O rynku paliwowym w szerszym ujęciu opowiadamy również w serwisie Gazeta.pl.
W drugiej dekadzie XXI wieku tankowanie samochodu staje się prawdziwą... sztuką! I pisząc te słowa wcale nie mamy na myśli sposobu tankowania czy tego, przy jakim wypełnieniu baku najlepiej jest tankować do pełna. Bardziej chodzi nam o ceny, a konkretnie ich wielką zmienność. Idealnym przykładem jest początek wojny w Ukrainie, gdy w ciągu kilku dni cena paliw podskoczyła z nieco ponad 5 do 8 zł. No dobrze, ale na czym tak właściwie polega ta sztuka tankowania? To wybór odpowiedniego momentu. Odpowiedniego na tyle, że ceny paliw są korzystne.
Na temat cen paliw wypowiada się wielu analityków rynku energetycznego. Czy to oznacza, że przed każdorazową wizytą na stacji paliw należy przeczytać ich najnowsze prognozy? Wbrew pozorom to akurat nie byłoby najgorszym pomysłem. Tylko że kto w nawale obowiązków codzienności ma tak właściwie na to czas... My wpadliśmy zatem na dużo prostsze rozwiązanie. Bo są dwa wskaźniki, które w dużej mierze decydują o rychłych podwyżkach lub obniżkach na stacjach. Pierwszym jest cena ropy na rynku światowym, a drugim cena dolara.
Na pierwszy ogień weźmy cenę ropy. Jej kurs w postaci krzywej obserwować można w większości serwisów pokazujących kursy giełdowe – przez co dostęp do tej informacji ma każdy kierowca posiadający w kieszeni komórkę z dostępem do internetu. Cena ropy jest określana w ramach notowań Brent (giełda londyńska ICE i WTI Nymex). Na co zwrócić uwagę? Przede wszystkim na aktualne notowanie oraz fakt, jak ono zmieniało się w poprzednich dniach. Jeżeli widać trend zniżkowy, może to oznaczać że w perspektywie kilku dniach na stacjach benzynowych również nastąpi cenowa odwilż.
Analizując kurs Brent kierowca dość szybko zauważy, że cena jednej baryłki ropy jest podawana w dolarach (aktualnie np. nieco ponad 102 dolary). W naturalny sposób kurs dolara jest kolejnym czynnikiem, który kierowca powinien sprawdzić. Im mocniej stoi dolar w stosunku do złotówki, tym mniej odczuwalne będą spadki cen ropy na światowym rynku. Im bardziej złotówka będzie się umacniać, tym mniejsze znaczenie mogą mieć nawet podwyżki ropy. Bo skok ceny surowca zostanie zniwelowany poprzez niski kurs dolara.
Na koniec mamy jeszcze jedną uwagę. Sprawdzenie ceny ropy na rynku światowym i kursu dolara nie zawsze jest metodą skuteczną. W sensie na ogół działa, ale głównie w przypadku podwyżek – rosnące wskaźniki dość szybko bowiem przekładają się na rosnące ceny paliw na stacjach. Czemu taka sama zasada nie działa w przypadku obniżek? Wypracowanie tego mechanizmu wynika niejako z cwaniactwa paliwowych gigantów działających w Polsce i zgrabnego tłumaczenia chęci zrobienia biznesu.
Szybkie przełożenie podwyżek cen ropy na ceny na stacjach koncerny paliwowe tłumaczą sytuacją rynkową. Ropa drożeje, w naturalny sposób droższe muszą być też paliwa – choć droższa ropa jeszcze nie zdążyła trafić ani do rafinerii, ani tym bardziej stacji paliw, bo zdrożała dopiero kilka godzin wcześniej. Reagowanie na obniżki dniami lub tygodniami z kolei giganci uznają za fakt wykorzystywania poprzednich zapasów droższej ropy. Czy taki sposób myślenia czegoś wam nie przypomina? Dla mnie brzmi trochę jak... moralność Kalego.