Jazda na luzie. Tak jeździł twój dziadek, ale to nie zawsze dobry pomysł. Ma duże wady

Rozpędzasz auto i luz. To jedna z najczęściej stosowanych metod oszczędzania paliwa wśród kierowców starszej daty. Tylko czy taki pomysł rzeczywiście jest dobry? Postanowiliśmy to sprawdzić.

O eksploatacji samochodu i technice jazdy autem więcej opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.

Mówiąc nieco żartobliwie, można pokusić się o uproszczenie, że przez lata ideał motoryzacyjnej wiedzy i kunsztu za kierownicą w Polsce był jeden. Autorytetem drogowym zawsze stawał się facet w słusznym wieku, z brzuszkiem i... brodą. Przemawiało za nim w końcu doświadczenie w prowadzeniu i oczywiście dewizy mówiące o tym, że kiedyś to jeździło się każdym autem i w każdych warunkach. Tacy "specjaliści" mieli oczywiście więcej złotych rad. A jedną z ważniejszy była jazda na luzie. Bo tak jest oszczędniej.

Zobacz wideo Pociąg się zbliża, kierowcy ignorują ostrzeżenia

Rozpędzasz auto, wrzucasz na luz i zaczynasz się toczyć

Logika stojąca za tym przekonaniem jest dość prosta. W sytuacji, w której kierowca wrzuca na luz, silnik zaczyna pracować na wolnych obrotach. To oznacza, że spala mniej paliwa niż wtedy, gdy w czasie jazdy obroty oscylują w granicy np. 2000 obr./min. Sama metoda jazdy na luzie jest prosta. Wystarczy rozpędzić samochód w mieście do powiedzmy 60 km/h, wrzucić na luz i pozwolić się autu toczyć. Gdy prędkość za bardzo zmaleje, kierujący ponownie wrzuca bieg i ponownie samochód rozpędza. Tyle!

Jazda na luzie oszczędza paliwo?

W pierwszym zdaniu poprzedniego akapitu mówiliśmy o logice. Tak, i logika w jeździe na luzie jest. Niestety metodzie tej brakuje nieco... wiedzy technicznej! Bo o ile jazda na luzie rzeczywiście mogła oszczędzać paliwo, o tyle było to dawno temu. Jeszcze w czasach, w których paliwo do cylindrów dostarczały gaźniki. Po wprowadzeniu wtrysku (pośredniego i bezpośredniego) prawdziwość technologiczna tego twierdzenia jest równa zeru. Bo różnice w spalaniu często są tak naprawdę marginalne. A i jest też lepszy sposób redukowania spalania.

Podczas hamowania silnikiem paliwo nie jest spalane wcale!

W przypadku współczesnych silników benzynowych, diesla i zasilanych gazem, poszukiwanie oszczędności eksploatacyjnych prowadzi kierowcę do innego punktu. Punktem tym jest hamowanie silnikiem. Na czym polega? Gdy kierowca chce zredukować prędkość, po prostu puszcza pedał gazu. A gdy prędkość spadnie do dostatecznego poziomu, może wykonać redukcję biegu. Korzyść płynąca z hamowania silnikiem jest oczywista. Przy jeździe na luzie motor spala mniejszą ilość paliwa. Tu nie spala paliwa wcale!

Silnikiem można hamować zjeżdżając ze wzniesienia, dojeżdżając do świateł w mieście czy po prostu chcą zredukować prędkość poza terenem zabudowanym.

Hamowanie silnikiem oszczędza też... sprzęgło

Zerowe spalanie podczas hamowania silnikiem to dopiero pierwsza z korzyści, którą osiąga kierujący. Poza tym jednostka napędowa jest cały czas połączona z kołami. To oznacza, że kierowca może reagować na sytuację drogową tu i teraz. Naciskając gaz może np. zwiększyć prędkość w celu uniknięcia kolizji. Przy jeździe na luzie reakcja nie jest tak szybka – najpierw należy bowiem wcisnąć sprzęgło i wbić bieg. Dodatkowo hamowanie silnikiem zmniejsza ilość cykli pracy układu wysprzęglającego. Tym samym oszczędza go i wydłuża czas jego bezawaryjnego życia.

Więcej o: