O bezpieczeństwie w pojeździe więcej opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.
Po długoletnim boju polegającym na edukacji i karaniu kierowców, zapinanie pasów bezpieczeństwa stało się w Polsce standardem. Według różnych szacunków pasy zapina nawet 91 proc. podróżujących po naszych drogach. To informacja bez wątpienia dobra. Szczególnie że zapięte pasy są w stanie uratować życie. A świadczy o tym szereg statystyk. Gdy do zderzenia dojdzie z prędkością 50 km/h, w ciągu ułamka sekundy ciało kierowcy lub pasażera zaczyna ważyć 2,5 tony. I gdy z taką siłą bezwładnie wyleci przez przednią szybę, ryzyko odniesienia ciężkich ran jest 25 razy większe, a ryzyko śmierci 6 razy większe.
No dobrze, ale we współczesnych autach montuje się przecież poduszki powietrzne. No właśnie! Ale ich prawidłowe działanie w dużej mierze zależy właśnie od pasów. Airbag redukuje ryzyko śmierci o 50 proc. tylko wtedy, gdy podczas wypadku działa wspólnie z pasami. Warto o tym zawsze pamiętać.
Oczywiście pasy zdecydowanie poprawiają bezpieczeństwo, jednak głównie w czasie wypadku. Po nim niestety... mogą utrudnić ewakuację z pojazdu. Powodów może być kilka. Czasami uwięziony w kabinie pasażer traci przytomność, a czasami miażdżone są punkty wpięcia pasów i nie da się ich zwolnić. A wtedy na scenie pojawia się przyrząd, który opisujemy w dzisiejszym materiale. Przy jego pomocy osoba udzielająca ofiarom wypadku pierwszej pomocy może najpierw zbić szybę w pojeździe, a później przeciąć pasy bezpieczeństwa i wydostać poszkodowanego z kabiny pasażerskiej.
Młoteczek z nożem posiada zagłębienie z ostrzem. W zagłębienie należy włożyć pas i dość dynamicznie przeciągnąć po nim ostrzem. Zadanie może nie być jednak wcale proste. Pasy wykonuje się z grubego, plecionego materiału z włókien polimerowych, który dodatkowo mocno naprężają się po zadziałaniu napinacza. Jeżeli chodzi o młotek do szyby, jego użycie na ogół nie skutkuje pokaleczeniem np. dłoni. Szyba po uderzeniu rozpada się bowiem na niewielkie kawałki i rozpryskuje po kabinie pasażerskiej.
Przeciwnicy pasów bezpieczeństwa często mówią o tym, że mogą one utrudnić wydostanie się z kabiny pasażerskiej po wypadku w razie pożaru pojazdu. I choć scenariusz jest realny, w jego niwelowaniu po pierwsze pomaga nóż do pasów. Po drugie warto pamiętać o tym, że pożary wcale nie są częste. Jak wskazują statystyki jedynie 0,5 proc. wypadków drogowych wiąże się z samozapłonem pojazdu. Dużo bardziej realny scenariusz dotyczy już np. dachowania pojazdu lub wcześniej wspomnianej utraty przytomności przez ofiarę. Wtedy pasy bez względu na okoliczności uratują życie w czasie zdarzenia. Bez nich pasażer na ogół odnosi poważne rany lub ginie na miejscu.
Do ewentualnego wybicia szyby w pojeździe i przecięcia pasów konieczny jest młotek i nóż ratowniczy. Przyrządy tego typu przyjmują różne formy. Czasami wyglądają jak niewielkie młoteczki z zagłębieniem i ostrzem (lub np. breloki), a czasami bardziej przypominają klasyczne scyzoryki. W ich przypadku podstawowe kwestie są jednak dwie. Po pierwsze muszą to być przyrządy stworzone z myślą o przecinaniu pasów. Te są materiałowe, ale i bardzo wytrzymałe. W skrócie nie każdy nóż się sprawdzi. Po drugie powinny być umieszczone w łatwo dostępnym miejscu – a schowek na rękawiczki czy tym bardziej bagażnik takim miejscem nie jest. Najlepiej młotek i nóż przyczepić np. na podsufitce – tak, jak odbywa się to w autobusach.
Nóż do pasów i młotek do szyby nie są elementem wyposażenia obowiązkowego w przypadku samochodów osobowych. Mimo wszystko kierowca powinien wyposażyć w te przyrządy auto. I choć w bezpieczeństwo warto inwestować i nie należy na nim oszczędzać, wydatek w tym przypadku będzie raczej symboliczny. Przyrządy w sklepie motoryzacyjnym lub większym markecie kosztują już kilkanaście złotych i często przyjmują formę wygodnych do stosowania breloków. Dopiero wybór mocno zaawansowanego noża ratowniczego będzie oznaczać wydatek sięgający 50 czy 100 zł.