Mercedes SLR McLaren. To tylko pozorny mezalians, cz. 2

Tak jak zaplanowałem, moje pierwsze, kilkudniowe spotkanie z Mercedesem SLR McLaren przebiegło pod znakiem przygotowań do bicia rekordu inżyniera Uhlenhauta. Starałem się nabrać pewności za kierownicą i poznać trasę, którą chciałem pokonać jak najżwawiej.

Autostrada znacznie się zmieniła od lat pięćdziesiątych, a i natężenie ruchu nieco wzrosło. Uhlenhaut co najwyżej musiał uważać na nieogarniętych Amerykanów w Jeepach, nielicznych Niemców w małolitrażowych samochodzikach i nisko przelatujące ptaki drapieżne.

Interesujesz się ikonami motoryzacji? Czytaj o nich na gazeta.pl

Próbowałem szybkiej jazdy na autostradzie o różnych porach dnia, szukając optymalnej godziny na powtórzenie rekordowej jazdy Uhlenhauta na spotkanie z Fritzem Nallingerem, ale nawet o świcie warunki okazały się zbyt trudne. Nie chodzi tu absolutnie o możliwości techniczne "mojego" SLR-a, ale bardziej o nieświadomość pozostałych użytkowników drogi.

Cóż z tego, że na odcinkach pozbawionych ograniczenia prędkości chwilami rozpędzałem się do 300 km/h, jeśli rodziny w samochodach Renault Scenic diesel przesuwały się z prędkością zaledwie 70 km/h, leniwie zjeżdżając na lewy pas bez spojrzenia w lusterko... Mimo wielokrotnych prób nie udało mi się poprawić ani nawet wyrównać wyniku wielkiego inżyniera: nie ta epoka, niestety.

Czas jednak nie był wcale zmarnowany, poznawałem bowiem naturalny rytm poruszania się tego niepospolitego auta. Pierwszym atakowanym przez nie zmysłem był niewątpliwie słuch. Basowe tony dochodzące do uszu kierowcy przywodziły na myśl przedwojenne Mercedesy SSK i SSKL albo wokalistę w tylnym rzędzie chóru śpiewającego gospel w amerykańskim kościele.

Mercedes SLR McLaren.
Mercedes SLR McLaren. fot. Dieter Rebmann

Mercedes SLR McLaren. Z jego wydechem trzeba uważać na pieszych

W mieście ciężki grzmot, odbijający się od murów, atakował przechodniów, którzy nawet czasem nerwowo podskakiwali, a potem długo wisiał w rozedrganym powietrzu, zmieniając barwę zgodnie z prawem Dopplera. Gdy zatrzymywałem się na światłach, nieuważni piesi, którzy niefortunnie zatrzymali się na wysokości rur wydechowych, umieszczonych tuż za przednim kołem, odskakiwali w przestrachu, gdy strumień gazów wylotowych ruszającego z miejsca auta wachlował nogawkami ich spodni. Teoretycznie, gdyby ktoś stał za blisko i za długo, możliwe były nawet oparzenia skóry wokół kostek. Wszystko dlatego, że zwykli śmiertelnicy nie spodziewali się gorącego wydechu właśnie w tym miejscu.

Na autostradzie, przy olbrzymich prędkościach, SLR McLaren zachwycał stabilnością kierunkową. Do takiej jazdy był zbudowany. Potężne hamowania awaryjne, wymuszane przez nieuważnych kierowców wymienionych wcześniej ślamazarnych minivanów, wzbogacał dodatkowo widok podnoszącego się raptownie tylnego spoilera w lusterku wstecznym.

Tak jak w eksperymentalnych wersjach pierwotnego, wyścigowego 300 SLR, i tutaj zamontowano hamulec aerodynamiczny. W rejonach w pobliżu prędkości maksymalnej docenić mogłem pracę inżynierów Mercedesa i McLarena, nieobecna była nerwowość zachowań wozu, którą znałem z innych szybkich, lecz słabiej dopracowanych superaut z tego samego okresu.

Siła ciągu silnika była niewiarygodna, wciśnięcie prawego pedału uwalniało tsunami momentu obrotowego, które zdawało się nie mieć końca. SLR rozpędzał się od prędkości autostradowych ku maksymalnej tak, jak zwykłe auta rozpędzają się ze startu stojącego. Gdy auto pojawiło się na rynku, dziennikarze (influencerów wtedy nie było) zgodnie krytykowali rzekomo zbyt powolne zmiany biegów 5-stopniowej automatycznej skrzyni, notabene tej samej, którą producent stosował w Maybachu i modelu S600, odpornej na 1000 Nm momentu obrotowego.

Mercedes SLR McLaren.
Mercedes SLR McLaren. fot. Dieter Rebmann

Mercedes SLR McLaren. Jego skrzynia biegów nie musi być szybka

Zbyt powolne? Nikt z tych gości nie rozumiał tak do końca, do czego służy skrzynia biegów... Mówiąc w uproszczeniu, dba ona o to, by bez względu na prędkość postępową pojazdu, jego silnik stale pracował w optymalnym zakresie obrotów. W silnikach, które wytwarzają mało momentu obrotowego, a nadto wytwarzają go w wąskim zakresie obrotów, histerycznie szybka zmiana przełożeń (i duża liczba biegów) są niezbędne dla uzyskania godziwych osiągów.

W tym samochodzie żadna histeria potrzebna nie jest. Zamiast zmieniać biegi tam i z powrotem bez rzeczywistej potrzeby, niczym handlowiec w służbowym aucie z DSG, można zostać na wyższym biegu, przejechać zakręt prawidłowo i szybko, a na wyjściu skorzystać z momentu obrotowego wielkiego silnika. Szpanowanie szybkimi zmianami biegów podczas paradnej jazdy modnymi ulicami to poniżej godności kierowcy SLR-a.

A na torze wyścigowym o sprawności auta decyduje nie to, jak szybko zmienia biegi jego przekładnia, tylko to, jak krótki jest rzeczywisty czas przejazdu okrążenia. Przy pewnej dozie umiejętności SLR radził sobie na torze całkiem kompetentnie, co wcale nie jest do końca oczywiste w przypadku superaut z początków XXI wieku.

Właśnie, superauto. Czy SLR jest nim w istocie? Według mnie tak, bo oprócz szokującego wyglądu i wybitnych osiągów wykazać się może podstawową bodaj cechą odróżniającą supersamochody od aut po prostu szybkich: umie wywołać strach u kierowcy i to w dowolnym momencie. Przy jeździe powolnej oraz szybkiej, ale na suchej nawierzchni, zachowuje się wzorowo, chyba że kierowca zrobi coś wybitnie głupiego i zdestabilizuje wóz.

Mercedes SLR McLaren.
Mercedes SLR McLaren. fot. Piotr R. Frankowski

Mercedes SLR McLaren. Mimo układu ESP jazda w deszczu to wyzwanie

Samochód ma ESP z jednym zaledwie trybem pracy: działa, albo nie działa. Próżno tu szukać modnych dziś trybów ułatwiających driftowanie. Ale... momentu obrotowego było tak dużo i dostępnego na niskich obrotach na każdym biegu, że nawet przy załączonym ESP jazda w deszczu stanowiła mocną przygodę: nawet na czwartym i piątym biegu auto zaczynało jechać bokiem i biada kierowcy, który doprowadził do takiej sytuacji na wąskiej drodze zapełnionej pojazdami.

Może taki był plan konstruktorów, by zachęcić do korzystania z SLR-a wyłącznie ludzi z wyobraźnią i talentem do jazdy? Na śliskiej nawierzchni naprawdę wszystko zależało od szofera, a nie od programisty. Mimo ESP można było zakończyć przejażdżkę w rowie.

Ale samochód nagradzał uważnych jeźdźców, którzy sterowali nim poprzez płynne, gładkie ruchy, a bezlitosną karę wymierzał tym, którzy zaczynali się z nim szarpać, zmuszając zawieszenie do nieprzyzwoitych wahań. Tu leży źródło legendy o rzekomo "niepoprawnym" zachowaniu Mercedesa SLR McLaren na drodze. Cóż, samochód ten zwyczajnie nie był i nie jest idiotoodporny.

Rozwagi wymagały też hamulce, albowiem w wozie tym zamontowano elektrohydrauliczny system Sensotronic, z którego po pewnym czasie Mercedes zrezygnował w prawie wszystkich modelach oprócz Maybacha i SLR-a: koszty przeprojektowania tych małoseryjnych aut byłyby zbyt wysokie.

Mercedes SLR McLaren.
Mercedes SLR McLaren. fot. Piotr R. Frankowski

Mercedes SLR McLaren dostarczył wiele pamiętnych chwil

Przy jeździe z małą prędkością, precyzyjne modulowanie siły hamowania sprawiało ogromne problemy (co wynikało z konstrukcji systemu), za to hamulce świetnie sprawdzały się przy jeździe z hamowaniem o charakterze wyczynowym, bardzo mocnym i bardzo późnym. Kwestia przyzwyczajenia. Same tarcze, metalowo-ceramiczne, sprawowały się rewelacyjnie.

Fabryczne radio z nawigacją? Wolałem słuchać silnika, a nawigacja z maleńkim wyświetlaczem do niczego się nie nadawała. Wyraźnie zaprojektowano ten samochód dla ludzi, którzy wiedzą, dokąd jadą. Moje pierwsze jazdy po Stuttgarcie i okolicach zawierały także elementy humorystyczne, wyścig na pozbawionym ograniczeń odcinku autostrady z Astonem Martinem, w którym pasażerka ewidentnie non stop krzyczała na kierowcę, nocne spotkanie z parą eleganckich bywalców teatru, którzy nie mogli zrozumieć, jak Polak może w Niemczech użytkować taki samochód oraz również nocne rozmowy z grupą młodych Turków, którzy zachwyceni wozem, zadawali mi tysiące pytań. Pamiętne chwile.

W następnym artykule opowiem o przygodach z Mercedesem SLR McLaren w wersji Roadster.

Mercedes SLR McLaren
Mercedes SLR McLaren fot. Dieter Rebmann
Więcej o: