Więcej ciekawostek dotyczących światowego rynku motoryzacyjnego znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Sankcje nałożone na Rosję po agresji na Ukrainę szczególnie mocno odbijają się na tamtejszym rynku motoryzacyjnym. I idealnym przykładem jest chociażby Kamaz. Producent ciężarówek ma krytyczny problem z dostępem do technologii. Skutek? Identycznie jak chociażby Łada, musiał zrezygnować z nowoczesnych rozwiązań. W efekcie o ile produkuje jakiekolwiek pojazdy, to jest im bliżej do modelu 5410 opracowanego w roku 1976, niż współczesnych Scanii czy Manów.
Rosjanie potrafią jednak robić dobrą minę do złej gry. I najlepiej udowadnia to prototyp, który właśnie pokazali. Kamaz-6559, czyli Jupiter-30 to nic innego jak... hybrydowa, autonomiczna ciężarówka przeznaczoną do pracy w kopalni. Ma zautomatyzować proces wywożenia urobku. A rezygnacja z czynnika ludzkiego w przypadku transportu oznacza wyższy poziom bezpieczeństwa. W razie np. zawalenia korytarza nad pojazdem nikt nie ucierpi.
Nad Kamazem-6559 współpracował ośrodek badawczo-rozwojowy marki i inżynierowie z moskiewskiego Bauman University.
Autonomiczna jazda, zdalne sterowanie i napęd hybrydowy. No właśnie, jaki napęd? Każdą z osi napędza oddzielny silnik elektryczny. Jupiter-30 ma zatem przekazuje moc na każde z czterech kół. Jeżeli chodzi o zasilanie, dopływ prądu gwarantuje pokładowy generator. W tej roli pojawia się silnik produkcji rosyjskiej o pojemności na poziomie 11,9 litra. Poza tym napęd potrafi oczywiście rekuperować energię, a do tego posiada skrętne koła.
Autonomiczny Jupier-30? Tak, a wszystko za sprawą czujników ultradźwiękowych, anteny GSM, nawigacji GPS/GLONASS i lidarów 2D oraz 3D.
I gdy już mogłoby się wydawać, że Kamaz-6559 jest naszpikowany technologią do granic możliwości, okazuje się że Rosjanie jeszcze nie odkryli wszystkich kart. Bo Jupiter-30 nie musi też... zawracać! Porusza się cały czas po linii prostej. Po naciśnięciu jednego przycisku tył zamienia się bowiem w przód i na odwrót. Dodatkowo pojazd jest odporny na działanie kurzu, brudu, wody i wibracji.
Jupiter-30 powinien być w stanie przewieźć nawet 30 ton urobku, a do tego może się poruszać z prędkością dochodzącą do 56 km/h. I choć jego możliwości brzmią naprawdę imponująco, a do tego Kamaz zapewnia o kontynuowaniu prac nad projektem i tworzeniu kolejnych wariantów transportera, w całej sprawie pojawia się jeden znak zapytania. Powracając do kwestii poruszonej w pierwszym akapicie, chodzi o technologię.
Nie oszukujmy się, ale Rosja nie jest państwem mocno rozwiniętym pod względem własnej bazy technologicznej. I najlepiej widać to chociażby po Ładzie. Marka po wprowadzeniu sankcji i w celu utrzymania produkcji samochodów, musiała zrezygnować praktycznie z każdej nowoczesnej zdobyczy. W jej autach nie ma ABS-u, poduszek powietrznych, nawigacji satelitarnej czy nawet pirotechnicznych napinaczy pasów bezpieczeństwa. A to nadal nie koniec, bo firma przestawiła się też na produkcję silników spełniających normę Euro 2. Normę, która zaczęła obowiązywać w Europie w roku 1997...
W takiej perspektywie ciężko traktować Jupitera-30 pełnego nowoczesnej technologii, czujników i lidarów jako coś więcej, niż element rosyjskiej propagandy sukcesu. To urządzenie, które choć nigdy nie wyjdzie poza fazę glinianej makiety w skali 1:23, ma pokazać zepsutemu zachodowi, że Rosja świetnie sobie radzi pomimo sankcji. Tyle że podobne demonstracje były znane jeszcze za czasów ZSRR i chyba wszyscy wiedzą jak ta cała historia miała finał...