Więcej artykułów o historii motoryzacji znajdziesz na stronie głównej gazety.pl
Po zakończeniu II wojny światowej trwały rozmowy nad wprowadzeniem w życie planu Morgenthaua (w-ce prezydent USA). Plan ten zakładał, że Niemcy stałyby się państwem rolniczym z całkowitym zakazem rozwijania przemysłu ciężkiego. Sytuację tę wykorzystał Albert Friedrich, niegdyś szef działu odpowiedzialnego za projektowanie silników lotniczych w koncernie Daimler-Benz.
Jeszcze w czasie wojny, rozpoczął on pracę nad koncepcjami funkcjonalnej maszyny rolniczej. W kontekście możliwości wprowadzenia w życie Planu Morgenthaua, projekty te przybrały formę uniwersalnego ciągnika, który mógłby spełniać funkcję traktora, pojazdu do przewozu urządzeń oraz pojazdu transportowego w obszarze rolnictwa.
Do opracowania projektu Friedrich zaangażował jednego ze swoich dawnych kolegów, Heinricha Rösslera, który mógł wnieść cenne doświadczenie praktyczne. Od zakończenia wojny był on bowiem zatrudniony jako robotnik rolny i wiedział dokładnie, czego potrzebują rolnicy.
To jednak nie wszystko. W październiku 1945 Friedrichowi udało się zdobyć, od amerykańskich sił okupacyjnych, pozwolenie na produkcję. W tamtych czasach alianci podejrzliwie przyglądali się zaś wszelkiej działalności przemysłowej w Niemczech.
Jako partnera w celu zaprojektowania i produkowania pojazdu Friedrich wybrał spółkę Erhard & Söhne. W styczniu 1946 Rössler rozpoczął pracę w fabryce spółki jako kierownik ds. technicznych projektu. Pierwsze nadwozie nadające się do warunków drogowych było gotowe 1 października 1946. To, co odróżniało nowy pojazd od zwykłego traktora rolniczego, można podsumować w dziesięciu głównych punktach:
Zaczęto zastanawiać się jak nazwać ten kompaktowy, wielozadaniowy pojazd. Nie był to ani traktor w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ani ciężarówka, ani też innego rodzaju pojazd rolniczy.
Wówczas inżynier Hans Zabel wpadł na pomysł, aby skrócić pełną nazwę, czyli „Universalmotorgerät" („urządzenie silnikowe o wszechstronnym zastosowaniu") do charakterystycznego UNIMOG.
Ponieważ w końcu 1945 tanie paliwo dieslowskie zostało oficjalnie zatwierdzone do użytku w celach rolniczych, stało się jasne, że zastosowanie silnika benzynowego nie wchodzi w grę. Jeżeli pojazd miał zachować swoją konkurencyjność, to musiał być wyposażony w silnik Diesla.
Wykorzystano więc projekt opracowany przez Juliusa Witzky (projektanta silników do motorówek w firmie Daimler-Benz).
W sierpniu 1948 r. firma wysłała dwa pojazdy typu Unimog na targi rolnicze DLG do Frankfurtu nad Menem, gdzie spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. W ciągu dwóch lat, od jesieni 1948 r. do jesieni 1950 r., udało się sprzedać 600 pojazdów. Sukces Unimoga przerósł jednakże możliwości produkcyjne spółki Erhard & Söhne.
W efekcie, po negocjacjach z koncernem Daimler-Benz, firma zgodziła się przejąć cały sektor związany z produkcją Unimoga. Fabryka Daimler Benz określiła swój cel produkcyjny na poziomie 300 Unimogów na miesiąc, a pierwszy model opuścił fabrykę 3 czerwca 1951.
Co charakterystyczne, aktualnie w firmie Mercedes przyjmuje się, że historia Unimoga zaczęła się w roku 1951, gdy zamiast znaku firmowego „łba wołu z kółkiem z nosie", na masce zagościła Gwiazda Mercedesa.
W marcu 1953 r. opracowano prototyp pojazdu o kanciastym nadwoziu, który wszedł do historii motoryzacji jako Unimog S.
Pojazd ten, latem 1953, zaprezentowany został specjalistom z Europejskiej Komisji ds. Obrony. Francuskie siły okupacyjne od razu złożyły wniosek o prototyp i dwa pojazdy zostały dostarczone w czerwcu 1954 r. Wkrótce potem armia francuska złożyła zamówienie na 1.100 pojazdów. Od tego czasu armie na całym świecie zaczęły wykazywać żywotne zainteresowanie Unimogiem S.
Unimog S znacznie różnił się od swego rolniczego odpowiednika z podstawową platformą załadunkową. Jednym z elementów Unimoga S była w pełni funkcjonalna platforma o długości 2700 mm i szerokości 2000 mm umocowana na nadwoziu o rozstawie kół na poziomie 1630 mm (wersja rolnicza 1270 mm) oraz rozstawie osi na poziomie 2670 mm, a od roku 1956 r. – 2900 mm.
Silnik o zapłonie samoczynnym z komorą wstępną, o mocy 25KM zastąpiono benzynowym sześciocylindrowym silnikiem o mocy 82 KM przejętym z samochodów osobowych, dzięki czemu Unimog S mógł rozwinąć prędkość 95 km/h., czyli dwukrotnie więcej niż jego koledzy napędzani dieslem. Opcjonalnie, od roku 1972. dostępny był również silnik o pojemności 2,8l z samochodu osobowego, aczkolwiek w tym przypadku moc obniżono do 110 KM.
Tego rodzaju parametry oraz to, że Unimog mógł przyjąć każdą karoserię sprawiło, że wersja wojskowa Unimoga zrobiła równie interesującą karierę, co w sektorze cywilnym. W wojsku Unimog służył między innymi jako: pojazd do przewozu materiałów i jednostek, ciągnik do przewozu wyposażenia i broni, mobilna stacja meteorologiczna, warsztat, ambulans wojskowy oraz mobilne biuro. Nawet służby lotnicze miały swojego własnego Unimoga, którego mogły wysłać z powrotem na ziemię za pomocą spadochronu.
Szybki Unimog S cieszył się również ogromną popularnością wśród jednostek strażackich na całym świecie, ponieważ stawiały one duży nacisk na prędkość, z jaką mogły dotrzeć na miejsce wypadku, a równocześnie często musiały pokonywać nierówności w terenie. Talenty Unimoga S w zakresie walki z ogniem – podczas pożaru lasu, w celu przewozu wyposażenia, wody lub suchego proszku – są nadal wysoko cenione w wielu miejscach.
Podobnie jak w przypadku pierwszego Unimoga, koncepcja Unimoga S z 1955 roku okazała się niezwykle trwała i w zasadzie nie wprowadzono do niej żadnych większych zmian, mimo że pojazd był produkowany przez ponad ćwierć wieku.
Z czasem liczba zastosowań Unimoga, który w założeniach miał być pojazdem rolniczym, uległa również naturalnemu rozszerzeniu. W służbie leśnictwu, w służbie miejskiej, w straży pożarnej, w wojsku, w sektorze budowlanym i energetycznym, w zespołach wydobywających ropę naftową na pustyni – im bardziej specjalistyczne było zastosowanie, tym więcej ludzi stwierdzało, że nie może się obyć bez Unimoga.
W 1974 roku Unimog zadebiutował wśród pojazdów przeznaczonych do pracy w trudnych warunkach z całkowitą masą na poziomie około dziesięciu ton.
Po upadku żelaznej kurtyny pomiędzy wschodem a zachodem, zapotrzebowanie ze strony armii uległo zmniejszeniu. Niższe budżety były też przyczyną pewnego spadku sprzedaży na rzecz władz miejskich, które również należały do grona dobrych klientów.
Już w 1992 r. lekkie modele zastąpiły swoich ciągle jeszcze młodych poprzedników. Typowe elementy nowych modeli to, między innymi, zmieniony wygląd kabiny z mocno pochylonych przodem dającym szczególnie dobrą widoczność w przód. Cechy jazdy uległy poprawie dzięki nowej ramie oraz progresywnym sprężynom śrubowym, natomiast całkowicie przebudowana kabina oferowała znacznie większą przestrzeń i wygodę niż kiedykolwiek wcześniej.
Równocześnie duże modele 408 i 418 zwiastowały to, co miało nadejść w XXI wieku – typoszereg został podzielony na pojazdy z przeznaczeniem na ciągniki terenowe oraz pojazdy przeznaczone do transportu na każdym terenie.
Typowe cechy serii to nowa krótka kabina – bardzo praktyczna i ergonomiczna. Konstrukcja kabiny wykorzystywała włókna kompozytowe i zapewniała wyjątkową widoczność dzięki wyjątkowo głębokiej przedniej szybie i bocznym szybom.
Atrakcją była też funkcja „VarioPilot", która umożliwiała przeniesienie kierownicy, oraz pedałów na drugą stronę w ciągu zaledwie kilku sekund.
Realizowano to poprzez zdjęcie osłony z kolumny kierownicy przed pasażerem i odpięcie skrzyni na której trzymał on stopy. Następnie wolant kierownicy przepinano przed pasażera, a osłonę kolumny montowano na miejscu dotychczasowego miejsca kierownicy. Odpiętą skrzynię na której trzymano stopy przekładano w miejsce gdzie dotychczas siedział kierowca i w efekcie mieliśmy podnóżek do trzymania stóp, a w miejscu gdzie była skrzynka została odsłonięta galeria pedałów.
Dzięki temu kierowca mógł jechać samochodem UNIMOG blisko prawej krawędzi jezdny i obserwował wszystko dokładniej (mycie poboczy, odśnieżanie itp)
Dzisiaj rodzina Unimogów jest podzielona na siedem serii w ramach trzech podstawowych profilów działania. Są wykorzystywane jako;
Tak więc historia „rolniczego pojazdu" dla „rolniczego kraju" przybrała całkiem nieoczekiwany finał.