Wjechałem w kałużę i coś jest nie tak z autem. Usterka alternatora, a nawet silnika

Kierowca siedzący w kabinie auta jest osłonięty przed działaniem wody. To jednak nie oznacza, że powinien radośnie przejeżdżać przez każdą napotkaną kałużę. Samochód mimo wszystko nie lubi wody. Bo ta powoduje szereg poważnych usterek.

Kwestie związane z eksploatacją samochodu poruszamy również w serwisie Gazeta.pl.

Pogoda w Polsce nie jest mocno sprzyjająca dla kierowców. I pomijając silne podmuchy wiatru, dużym zagrożeniem jest odwilż. W czasie plusowych temperatur zaczyna topnieć śnieg, który napadał zaledwie kilka dni temu. W efekcie przy drogach pojawiają się głębokie kałuże. Po przejechaniu przez takie rozlewisko wokoło auta pojawiają się efektowne rozbryzgi. Lepiej jednak unikać tego. Bo skutkiem wjechania w kałużę może się też stać uszkodzenie samochodu.

Zobacz wideo Testujemy Jeepa Compassa. Z wtyczką i znaczkiem 4xe

Woda może uszkodzić alternator i instalację elektryczną

Po wjechaniu w kałużę woda jest dosłownie rozbryzgiwana spod kół. Pod dużym ciśnieniem dostaje się zatem we wszystkie szczeliny. Pół biedy jeżeli producent przygotował pojazd na taką sytuację. Gorzej jednak, gdy auto ma historię powypadkową i zostało naprawione niskobudżetowo lub ma np. popękane nadkola. To może oznaczać zalanie instalacji elektrycznej – a w tym nawet przemoczenie komputera sterującego pracą silnika. Skutki zalania mogą nie ujawnić się od razu, ale będą mocno odczuwalne. Zalana instalacja elektryczna będzie raczyć kierowcę kolejnymi informacjami o nieistniejących błędach czy usterkach.

Problem jest o tyle duży, że o ile z wymianą sterownika silnika nie powinno być problemu (wystarczy kupić nowy i zaprogramować go), o tyle ze znalezieniem drobniejszych źródeł zwarć nie będzie już tak łatwo. Pod maską znajdują się często dziesiątki metrów przewodów. Co więcej, zalanie może też oznaczać np. problem z dostępem do prądu. Bo zdarza się np., że pod wpływem działania wody, pęka obudowa alternatora. W takim przypadku całkowicie ustaje ładowanie akumulatora.

Woda w dolocie? Silnik zaraz zgaśnie...

Zalanie instalacji elektrycznej bez wątpienia nie jest scenariuszem optymistycznym. To jednak i tak nie najbardziej bolesny skutek dynamicznego wjechania w głęboką kałużę. Może się bowiem okazać, że rozbryzg wody będzie na tyle mocny, że ta trafi do układu dolotowego (który zaciąga powietrze często spod zderzaka), a później komory spalania. W takim przypadku silnik zgaśnie i nie będzie chciał odpalić. Skutek? Lawetowanie pojazdu do warsztatu i na ogół generalny remont silnika kosztujący kilka tysięcy złotych.

Po wyjeździe z kałuży krzywią się tarcze hamulcowe

Woda może też uszkodzić np. przepływomierz powietrza, co skończy się trybem awaryjnym pracy silnika lub komunikatami ostrzegawczymi na ekranie komputera pokładowego. Poza tym wjechanie w kałużę może też doprowadzić do wykrzywienia tarcz hamulcowych. Elementy cierne, które zostały mocno rozgrzane w czasie hamowania, po kontakcie z zimną wodą zostaną nagle schłodzone. Doznają szoku termicznego i zwichrują się. Usterkę da się zdiagnozować w czasie hamowania – pojawią się wibracje, a w skrajnym przypadku nawet szarpanie kołem kierownicy.

Podczas szybkiego przejeżdżania przez kałużę ciśnienie wtryskiwanej spod kół wody może być na tyle duże, że uszkodzi nadkole, a także takie elementy jak spojlery czy dyfuzory. Na pozór naprawa prosta. W praktyce elementy takie często okazują się bardzo drogie w zakupie.

Woda pod kołami, czyli aquaplaning w natarciu

Uszkodzenie silnika to jedno. Drugą kwestią jest aquaplaning. W przypadku zbyt dużej prędkości podczas wjazdu w kałużę może się okazać, że opony nie będą w stanie odprowadzić nadmiaru wody. W efekcie między kołem a asfaltem pojawi się tzw. poduszka wodna, a samochód wpadnie w poślizg – zupełnie jakby poruszał się po lodzie. To niezwykle niebezpieczne!

A więc przejeżdżać przez kałużę czy nie?

Kałuż na drodze lepiej unikać. Gdy pojawiają się po prawej stronie, najlepiej omijać je dojeżdżając do osi jezdni. Jeżeli przebiegają przez całą drogę, warto upewnić się że nie są zbyt głębokie. I scenariusz ten wcale nie jest czysto potencjalny. A żeby się o tym przekonać, wystarczy przejrzeć zdjęcia samochodów postawionych w zagłębieniach terenu i często zalanych pod dach silnymi opadami deszczu. Oczywiście przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa przez kałużę nawet głęboką da się przejechać – kierowca musi zredukować prędkość i uważać na falę tworzącą się przed maską. To jednak powinno być traktowane jako ostateczność.

Podczas brodzenia w głębokiej kałuży zalany może zostać katalizator i filtr cząstek stałych. Co gorsze, w wyniku nieszczelności woda może się dostać do wnętrza skrzyni biegów czy dyferencjału. A to będzie "śmiertelne" dla tych mechanizmów.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.