Urząd Miasta w Mysłowicach wystosował pismo do 177 osób, w którym poinformował, że „wznawia postępowania dotyczące uprawnień do kierowania pojazdami". Okazało się, że właściciel szkoły jazdy z Mysłowic nie realizował zajęć z teorii oraz obowiązkowego kursu pierwszej pomocy. Zamiast tego fałszował karty z obecnością kursantów.
Cała sprawa sięga 2014 roku. Byli kursanci, którzy zdobyli prawo jazdy wiele lat temu dowiadują się właśnie, że będą musieli przejść całe szkolenie od nowa. Za wszystko zapłacą z własnej kieszeni.
Więcej informacji ze świata motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Większość byłych kursantów nie miała pojęcia, że od dłuższego czasu w urzędowych kuluarach ważą się losy ich uprawnień. Niektórzy zostali wezwani w 2017 roku na komisariat policji, w celu złożenia zeznań i podpisów dla biegłego grafologa.
Pokazano im wtedy karty szkoleń i zapytano, czy parafki należą do nich. Oprócz tego policjanci przesłuchiwali na temat zajęć z teorii oraz pierwszej pomocy w szkole Krzysztofa P. Byli kursanci zeznawali, że teorii było zwykle kilka godzin albo wcale, a kurs pierwszej pomocy nie odbył się.
Na kartach obecności zostały sfałszowane podpisy kursantów. Właściciel szkoły jazdy został w 2018 roku skazany za poświadczanie nieprawdy na okres dwóch lat w zawieszeniu.
Urząd Miasta z Mysłowicach po uzyskaniu informacji o prawomocnym wyroku dotyczącym fałszowania dokumentacji związanej z kursami na prawo jazdy wszczął postępowanie administracyjne w celu weryfikacji uprawnień kierowców.
Sprawa dotyczy 177 osób, które w najbliższym czasie będą musiały przejść cały kurs od nowa. Kurs na prawo jazdy w szkole należącej do Krzysztofa P. kosztował od 1400 do 1600 złotych. Oszukani kursanci nie mogą liczyć na taryfę ulgową ani zwrot pieniędzy. Warto przy okazji wspomnieć, że przez ostatnie lata ceny kursów prawa jazdy znacząco podrożały. W tej chwili kosztują nawet 3 tysiące złotych.