Polski koncern naftowy ogłosił wyniki za 2021 rok, które z pewnością bardzo ucieszyły akcjonariuszy. Firma zarobiła 11,1 mld złotych, a 1,49 mld z tej kwoty trafi do akcjonariuszy jako dywidenda. Inwestorzy się cieszą, a tymczasem przez polską część internetu przeszła ogromna burza. Wielu komentatorów oburzyło się, że koncern w obliczu wojny zarabia ogromne pieniądze na kierowcach.
Więcej informacji na temat rynku paliwowego znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Internauci w dyskusji zaczęli porównywać notowania ropy naftowej z cenami paliw na stacjach. Gdy rozpoczął się atak Rosji na Ukrainę, ceny ropy podskoczyły do poziomu 130 dolarów za baryłkę, a wyświetlacze na dystrybutorach niemal od razu zaczęły pokazywać ceny zbliżone do 8 złotych za litr.
Gdy po kilku tygodniach sytuacja na rynku paliw zaczęła się stabilizować, ceny spadły do poziomu poniżej 100 dolarów. Logika nakazywałaby zmianę cen paliw na korzyść kierowców nawet o 15 procent. Jednak korekta była bardzo symboliczna – od kilkunastu do kilkudziesięciu groszy na litrze paliwa.
W dyskusję na temat cen paliw włączyła się rzeczniczka PKN Orlen. Joanna Zakrzewska tłumaczyła, że ceny paliw zależą od rosnących kosztów produkcji i transportu, a wyraźny wpływ mają przede wszystkim kursy paliw.
Dyskusyjna kwestia marży rafineryjnej zdaniem rzeczniczki nie zależy od Orlenu i nie da się jej podnosić, ponieważ jest wyliczana według specjalnego wzoru, który uwzględnia on notowania ropy naftowej i paliw gotowych.
Przedstawicielka koncernu naftowego nie podzieliła się jednak sposobem wyliczania marży, przez co krytycy nie byli przekonani do jej argumentacji. W toku dyskusji nie udało się również wyjaśnić, ile wynosi faktyczna marża koncernu, w odróżnieniu od marży modelowej, która jest dostępna na stronie internetowej PKN Orlen.
