Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Do końca czerwca na Ukrainie obowiązywało zwolnienie z opłat celnych na sprowadzone auta z zachodu. Nic więc dziwnego, że wczorajszego dnia kolejki do odprawy na granicy sięgały kilometrów.
Jako przykład można podać przejście graniczne w Zosinie. Rzecznik Izby Administracji Krajowej w Lublinie przekazał, że w kolejce na tym przejściu znajdowało się 1600 pojazdów i szacunkowy czas oczekiwania to 45 godzin. W nocy z wtorku na środę odprawiono 279 samochodów.
W sumie kolejka ciągnęła się na odległość 12 km i kończyła się w miejscowości Husynne. W korku nie tylko stały samochody osobowe, ale także lawety, które miały załadowane np. po dwa samochody (na tym przejściu granicznym odprawia się pojazdy do 7,5 t.). Lawety przewoziły również rozbite auta, kampery i busy.
Niektórzy ludzie czekali nawet kilka dni w kolejce. W tym czasie starali się schłodzić w cieniu drzew przydrożnych, przykrywali okna, aby wnętrza aut się nie nagrzewały. Rodziny rozkładały koce, dochodziło do nawiązywania znajomości. Ruch zaczynał się tylko wtedy, gdy trzeba było przejechać kilka metrów do przodu. Niektórzy nawet nie włączali silników, tylko przepychali pojazdy.
Na miejscu znajdowała się policja, która pilnowała bezpieczeństwa oraz tego czy ktoś nie łamie prawa.
Na innych przejściach granicznych było trochę lepiej. Na przykład przed przejściem w Dołhobyczowie stało „jednie" 800 samochodów osobowych, a w Hrebennem odprawa ruchu osobowego odbywała się na bieżąco.
Teraz gdy cło wróciło na Ukrainę powinny się również zmniejszyć kolejki na polsko-ukraińskich granicach. Jednak przez jakiś czas kolejki mogą się utrzymać. Osoby, które kupiły samochody na zachodzie Europy nie pozostawią ich po polskiej stronie, tylko normalnie przetransportują je do swojego kraju.