Leciał bokiem na oczach policji. Ale teraz to jego najmniejszy problem

Kierowca mitsubishi wszedł w kontrolowany poślizg na oczach policji, za co oczywiście został zatrzymany. Po sprawdzeniu go w bazie okazało się, że konsekwencje za "driftowanie" na publicznej drodze to najmniejszy z jego grzechów.
Zobacz wideo Karolina Pilarczyk: "Na zawodach muszę z prędkością 160 km/h dojechać na milimetry do ściany, ocieram się o drzwi przeciwnika. To walka gladiatorów."

Pierwsze od lat śnieżne i mroźne święta zaowocowały wysypem na drogach kierowców, którzy na zakrętach lub parkingach trenują jazdę bokiem. Takie wyczyny - przynajmniej na publicznych drogach - do bezpiecznych nie należą, dlatego policja zasypuje nas wiadomościami o kolejnych kierowcach zatrzymanych za ślizganie się na śniegu.

"Driftował" na oczach policji

Tym razem udało się zatrzymać kierowcę mitsubishi, który niezbyt przejmował się obecnością policji lub w ogóle nie zauważył radiowozu. Do zdarzenia doszło w Wigilię, jednak film pokazujący "wyczyn" kierowcy pojawił się w sieci dopiero w tym tygodniu.

Kierowca mitsubishi skręcając w prawo pozwolił sobie na odrobinę zabawy wprowadzając auto w kontrolowany poślizg. Nie udało mu się go do końca opanować, bo podczas jazdy bokiem auto niezbyt mocno uderzyło tylnym kołem o krawężnik. Kierowca wyszedł jednak z opresji i pojechał dalej. A zaraz za nim olsztyńska drogówka (ale już z pełną przyczepnością).

 

Po sprawdzeniu kierowcy w bazie okazało się, że wprowadzanie auta w poślizg na publicznej drodze dla zabawy to najmniejszy z jego grzechów. Funkcjonariusze ustalili, że ma obecnie sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ponadto auto, którym jechał nie zostało dopuszczone do ruchu.

Za niebezpieczną jazdę oraz prowadzenie auta nie dopuszczonego do ruchu mężczyzna dostał dwa mandaty karne. Znacznie poważniejsze konsekwencje grożą mu za złamanie sądowego zakazu. Jeśli wymiar sprawiedliwości skłoni się ku najbardziej surowej karze, najbliższe pięć zim spędzi z dala od swojego auta - za kratkami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.