Policja opublikowała na swojej stronie wiadomość o kuligu, który odbył się 25 stycznia na terenie gminy Dubiecko. Zaniepokojona osoba zgłosiła, że na terenie jednej ze szkół młody mężczyzna wozi na oponie nastolatka za swoim samochodem. Na miejsce od razu udał się patrol.
Więcej informacji z całej Polski znajdziesz na stronie głównej gazety.pl
Policjanci ustalili, że 20-letni mężczyzna wjechał audi na teren szkoły, podpiął oponę linką holowniczą do swojego auta i urządził kulig 14-letniemu znajomemu. Całą sytuację zauważyła z okna nauczycielka. Kobieta zadzwoniła na policję, mówiąc, że kiedy kierowca wszedł w zakręt, chłopiec spadł z opony, uderzając w murek. Na szczęście 14-latek nie odniósł obrażeń i nie potrzebował pomocy medycznej. Został oddany pod opiekę rodziców
- czytamy w oficjalnym komunikacie. Mimo że wszystko skończyło się tylko na strachu i niegroźnym potłuczeniu, to policjanci nie odpuścili nieodpowiedzialnemu dwudziestolatkowi. Kierowca audi będzie musiał zapłacić aż 2500 złotych mandatu.
Kierowca audi został ukarany za "stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa innych osób poza drogą publiczną". W polskich przepisach znajduje się konkretny przepis, który zakazuje kuligów na drogach. Sankcjonuje to artykuł 60 Prawa o ruchu drogowym. A dokładnie ustęp 2 punkt 4 o następującym brzmieniu:
Zabrania się kierującemu ciągnięcia za pojazdem kierującego hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego, osoby poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, osoby na sankach lub innym podobnym urządzeniu, zwierzęcia lub ładunku.
Kierowcy grozi wysoki mandat (tak jak w tym przypadku). Jeszcze ostrzej sądy traktują kierowców, którzy spowodują wypadek podczas kuligu. Jeśli dojdzie w nim do śmierci któregoś z uczestników kuligu, to realną karą jest więzienie.
Kulig to jedna z najbardziej lubianych zimowych zabaw. Nie tylko przez dzieci. Z pozoru niegroźne jeżdżenie po śniegu na sankach może w mgnieniu oka zamienić się w tragedię. Zwłaszcza, jeśli robimy to za samochodem i na publicznych drogach. Niestety, wielu kierowców się na to decyduje, nie myśląc o bezpieczeństwie uczestników kuligu.
Sanki nie są przystosowane do szybkiej jazdy za samochodem. W razie hamowania nie ma jak skutecznie ich zatrzymać - uczestnicy kuligu mogą uderzyć w ciągnące je auto, a potem wpaść na siebie. Nad sankami trudno też zapanować w zakrętach i łukach. Nawet odrobinę zbyt duża prędkość auta, a ciągnięte osoby wypadną z trasy. Na drodze publicznej mogą wpaść pod koła jadącego samochodu. Także wpadnięcie do rowu lub w drzewo może zakończyć się tragedią.