Poszerzyli strefy płatnego parkowania. Straż miejska poluje na cwaniaków

Na drogach polskich miast trwa odwieczna walka między miejskimi a drogowymi cwaniakami. Polem bitwy są strefy parkowania, a orężem kary i podstępne wybiegi. Tą walkę przerwać można w jeden sposób. Cały czas przypominając zasady parkowania.

Więcej porad związanych z przepisami drogowymi znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.

Dziś praktycznie każde większe miasto posiada strefę płatnego parkowania. I stawki wyglądają raczej mało atrakcyjnie. Dla przykładu w Warszawie tylko za pierwszą godzinę trzeba zapłacić 3 zł i 90 gr. Druga godzina kosztuje już 4,6 zł, trzecia 5,5 złotego i każda kolejna od czwartej 3,9 zł. To oznacza, że właściciel auta stojącego cztery godziny musi zapłacić za parking prawie 18 zł – mniej więcej tyle, ile wyda na dużą kawę w modnej kawiarni. Czy za parkowanie można nie zapłacić? Oczywiście, ale wtedy kierowca ryzykuje karą wynoszącą 250 zł. Interes jest zatem słaby.

Zobacz wideo Uprawnienia straży miejskiej względem kierowców

Płatne parkowanie jest eko? Ekonomicznie uzasadnione chyba!

W czystej teorii strefy płatnego parkowania powstały po to, aby "zwiększyć rotację aut parkujących w miastach". I choć slogan rzeczywiście wygląda szczytnie, nietrudno uwierzyć że ważnym aspektem są też wpływy do miejskiego budżetu. A to sprawia, że od lat trwa wojna między cwaniakami drogowymi a cwaniakami z... ratusza. Strefy płatnego parkowania są systematycznie rozszerzane. To jednak tylko pierwszy ze sposobów potęgowania "zysków".

Opłaty są sprawdzane kamerą. Ale kamera nie widzi wszystkiego...

Miasta bardzo dużo środków wydają również na wzmożone kontrole. Bo kontrola oznacza mniejszą ilość aut parkujących na lewo i jeszcze większe wpływy. Na ciekawy pomysł wpadła np. Warszawa. Tam wnoszenia opłat za parkowanie pilnuje Nissan Leaf wyposażony w kamery. Sprawdza numery rejestracyjne pojazdów i pozwala na zdalne wystawianie mandatów. I gdy wszystkim się wydawało, że laur drogowego cwaniaka należy się stołecznemu ratuszowi, nagle bank rozbili kierowcy...

Samochód ZDM z urządzeniem do fotografowania pojazdów stojących w strefie płatnego parkowaniaSamochód ZDM z urządzeniem do fotografowania pojazdów stojących w strefie płatnego parkowania Fot. Jedrzej Nowicki / Agencja Wyborcza.pl

Prowadzący dość szybko wyśledzili, że Leaf wyposażony w kamery rzeczywiście patroluje ulice, ale ma system skonstruowany w taki sposób, że kontroluje on wyłącznie te miejsca parkingowe, które są legalne – czyli oznaczone jako przestrzeń parkingowa. Nie przygląda się bramom, trawnikom, chodnikom, przejściom dla pieszych czy skrzyżowaniom. A skoro tam mandatu za brak opłaty za parkowanie dostać nie można, motoryzacyjni racjonalizatorzy postanowili zacząć korzystać z tej możliwości.

Kary za brak opłaty nie ma. Mandat i holowanie jednak jest.

Znalezienie takiej luki wymagało od kierowców całej masy sprytu. Niestety z cwaniactwem bywa tak, że nie zawsze jest ono wszechstronne. I nie inaczej stało się także w tym przypadku. Bo tak, kierowca pojazdu zaparkowanego w bramie czy na chodniku rzeczywiście nie dostanie mandatu za brak opłaty parkingowej. Za złe parkowanie może już jednak zostać ukarany. Mandat wyniesie od 100 do 300 zł. Poza tym oznacza 1 punkt karny oraz możliwość... odholowania. A to już za kilka dni – bo po styczniowej podwyżce – będzie oznaczać opłatę wynoszącą 588 zł.

Uniknięcie 3,9 zł opłaty za parkowanie może kosztować kierowcę nawet 888 zł i kilka godzin starania się o odzyskanie auta. Naprawdę warto?

Gdzie można parkować samochód w mieście?

Jeżeli chodzi o podsumowanie tego tekstu, to chyba może być tylko jedno. Warto jeszcze raz wskazać miejsca, w których kierowca może zaparkować pojazd. Dziś w miastach ruch jest organizowany w taki sposób, że są to przede wszystkim specjalne strefy parkingowe wskazane znakiem D-18 "Parking". Poza tym kierowca po wniesieniu opłaty i bez większych konsekwencji może zatrzymać swój pojazd:

  • na poboczu, gdy pozwala na to przerywana linia krawędziowa,
  • na chodniku, ale pod warunkiem że pozostawi pieszym więcej niż 1,5 metra przejścia, a do tego jego pojazd ma DMC wynoszące maksymalnie 2,5 tony,
  • w odległości większej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych, przejazdu dla rowerzystów, skrzyżowania, przejazdu kolejowego lub tramwajowego,
  • w odległości większej niż 15 metrów od przystanku autobusowego lub tramwajowego, ewentualnie wysepki wyznaczonej na jezdni,
  • przy krawędzi jedni pod warunkiem, że na danym odcinku nie obowiązuje znak B-35 "Zakaz postoju" lub B-36 "Zakaz zatrzymywania się".
Więcej o:
Copyright © Agora SA