Do tej pory w Polsce nie mieliśmy okazji, aby samodzielnie sprawdzić, co czują kierowcy Formuły 1 podczas wyścigów. Zmieniło się to kilka dni temu, gdy na torze Silesia Ring w Kamieniu Śląskim wystartowało wydarzenie Formula Drive. Jego uczestnicy (czyli kilkadziesiąt osób, które wykupiły swój udział w wydarzeniu) mieli okazję samodzielnie poprowadzić jeden z dwóch samochodów Mod. Williams FW29, których team Williamsa używał w sezonie 2007.
W ostatni piątek udałem się na Silesia Ring, by sprawdzić, co przygotowali organizatorzy imprezy (jej kolejna odsłona odbędzie się w dniach 7-9 lipca). Wziąłem udział w części z kilkugodzinnych szkoleń dla osób, które miały usiąść za kierownicami aut F1, a także sam poprowadziłem bolid Formuły Renault 2.0. To nieco mniejszy i słabszy samochód wyścigowy, który i tak dostarczył mi sporo emocji i pokazał, jak trudne zadanie stoi przed kierowcami F1. Więcej o tym pisałem w poniższej relacji:
Możliwość kierowania bolidem Williamsa była zarezerwowana dla garstki szczęśliwców, jednak dla mnie organizatorzy przygotowali coś innego. Mogłem doświadczyć emocji towarzyszących kierowcom F1 siedząc w bolidzie BMW Sauber F1.06 X2. To właśnie od tego modelu w 2006 roku Robert Kubica zaczynał swoją karierę w Formule 1.
Nie usiadłem jednak za kierownicą bolidu, ale na miejscu pasażera. Kierownicę przejął kierowca wyścigowy (i jednocześnie instruktor pilotażu w Siłach Powietrznych RP) Kamil Franczak. Podejrzewam, że ja sam - jako zupełny amator - nie byłbym w stanie wykorzystać nawet połowy możliwości, jakie daje bolid F1.
Jak to możliwe w bolidzie F1, który już z założenia jest jednomiejscowy? Ten konkretny egzemplarz BMW Sauber F1.06 X2 poddano daleko idącym modyfikacjom. Został przedłużony i powiększony o miejsce dla pasażera (który siedzi tuż za kierowcą) przy wykorzystaniu części z bolidu Lola T97/30 zbudowanego przez team MasterCard Lola (zespół ten wziął udział w tylko jednym starcie w 1997 roku).
Tak zmodyfikowany egzemplarz BMW Sauber F1.06 X2 wciąż jest jednak bardzo szybkim samochodem. Za generowanie mocy odpowiada wolnossący silnik V8 o mocy 610 KM, który rozpędza ważącą 580 kg maszynę do 200 km/h w zaledwie 5,5 sekundy. Prędkość maksymalna to 330 km/h. Nie znamy dokładnych danych dotyczących hamowania, jednak z pewnością auto dysponuje imponująco mocnymi hamulcami. Wspomniany Williams FW29 - który jest o zaledwie 30 kg lżejszy - wyhamowuje z 200 km/h do zera... w zaledwie dwie sekundy.
Konstruktorzy, którzy przebudowali BMW Sauber F1.06 X2 na bolid dwumiejscowy z pewnością nie zaprzątali sobie głowy komfortem pasażera. Na tylnym fotelu jest potwornie ciasno. Wciśnięcie się do środka, zajęcie odpowiedniej pozycji i przypięcie pasami bezpieczeństwa zajęło mi dobrych kilkadziesiąt sekund. Aby w ogóle zmieścić nogi w wyjątkowo wąskich szczelinach na nie przeznaczonych, musiałem... zdjąć buty.
Był to jednak dopiero początek niewygód. Chwilę później, już na torze wraz z kierowcą wyścigowym rozgrzewaliśmy świeżo założone opony (komplet wystarcza na około 20-25 okrążeń). Już wtedy jechaliśmy nieco szybciej i bardziej odważnie, niż sam byłem w stanie pojechać, prowadząc bolid Formuły Renault.
Więcej dziać zaczęło się dopiero po dwóch spokojniejszych okrążeniach. Kierowca na prostych wciskał gaz do oporu, a z hamulca korzystał tuż przed zakrętami, w które wchodził bardziej agresywnie, niż mogłem spodziewać się przed wejściem do bolidu.
O ile przyspieszenie BMW Sauber F1.06 X2 nie zrobiło może ogromnego wrażenia, o tyle zrobiło je działanie układu hamulcowego i a przede wszystkim przyczepność, jaką zapewniają torowe opony (jechaliśmy na slickach) bolidu.
Oczywiście słyszałem o tym, że kierowcy Formuły 1 narażeni są na spore przeciążenia. Nie sądziłem jednak, że są one aż tak duże. W ciasnych zakrętach ledwie byłem w stanie oderwać głowę od ścianki kokpitu, a podczas ostrego hamowania - gdyby nie wyjątkowo ciasno zapięte pasy - z ogromną siłą uderzyłbym kaskiem w oparcie fotela kierowcy. Nic dziwnego, że kierowcy F1 przykładają sporo wagi do ćwiczenia mięśni szyi.
Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że widoczność z mojego miejsca była dość kiepska i nie byłem w stanie dokładnie ocenić, kiedy kierowca zacznie hamować lub wejdzie w kolejny zakręt. Trudno było przygotować się na to, co za chwilę się wydarzy.
Z bolidu wyszedłem po zaledwie 10 minutach jazdy. Poobijany, zmęczony i kompletnie spocony. Pomimo że nawet nie dotknąłem kierownicy. Czegoś podobnego nie doświadczyłem do tej pory w żadnym sportowym aucie.