O oszustwach handlarzy i metodach zakupowych kierowców opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.
Ostatnie dwa lata są bardzo dziwnym okresem na rynku samochodowym. Bo choć w momencie wybuchu pandemii sprzedaż na rynku wtórnym i pierwotnym dosłownie zapikowała, niedługo potem ponownie zaczęła rosnąć. Dziś nie tylko aut używanych w ofertach jest więcej, ale i stały się one droższe. A to tworzy szerokie pole do popisu dla handlarzy, który "optymalizując" ofertę, są w stanie spotęgować zyski. Na co zwrócić uwagę podczas oględzin samochodu używanego? O tym w dalszej części tekstu.
Uwaga to słowo klucz. Tylko w jego przypadku można mówić o wyborze dobrego auta używanego. Przykład? Spotawheel odkupuje auta używane i sprzedaje nowym nabywcom. Ale taką drogę przebywa zaledwie 5 proc. wszystkich samochodów, które są sprawdzane przez specjalistów firmy. A to najlepszy dowód słabej kondycji rynku wtórnego w Polsce.
Choć od kilku lat w Polsce można karać handlarzy cofających liczniki więzieniem, proceder wcale nie zanikł. Niski przebieg zawsze był i będzie afrodyzjakiem dla kupujących. A to nie koniec, bo niski przebieg oznacza też wyższą cenę – a więc i wyższy zarobek dla sprzedającego. Aby rozpoznać zmianę wartości drogomierza, warto przyjrzeć się elementom wykończenia wnętrza, a w szczególności kierownicy, tapicerce foteli czy przełącznikom. Znaczenie ma też stan lakieru czy np. zmatowiałe lampy.
Warto pamiętać o tym, że dziś kierowca kupując auto używane, nie jest skazany wyłącznie na oględziny. Realność przebiegu można ocenić też na podstawie historii pojazdu. "Aby samodzielnie sprawdzić historię pojazdu wystarczy znać numer VIN i skorzystać z np. z państwowej internetowej bazy danych CEPiK. Niestety, w wygenerowanym raporcie uwzględnione są wyłącznie auta zarejestrowane w Polsce. W przypadku modeli z importu znaczenie ma dokumentacja techniczna czy książka serwisowa i jej weryfikacja w ASO" – zwraca uwagę Artur Tomczyński, ekspert Spotawheel.
Załóżmy że sprzedający nie ma do auta dokumentacji serwisowej, model pochodzi z importu, a kierowca ma wątpliwości co do realności przebiegu. Co wtedy? Sytuacja cały czas nie jest bez wyjścia. Specjaliści radzą sobie i z tego typu trudnościami. A odpowiedź na pytanie o stan drogomierza przyniesie... elektronika. Przy użyciu odpowiednich narzędzi i oprogramowania można odczytać dane z różnych podzespołów i tym samym ustalić faktyczną historię pojazdu.
Cofanie liczników to jednak nie jedyny sposób nieuczciwych handlarzy na zarobek. Popularną metodą jest też sprzedaż samochodów popowodziowych. I choć auto takie można wysuszyć, potem wyprać jego wnętrze i skutecznie pozbyć się przykrego zapachu, jednego handlarz z całą pewnością nie zrobi. Nie wymieni instalacji elektrycznej, której usterki zaczną skutecznie utrudniać życie kierowcy. "Wilgoć powoduje powstawanie pleśni i zacieków, często w trudno dostępnych bądź zupełnie niedostępnych miejscach. Dlatego, aby wykluczyć, że auto jest popowodziowe, należy użyć odpowiedniego sprzętu, np. mini kamery inspekcyjnej" – mówi Artur Tomczyński, specjalista Spotawheel.
Cofnięty przebieg, historia związana z wodą lub kolizje. To te czynniki, które obniżają wartość auta i które sprawiają, że ukrywają informację o nich handlarz ma szansę na wysoki zarobek. Jak rozpoznać, że pojazd miał poważną historię wypadkową? Symptomów jest wiele – złe dopasowanie elementów wyposażenia samochodu, korozja, różna grubość oraz inny odcień lakieru na karoserii. Należy jednak pamiętać o tym, że choć wiele rzeczy możemy dostrzec gołym okiem, są w Polsce warsztaty, które naprawdę dobrze potrafią kamuflować naprawy powypadkowe. Tylko wprawny mechanik dostrzeże wtedy nieprawidłowości. I takiemu mechanikowi warto zapłacić za pomoc.