Więcej informacji o sytuacji w Ukrainie znajdziesz też w serwisie Gazeta.pl.
Kradzież nie popłaca. Rosyjscy żołnierze o tej zasadzie przekonali się na własnej skórze. Podczas samej kradzieży musieli czuć euforię, w końcu udało im się "skonfiskować" sprzęty rolnicze warte w sumie pięć milionów dolarów. Jednak już po dostarczeniu ich na miejsce, a więc m.in. do Czeczenii, uśmiechy musiały zniknąć z ich twarzy. Powód? Prozaiczny. Pojazdy nie chciały odpalić.
Ukradzione w Ukrainie sprzęty stały się zatem niczym innym niż górą części zamiennych. Części, które pewnie przydadzą się niewielu rolnikom w regionie raczej biednej Czeczenii. Warto w tym punkcie zastanowić się jednak nad tym, czemu nowe maszyny nie chcą odpalić. I odpowiedź jest bardzo prosta. Sprzęty skradzione w Ukrainie nie są uszkodzone czy wadliwie wykonane. Nie chcą odpalić, bo zostały zdalnie zablokowane za pomocą pokładowego systemu elektronicznego.
Zasada działania jest identyczna jak w przypadku zdalnej blokady skradzionego telefonu komórkowego korzystającego z systemu operacyjnego Android czy iOs.
Informacja o skradzionym sprzęcie rolniczym wypłynęła na światło dzienne za sprawą amerykańskiej stacji CNN. Jej dziennikarze donoszą o zabraniu fabrycznie nowych pojazdów dealerowi firmy John Deere o nazwie Agrotek z okupowanego Melitopola. W sumie mowa o 27 sztukach, w tym dwóch kombajnach, traktorze i siewniku. W sumie wartość strat została oszacowana na pięć milionów dolarów, czyli licząc po obecnym kursie 333 miliony rubli.
Cześć sprzętów zaraz po kradzieży została przewieziona 1100 km m.in. do Zakan-Yurt w Czeczenii. Skąd dziennikarze CNN mają tak dokładne informacje? Od dealera. Rosjanie nie przewidzieli bowiem, że kradną zaawansowany sprzęt wyposażony w GPS. Elektronika nie tylko zdradziła położenia sprzętu rolniczego, ale pozwoliła na podjęcie jeszcze jednego działania. Pojazdy zostały... zablokowane. W efekcie do tej pory najeźdźcom nie udało się go uruchomić.
Czy Czeczenom lub Rosjanom uda się obejść zabezpieczenia? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że to kolejny przykład pokazujący praktyki stosowane przez wojska rosyjskie. Praktyki polegające nie na walce z wyimaginowanymi nazistami, a na regularnym niszczeniu i plądrowaniu. A do tego połączeniu tego wszystkiego z... głupotą i nieznajomością nowoczesnych technologii. W skrócie, Rosjanie już zacierali ręce, ale musieli obejść się smakiem.