Automobilklub Francji zamknięty dla dyrektorek Peugeota i Renault. "To się nie zmieni, dopóki jestem prezesem"

Automobilklub Francji ma 126 lat i pod pewnymi względami nie zmieniło się w nim nic od momentu założenia. Do tej pory jego członkiniami nie mogą być kobiety. Prezes klubu twierdzi, że to kwestia tradycji.

Automobilklub Francji został założony w 1895 roku, kiedy rodziła się motoryzacja. Nazywany w skrócie L'Auto ma siedzibę w wystawnej rezydencji w centrum miasta. Jej okna patrzą na Place de la Condorde, a obok stoi pięciogwiazdkowy Hotel de Crillon. Swoją strukturę i zasady L'Auto wzorował na słynnym Automobilklubie Królewskim z Londynu, jednak ten zmienił statut w 1999 roku. Prezes francuskiego obstaje przy swoim.

Szukasz motoryzacyjnych wiadomości ze świata? Znajdziesz je na gazeta.pl

Problemy wizerunkowe autoklubu z Paryża rozpoczęły się, gdy prezeskami francuskich koncernów zostały kobiety. Tradycją było przyjmowanie w poczet honorowych członków szefów wszystkich dużych firm z branży motoryzacyjnej.

W 2021 roku prezeską Peugeota została Brytyjka Linda Jackson, a w zarządzie Michelina są cztery kobiety. Jeszcze wcześniej, na początku 2020 r.,  kiedy Carlos Ghosn uciekł do Libanu w futerale na kontrabas, obowiązki prezesa zaczęła pełnić Clotilde Delbos. Od kiedy funkcję dyrektora generalnego przejął Luca de Meo, jest jego prawą ręką.

Wydaje się, że normalną czynnością byłaby zmiana jednego punktu regulaminu, który zabrania przyjmować kobiety, bo to anachroniczny i seksistowski zapis. Tymczasem 74-letni prezes Automobilklubu Francji, Louis Desanges jest temu zdecydowanie przeciwny.

To się nie zmieni, dopóki jestem szefem. Wydaje mi się, że jakieś 3/4 z dwóch tysięcy naszych członków nie chciałaby tego. Mój demokratyczny charakter na to nie pozwala. Jest wiele innych okazji, aby spotkać się z kobietami w Paryżu

- powiedział Louis Desanges

Centrum ParyżaCentrum Paryża fot. ŁK

Liberte, Egalite, Fraternite. Ale nie w automobilklubie

Później dodał, że ewentualnie mógłby rozważyć przyznanie ich takich samych praw, jakie mają żony aktualnych członków automobilklubu, ale nawet to byłoby precedensem. To chyba bez znaczenia, bo żadna z zarządzających największymi francuskimi firmami kobiet nie zareagowała na tę propozycję.

Dylematy moralne zagrzebanego w XIX-wiecznej tradycji prezesa klubu skończyły się, gdy po kilku miesiącach szefem Renault został Luca de Meo, który jest mężczyzną. Ale i tak sytuacja pozostaje kuriozalna, zwłaszcza w kraju, którego motto brzmi: "wolność, równość, braterstwo". W zarządach motoryzacyjnych firm i na stanowiskach dyrektorskich jest i będzie coraz więcej kobiet.

Desperacka obrona archaicznego zapisu, który nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia to przykład dyskryminacji, która wciąż jest obecna w branży motoryzacyjnej. Dlatego, zanim ktokolwiek napisze, że kobiety mają w niej równe szanse i tak samo dobry start jak mężczyźni, powinien się dobrze zastanowić, czy to prawda.

"Istnienie takiego klubu, który utknął w XIX wieku i jest zamknięty dla kobiet, umniejsza wszystkie wysiłki podejmowane przez branżę, aby otworzyć się na kobiety" - skomentowała sprawę prezeska stowarzyszenie Women and Vehicles in Europe, Elisabeth Young.

Paryż przy Place de la CondordeParyż przy Place de la Condorde fot. ŁK

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.