też na wzrost cen aut używanych).
Zachwiane łańcuchu dostaw, wysokie ceny i niska podaż, a także od kilku miesięcy wojna w Ukrainie (gdzie produkowana jest lub była część części samochodowych) to główne przyczyny spadającej liczby nowych aut w Polsce, jakie wymienia PZPM. Z drugiej strony wzrost liczby rejestracji między majem a czerwcem br. to prawdopodobnie skutek - pomimo wciąż obecnych problemów - nieco lepszej dostępności produktów - zaznaczają eksperci.
Więcej ciekawych informacji motoryzacyjnych znajdziesz na Gazeta.pl