Czy Norwegia wycofa się z przywilejów dla elektryków? Działają zbyt skutecznie

Norwegia od lat zachęca mieszkańców do korzystania z elektrycznych samochodów. Jak się okazuje, wyszło im to aż za dobrze, bo teraz chcą efektu odwrotnego. Przez odebranie niektórych przywilejów mają zachęcić ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej oraz zwiększyć wpływy do budżetu.

Norwegia wierzyła w elektryczną motoryzację w czasach, gdy nikt inny w nią nie wierzył. Pierwsze ulgi zostały wprowadzone w tym kraju ponad 25 lat temu.  Dziś właściciele aut na prąd mają tam wiele przywilejów w postaci ulg podatkowych, dopłat czy możliwości poruszania się pasem dla autobusów. To wszystko sprawiło, że cel Norwegii został osiągnięty. Ludzie polubili się z elektrykami.

Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Sukces norweskich programów potwierdzają liczby, a dokładnie liczby zarejestrowanych nowych pojazdów. Już w 2020 roku auta z napędem elektrycznym były wśród nich najliczniejsze. Rok później stanowiły już 64 proc. nowych aut. Warto jednak dodać, że auta napędzane wyłącznie silnikami spalinowymi stanowiły w tej grupie jedynie 16 proc. Za resztę odpowiadały hybrydy. W pierwszym kwartale 2022 roku na 10 nowych aut, aż 8 było elektrycznych.

Energetyka Norwegii sprzyja elektrycznej mobilności

Energetyka Norwegii opiera się na odnawialnych źródłach. Około 87 proc. energii elektrycznej pochodzi z elektrowni wodnych. Kolejne 11 proc. wytwarzane jest w elektrowniach wiatrowych, a za pozostałe dwa proc. odpowiadają pompy ciepła bazujące na źródłach geotermalnych. Z tego powodu, przez wiele lat prąd dla mieszkańców Norwegii był tani i łatwo dostępny. Zakup auta elektrycznego miał sens, zarówno ze względów ekologicznych jak i ekonomicznych.

Zobacz wideo Materiał promocyjny

Ludzie wybrali auta elektryczne i co dalej?

Norwegowie kalkulowali i szli do salonu po auto elektryczne. Tych pojawiało się na drogach coraz więcej. Spośród trzech milionów aut niemal pół miliona z nich jest w pełni elektrycznych. Pomimo tego, że nie kopcą one z wydechu, to generują korki jak każde inne. Nawet pomimo tego, że mogą jeździć buspasem. Ale to nie jedyny problem.

Korzyści wynikające z poruszania się autem bezemisyjnym sprawiają, że transport publiczny staje się nieatrakcyjny. Liczba pasażerów, którzy z niego obecnie korzystają stanowi jedynie 67 proc. liczby pasażerów z roku 2019. Można podejrzewać, że na ten stan wpłynęła pandemia. Ludzie zobaczyli, że wiele rzeczy da się zrobić bez wychodzenia z domu, więc teraz mniej się przemieszczają. Zaprzecza temu fakt, że ruch samochodowy jest niemal identyczny jak w roku 2019.

Więcej aut elektrycznych to mniej pieniędzy w budżecie państwa

Zwiększający się udział aut elektrycznych w sprzedaży sprawia, że do budżetu państwa trafia coraz mniej pieniędzy. Chociażby dlatego, że elektryki zwolnione są z VAT-u, który wynosi 25 proc. Do tego dochodzą niższe opłaty za drogi oraz parkingi, a także mniejsze wpływy z transportu publicznego.

Norweski Minister Transportu i Komunikacji zwraca się do ekspertów w Zarządzie Dróg Publicznych o zaproponowanie środków, które zachęcą większą liczbę osób do podróżowania środkami transportu publicznego. Jedną z propozycji jest przynajmniej częściowe zniesienie ulg i korzyści dla użytkowników aut elektrycznych. Mówi się także o podatku od dopłat do parkowania w miejscu pracy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.