Co to jest "efekt kangura"? Na pewno go znasz z polskich dróg

W dzisiejszym materiale zajmiemy się efektem kangura. Tak, nazwa wydaje się tajemnicza. Jesteśmy jednak więcej niż pewni, że mechanizm ten stosujesz także i ty w czasie jazdy.

Więcej na temat zwyczajów polskich kierowców przeczytasz też w serwisie Gazeta.pl.

Okolice 2003 roku – dokładnie wtedy na polskich drogach zaczął pojawiać się efekt kangura. Nie jest on jednak związany z międzynarodową modą czy nową moto-technologią. To też nie wynik braku umiejętności u kierowców. Efekt kangura to rodzaj najpopularniejszej reakcji kierowców na... obecność fotoradaru na drodze. O co tu tak właściwie chodzi? O mechanizm, który pewnie także i ty stosujesz w czasie jazdy samochodem.

Zobacz wideo 214 km/h na drodze S3. 2500 zł mandatu kobieta zapłaciła kartą na miejscu

Efekt kangura: co to oznacza?

Efekt kangura polega na tym, że kierowcy widząc znak informacyjny D-51 "Kontrola prędkości", zaczynają intensywnie hamować. Zwalniają do tego stopnia, że w momencie pojawienia się na wysokości pomarańczowego masztu fotoradaru mają prędkość niższą od dopuszczalnej na danym odcinku. Gdy jednak pomarańczową puszkę miną, zaczynają ponownie zwiększać prędkość – i na ogół również robią to dość intensywnie.

Hamujemy przed radarami i... zaraz przyspieszamy

Zjawisko zauważył nawet operator systemu Yanosik. Według analiz pochodzących z roku 2021, o ile w odległości od 800 m do 650 m przed fotoradarem auta jadą szybciej o około 2 km/h niż obowiązującego limit, o tyle już 500 m przed masztem zwalniają poniżej tego limitu – często do zaledwie 30 km/h. Prawie na wysokości samego masztu Yanosik zauważa już tendencję do przyspieszania. Kierowca wraca na ogół do prędkości początkowej już jakieś 100 do 200 metrów za fotoradarem.

Mocne hamowanie jest obecnie powodowane wysokimi mandatami. A o nowych mandatach za prędkość więcej powiemy w materiale z linku poniżej.

Radar to punktowe spowolnienie. W tym sensie urządzenia działają

No dobrze, ale tak właściwie to efekt kangura jest dobry czy zły? Oczywiście szkoda, że efekt spowolnienia ruchu nie ma skutku bardziej długofalowego. Wiadomo, że za radarem kierowcy przyspieszą. Szkoda, że nie do niższej wartości prędkości niż przed radarem. Z drugiej strony już od początku wiadomo było, że skutek działania fotoradarów będzie raczej punktowy – i z tego punktu widzenia tak naprawdę można ogłosić sukces. Szczególnie że fotoradary powinny być stawiane w naprawdę niebezpiecznych punktach – w okolicy szkół czy miejsc o dużej ilości wypadków. Mają dzięki temu redukować ilość zdarzeń drogowych.

Mniejsza prędkość na dłuższym odcinku? Nie radar a pomiar kaskadowy

Oczywiście jest coś, co można zrobić, aby skutek działania fotoradarów był bardziej długotrwały. A metoda ta nazywa się pomiarem kaskadowym. Kawałek za fotoradarem wystarczy ustawić patrol policji dokonujący stacjonarnego pomiaru prędkości. Kaskadowy pomiar należałoby jednak systematycznie powtarzać. Tylko wtedy w pamięci kierowców często jeżdżących danym odcinkiem zapisze się ta informacja i tylko wtedy przestaną oni przyspieszać zaraz po przejechaniu obok pomarańczowego masztu.

W przypadku minięcia fotoradaru warto uważniej dociskać pedał gazu. Pomiar kaskadowy nie jest bowiem mechanizmem wymyślonym przez nas na potrzeby tego tekstu, a naprawdę stosowanym przez policję w całej Polsce.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.