Nie da się ukryć, że Toyota nie słynie raczej z produkcji samochodów elektrycznych (zasilanych z baterii). Ba, firma wręcz unika takich aut. Stawia raczej na silniki spalinowe, hybrydy oraz pojazdy wodorowe (czyli elektryczne, ale zasilane dzięki reakcji wodoru z tlenem).
Teraz jednak Toyota złożyła bardzo zaskakującą deklarację. Koncern zapowiedział, że do końca tej dekady zaprezentuje aż 30 modeli samochodów elektrycznych z logo Toyoty oraz pod marką Lexus. Co więcej, japońska marka luksusowych samochodów ma też od 2035 roku sprzedawać wyłącznie pojazdy elektryczne.
Symbolem elektrycznej przyszłości Lexusa ma być z kolei elektryczny potwór, który na rynku pojawi się w nieokreślonej bliżej przyszłości. Na razie dostaliśmy jedynie szczątkowe informacje na temat konceptu, który robi ogromne wrażenie. Są też pierwsze grafiki, na których koncept jest widoczny.
Stylistyką samochód ma nawiązywać do Lexusa LFA, który trafił do produkcji 11 lat temu. Będzie bardzo nisko zawieszony i piekielnie szybki. Technologicznie będzie jednak czerpał garściami z tego, co dają dzisiejsze technologie. Auto będzie zatem zasilane prądem z baterii i do 100 km/h ma rozpędzać się w maksymalnie 2 sekundy, czyli szybciej niż większość dzisiejszych supersamochodów. Co więcej, nowy potwór Lexusa miałby mieć ok. 640 km zasięgu.
I na tym niestety informacje się kończą. Koncepcyjny supersamochód Lexusa na razie nie został nawet nazwany. Nie wiadomo też, kiedy moglibyśmy spodziewać się w sprzedaży takiego auta. Powinien się jednak pojawić jeszcze do końca tej dekady.
Więcej o motoryzacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl