Więcej na temat legislacyjnej wojny między kierowcami a wydziałami komunikacji opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.
W lipcu 2018 roku w wydziałach komunikacji pojawiła się możliwość wyboru małych tablic rejestracyjnych. Skąd ten pomysł? Legislatorzy pomyśleli o właścicielach pojazdów sprowadzonych z USA i Japonii. Auta te mają wgłębienia w zderzakach konstrukcyjnie przeznaczone do stosowania małych oznaczeń. Duże należało zatem wygiąć w zgodzie z kształtem wgłębienia, co prowadziło do ich uszkodzenia.
Bardzo szybko okazało się, że informacja mówiąca o pojawieniu się małych tablic rejestracyjnych spodobała się nie tylko kierowcom samochodów amerykańskich. Przypadła do gustu też tzw. estetom. Pisząc o estetach mamy na myśli osoby, które nie chciały żeby duża tablica rejestracyjna "szpeciła" przód ich auta. W efekcie narodził się nowy mechanizm. Kierowcy składając wniosek o rejestrację kłamali, że w ich autach jest zmniejszone miejsce konstrukcyjne służące do montażu tablic i w ten sposób dostawali małe tablice.
No dobrze, ale w czym tak właściwie tkwi problem? Mała tablica rejestracyjna oznacza mniejszą ilość znaków. Pojawia się na niej litera wskazująca na województwo i trzy znaki dodatkowe. To oznacza zdecydowanie mniejszą pulę numerów niż w przypadku standardowych tablic. Urzędnicy dość szybko zwrócili uwagę na proceder, a więc legislatorzy postanowili się z nim rozprawić. I do tego doszło dokładnie 4 grudnia 2020 roku. Od tego dnia nie musimy rejestrować pojazdu w miejscu zamieszkania, a do tego samochód, który ma wnękę na dużą tablicę rejestracyjną, a zamontowaną małą, nie przejdzie badania technicznego.
Problem z przeglądem jest potężny. Bo żeby samochód mógł uzyskać pozytywny wynik badania, kierowca najpierw musi iść do urzędu i wyrobić standardowe numery rejestracyjne. Bez tego diagnosta nie ma możliwości zrobienia adnotacji w bazie CEPiK o pozytywnym wyniku przeglądu technicznego. A nawet jeżeli złamie przepisy i samochód przez inspekcję przepuści, ryzykuje konsekwencjami włącznie z odebraniem licencji diagnosty.
Zastosowanie małych tablic rejestracyjnych w samochodzie, który jest przystosowany do dużych, rodzi też konsekwencje w czasie kontroli drogowej. Kierowca straci dowód rejestracyjny, a do tego dostanie 300 zł mandatu. I podczas wlepiania grzywny policjanci nie będą musieli kreatywnie poszukiwać zapisu. W nowym taryfikatorze wykroczenie zostało zapisane wprost.
Sytuacja z małymi tablicami rejestracyjnymi powinna się stać oczywista. Są przepisy regulujące przypadki, w których są konieczne i sankcje za ewentualne oszustwa. Niestety Polska to kraj wszechobecnej falandyzacji prawa. A to sprawia, że kierowcy zawsze poszukują luk. Nie inaczej stało się i w tym przypadku. Tworzą zatem zaślepki czy też blendy, które niejako imitują konstrukcyjnie zmniejszone miejsce na tablice rejestracyjne. A to pozwala im na dalsze stosowanie zmniejszonych oznaczeń.