Utknął między kabiną a naczepą i przejechał tak 20 km. Próbował przejść "przez tira" na pasach

19-latek z Piszu wszedł na zaczep łączący kabinę i naczepę tira stojącego w korku. Miał pecha, bo właśnie wtedy kierowca ciężarówki ruszył, zabierając ze sobą pasażera na gapę. Młodemu mężczyźnie udało się uwolnić z pułapki dopiero 20 km dalej. Teraz czeka go nawet 5 tys. zł grzywny.
Zobacz wideo Motocyklista w minutę uzbierał 30 punktów i 5 tys. zł mandatu. Stracił prawko i czeka na rozprawę

Ta historia opisana przez policję pokazuje, jak niebezpieczne mogą być niektóre pomysły pieszych. Niewiele brakowało, a głupia decyzja mogła okazać się dla 19-latka tragiczna w skutkach.

Utknął między kabiną a naczepą tira

Do zdarzenia doszło w minioną środę na rondzie w Piszu (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie 19-letni mieszkaniec tego miasta próbował dostać się na drugą stronę przejścia dla pieszych. Niestety pasy były częściowo zablokowane przez stojącego w korku tira marki Scania.

Młody mężczyzna nie zamierzał jednak nadrabiać drogi, omijając ciężarówkę. Wpadł na pomysł, aby wskoczyć na zaczep łączący kabinę pasażerską tira z naczepą i zejść z niego z drugiej strony. Nie przewidział tylko tego, że kierowca pojazdu może ruszyć w dowolnym momencie. Tak też się stało, wskutek czego 19-latek nie zdążył zeskoczyć i utknął tuż za kabiną tira.

Zorientowawszy się w sytuacji, młodzieniec zaczął wołać do kierującego prosząc, aby się zatrzymał. Bezskutecznie. Z kabiny pasażerskiej krzyków nie było słychać. Całą sytuację zobaczył na szczęście świadek, który powiadomił o sprawie policję.

W ten sposób pasażer na gapę przejechał aż 20 km. Dopiero w mieście Ruciane-Nida kierowca tira zorientował się, że wiezie za plecami 19-latka. Kierujący zatrzymał pojazd, a chłopak bezpiecznie zeskoczył z zaczepu. Jak podkreśla policja, zachowanie młodego mężczyzny było skrajnie nieodpowiedzialne i bardzo niebezpieczne.

Teraz czekają go również konsekwencje. Za naruszenie przepisów o bezpieczeństwie w ruchu drogowym grozi mu nagana lub kara grzywny w wysokości maksymalnie 3 tys. zł.

Więcej podobnych historii znajdziesz na Gazeta.pl

Więcej o: