Poprzedni sezon programu "Top Gear" nie był taki, jak wymarzyli sobie producenci. Plany pokrzyżowała pandemia, która zatrzymała ekipę na wyspach. Na szczęście te czasy należą do przeszłości, a trzech prowadzących z radością wybrało się w kolejne podróże. Odwiedzili ojczyznę sportów motorowych, USA i bawili się znakomicie na Florydzie. Byli też w mroźnej Norwegii i kilku innych miejscach. Są i supersamochody (m.in. Lotus i Maserati) oraz tajemniczy Stig.
Więcej ciekawych rozmów o motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Na tegorocznym sezonie cieniem kładzie się tylko wojna w Ukrainie, o czym również nie zapominają zakręceni na punkcie samochodów Brytyjczycy. Prowadzący "Top Gear" opowiedzieli Moto.pl, jak dobrze jest znów zwiedzać świat, co sądzą o amerykańskim motorsporcie, czy dalej lubią swoją pracę, czego się nauczyli tym razem i jakie przesłanie mają dla walczących Ukraińców.
Oto nasza rozmowa ze słynnym i niewiarygodnie utalentowanym krykiecistą, Freddiem Flintoffem, znakomitym komikiem i osobowością telewizyjną, Paddy'm McGuinnessem oraz kierowcą wyścigowym i prawdopodobnie najlepszym dziennikarzem motoryzacyjnym na świecie, Chrisem Harrisem:
Paddy: Ustalmy pewne fakty. Po pierwsze, w programach "Top Gear" napisy towarzyszą nie tylko kwestiom wypowiadanym w obcych językach, ale również po angielsku i nie dzieje się tak bez powodu! Zdajemy sobie sprawę, że bez nich może być nas trudno zrozumieć, dlatego uspokajam: zarówno napisy, jak i nasze akcenty zostają.
Po drugie, "Top Gear" od dawna jest międzynarodowym programem. Pierwszą wycieczkę odbyliśmy do Etiopii. Myśleliśmy, że nikt nas tam nie zna, ale fani czekali już na lotnisku. Zrozumieliśmy wtedy, że nasz program ma entuzjastów na całym świecie. Rzeczywiście tak jest. Podobnie było teraz w USA. Na Florydzie bez przerwy zatrzymywali nas miejscowi, pytając o różne rzeczy. To cudowne uczucie przekonywać się o tym po raz kolejny na własnej skórze.
Chris: Myślę, że gdybyś w większości krajów spytał o najpopularniejszy program motoryzacyjny, usłyszałbyś odpowiedź: "Top Gear". Międzynarodowa popularność jest wspaniała, ale to również zobowiązanie, które sprawia, że czujemy ciężar odpowiedzialności. Przede wszystkim jednak to cudowne uczucie i wyjątkowa szansa na dotarcie do ludzi na całym świecie.
Freddie: Kiedy po raz pierwszy rozmawiałem o nowym sezonie z ludźmi z innych krajów, zorientowałem się, że oglądacie nas wszędzie, od Polski do Norwegii. Wtedy zdałem sobie sprawę, jak dużą rzeczą jest występowanie w "Top Gear". Gdy kręciliśmy kolejne zdjęcia i spotykaliśmy się codziennie w pracy, nie zawsze do nas to docierało.
Chris: Romans Ameryki z motoryzacją trwa dłużej, niż w jakimkolwiek innym kraju. Z tego powodu oraz geograficznych rozmiarów Stanów Zjednoczonych motorsport rozwinął się tam na niespotykaną nigdzie indziej skalę. W tym sezonie przekonaliśmy się, że USA jest prawdopodobnie najlepszym miejscem na świecie do produkcji motoryzacyjnego programu.
Spędziliśmy na Florydzie wspaniałe chwile, robiąc to, co lubimy najbardziej: taplając się w błocie terenowymi buggy, ścigając się na ćwierć mili autami, którymi absolutnie nie powinno się tego robić i robiąc wiele innych dziwnych rzeczy. A to była zaledwie próbka amerykańskich możliwości. Bardzo mi się tam podobało. W każdym zakątku Florydy ludzie robią coś kosmicznie niesamowitego, używając do tego samochodów. Mógłbym tam wracać co tydzień i wciąż się znakomicie bawić.
Freddie: Potwierdzam, było wspaniale. Przylecieliśmy do Ameryki i od razu zaczęliśmy brać udział w konkurencjach, o których istnieniu nie miałem zielonego pojęcia. Rano tonęliśmy w bagnie, a kilka godzin później zderzaliśmy się ze sobą na owalnym torze. Tak jak powiedział Chris, w tym sezonie tylko dotknęliśmy tematu amerykańskiego motorsportu, o którym można by robić materiały bez końca.
Paddy: Głęboko wierzę, że gdyby praca w "Top Gear" nie sprawiała mi frajdy, nie podjąłbym się jej, niezależnie od tego, ile mi zapłaci BBC. To specyficzne zadanie, w dużej mierze polegające na wspólnym podróżowaniu całym zespołem. Gdyby praca nie była przyjemna, trudno byłoby ją dobrze wykonywać. Na szczęście mnie się bardzo podoba. Najlepszym dowodem jest to, że wszyscy wciąż ze sobą rozmawiamy i mamy ochotę spotykać się również po zdjęciach.
Freddie: Sądzę to samo, co Paddy. Z czasem praca w "Top Gear" sprawia mi nawet większą przyjemność. Nabieramy coraz większej pewności siebie i wprawy w roli prowadzących. Docieramy się wzajemnie. Myślę, że to niezbędny składnik recepty na udany program. Jeśli my bawimy się razem dobrze, jest spora szansa, że widownia również będzie. Zwłaszcza kiedy uwierzy, że nasze emocje są szczere.
Chris: Myślę, że mogę to powiedzieć w imieniu całej ekipy. Bardzo byśmy chcieli, żeby wojna w Ukrainie skończyła się jak najszybciej i współczujemy wszystkim, których życie zmieniła w tragedię. Chciałbym, żeby mogli wrócić do normalności.
Paddy: Oczywiście zgadzam się z Chrisem. Mieszkamy w Anglii, ale oglądamy wiadomości i wiemy, co się tam dzieje. Chciałbym, żeby Ukraińcy poczuli, że nie są sami w niedoli. Cała Europa o nich myśli, nie możemy się doczekać końca tego koszmaru i powrotu do względnej stabilizacji. Trzymamy kciuki za Ukrainę i jej kibicujemy. Wiem, że łatwo tak mówić z bezpiecznej Wielkiej Brytanii, pijąc kawę w trakcie wesołej pogawędki, ale proszę mi wierzyć, że to szczere słowa. Wszyscy o Was myślimy.
Freddie: Też chciałbym przekazać słowa wsparcia i dodać otuchy mieszkańcom Ukrainy. Oglądanie tego, co się tam dzieje, jest wstrząsające. Nie zapomnimy o tym i będziemy Was wspierać w każdy możliwy sposób. Protestujemy przeciwko wojnie w Ukrainie.