Od Citroena, przez Daewoo, aż po Forda. Odwiedziliśmy fabrykę Pumy w Rumunii

Współczesne fabryki popularnych marek są do siebie zbliżone. Długie linie produkcyjne i setki stanowisk, na których pracownicy odpowiedzialni są za inne podzespoły auta. W naszej wizycie nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pozwolono nam stanąć na taśmie z kluczem w ręku. To dość istotne, bowiem z tego zakładu Pumy płyną w cały świat. Tylko w Europie sprzedaje się ich rocznie około 200 tysięcy.

Umiejscowienie produkcji Pumy właśnie w Rumunii, nie jest przypadkowe. Krajowa jest jednym z największych miast tego kraju, znajduje się nieco ponad 230 kilometrów od Bukaresztu i została dobrze skomunikowana z pobliskim portem będącym drzwiami na świat. Ponadto, Ford Motor Company Craiova ma blisko pięć dekad doświadczenia. Pierwszy zakład otwarto w 1976. Należał do francusko-rumuńskiej spółki wytwarzającej między innymi Citroena Axela.

Prawie dwadzieścia lat później fabrykę zmodernizowano i podobnie jak na warszawskim Żeraniu, ulokowano w niej linie dla Daewoo Matiza, Nubiry czy Espero.

Więcej ciekawostkowych tekstów o motoryzacji znajdziesz na stronie głównej gazety.pl

Zobacz wideo Ford Puma kusi nie tylko funkcjonalnym bagażnikiem [RECENZJA]

Gdy Azjaci zaczęli się wycofywać z Europy, do przetargu stanął Ford i w 2008 wywiesił swą flagę na budynku administracyjnym. Korzystając z dużych, lokalnych zasobów, koncern rozpoczął produkcję Transita Connect, B-Maxa, EcoSporta, a także bestsellerowego sinika 1.0 EcoBoost. W ostatnim czasie dołączyła Puma, a w przyszłym roku uruchomione zostaną linie dla lekkiego, w pełni elektrycznego dostawczaka.

20 ton stali

By sprostać ciężarowi gatunkowemu, przez 14 lat Ford zainwestował około dwóch miliardów dolarów, czyniąc ów zakład jednym z najnowocześniejszych w swoim portfolio. Puma powstaje od podstaw, zarówno dla rynków z kierownicą po lewej i prawej stronie. Tutaj powstają wszystkie wersje. Klasyczne, hybrydowe oraz usportowiona ST.

Zanim kabina zadrży od pierwszego rozruchu jednostki napędowej, wszystko zaczyna się od dostarczenia do magazynu 20-tonowego zwoju metalu. Z niego tworzone są właściwe formy, a kolejne elementy trafiają na odpowiednie stanowiska. Do każdego przypisana jest jedna lub dwie osoby. Co ciekawe, aż 46 procent kadry to kobiety. Spora ich część ma od 20 do 30 lat. Rzadko spotykany widok w innych fabrykach.

Ford będzie zwalniać pracowników w Europie. Wszystko przez zmianę strategii i produkcję elektryków. Zdjęcie ilustracyjneFord będzie zwalniać pracowników w Europie. Wszystko przez zmianę strategii i produkcję elektryków. Zdjęcie ilustracyjne fot. Ford

Niemniej, mocnym wsparciem dla człowieka są maszyny. Tylko w blacharni, aż 90 procent procesów leży w „rękach" robotów. Trzeba przyznać, że ich praca jest efektowna. Można się poczuć niczym w kasowym filmie sci-fi. Mnóstwo iskier, zwłaszcza podczas spawania karoserii. Tutaj musimy nadmienić, że w Pumie znajdziemy 4200 punktów spawalniczych. Ręczna robota odpada. Zajęłaby wieki. Liczy się optymalizacja i precyzyjne algorytmy wpływające na bezpieczeństwo podczas codziennej eksploatacji.

Kolejne procesy są mniej efektowne. Naturalnie, rolą człowieka jest ciągła kontrola, ale to maszyny wykonują większość prac. Tak to między innymi wygląda w lakierni, gdzie nakładana jest powłoka antykorozyjna i kolor lakieru zgodny z zamówieniem klienta. Co ciekawe, składa się z trzech warstw. Po dokładnym osuszeniu, karoseria taśmociągami przemieszcza się do stanowisk, gdzie czynnik ludzki zyskuje na znaczeniu. Trzy tysiące elementów są pod baczną opieką głównie młodych ludzi, którzy każdego dnia wykonują tę samą czynność ponad tysiąc razy. Pozornie, proces wydaje się trudny i łatwo się w nim pogubić.

Wystarczy jednak wziąć w nim czynny udział, co nam umożliwiono, a wszystko się rozjaśnia. Krótki instruktarz, klucz w dłoń i akumulator dokręcony. Montaż drzwi również trwa dosłownie chwilę, a pomagają w tym robotyczne ramiona, dzięki czemu nie potrzeba do tego tężyzny fizycznej kulturysty. Hydrauliczne wsparcie wykorzystywane jest także przy relokacji foteli i desek rozdzielczych. Znacznie mniej finezji potrzeba, by uzupełnić płyny eksploatacyjne. Czujniki z diodami informują o optymalnym poziomie cieczy i odcinają dopływ w wężu.

Fabryka Forda Puma w RumuniiFabryka Forda Puma w Rumunii fot. Ford

67 sekund

Zanim nastąpi finał z przekręceniem kluczyka i ostateczną diagnostyką, trzeba połączyć karoserię z sercem generującym moc i moment obrotowy. Chwila, w której nadwozie spotyka się z układem napędowym, nazywany jest w fabryce pieszczotliwie małżeństwem. To widowiskowy proces. Przednie i tylne zawieszenie wraz z silnikiem, skrzynią biegów i układem wydechowym, przemieszczają się na specjalnym wózku, który w pewnym momencie podnosi się do góry i sprzęga z sunącym nad nim nadwoziem. Formalności dopełniają pracownicy. Warto wiedzieć, że zdecydowana większość stanowisk jest ruchoma. Po tygodniu, jedno lub dwuosobowa dywizja przenosi się w inne miejsce, by zająć się wklejaniem zegarów, montażem zewnętrznych oznaczeń lub uzupełnianiem płynów. Jedynie kilka punktów ma stałą obsadę. To między innymi specjaliści od szyb i drzwi.

Co ciekawe, litrowy EcoBoost składa się aż z 326 elementów. Powstaje ich 1400 dziennie, a kolejny motor zjeżdża z taśmy co 47 sekund. To istotne ogniwo większości modeli segmentu B i C Forda. 125 i 155-konne warianty stanowią trzon oferty i przebojem wdarły się na europejskie rynki.

Produkcja rośnie

Puma z Rumunii trafia nie tylko na Stary Kontynent, lecz również do Afryki, Australii oraz Nowej Zelandii. Dotychczas, crossovera klasy B powstało w tej fabryce ponad milion egzemplarzy. Nad ciągłością produkcji czuwa około sześciu tysięcy osób pracujących w trybie 3-zmianowym. Co 67 sekund z taśmy zjeżdża kolejne auto. Po finalnym teście diagnostycznym i wizycie na hamowni, trafia na plac przyfabryczny, skąd pociągi rozjeżdżają się w kilku kierunkach. Brzmi niezbyt skomplikowanie, ale zaprojektowanie całości jest w rzeczywistości karkołomnym zadaniem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.