W serwisie Gazeta.pl umieszczamy też szereg motoryzacyjnych poradników dotyczących aspektów eksploatacyjnych i prawa drogowego.
Data w kalendarzu zaczyna dobijać do połowy grudnia. A to oznacza, że weekendowe zakupy mogą się stać... koszmarem. Z pewnością wszyscy – identycznie jak i ty – wpadli na pomysł, aby zrobić świąteczne zakupy "na spokojnie" w weekend. W efekcie nie tylko w galerii pojawią się prawdziwe tłumy, ale przede wszystkim jej okolice będą sparaliżowane drogowo. W takich warunkach kierowca może być zdekoncentrowany i zaaferowany. I bardzo często wykorzystać to chcą wyłudzacze pieniędzy z OC.
Wyobraźcie sobie, że jedziecie na świąteczne zakupy. Przed marketem czy galerią panuje ogromny tłok. Jako kierowca musicie obserwować zachowania innych prowadzących, pieszych, a jednocześnie szukać wolnej przestrzeni parkingowej i zaplanować manewr wjechania w nią. Taka ilość zadań do wykonania sprawia, że są pewne szczegóły, które mogą umknąć waszej uwadze – szczególnie, gdy np. delikatnie się zdenerwujecie. A wtedy kierowca pojazdu jadącego z przeciwnego kierunku ustępuje wam pierwszeństwa – migając światłami lub machając ręką.
Gdy tylko ruszacie – korzystając z "uprzejmej" postawy innego kierowcy, on wjeżdża w przód waszego samochodu, a następnie próbuje wam wmówić, że kolizja jest waszą winą... Druga metoda oszustwa dotyczy ronda. Oszust ustawia się na prawym pasie i czeka aż wy postanowicie zjechać z lewego.
W przypadku, w którym w samym miejscu na parkingu nie było kamer, a do tego kierowca nie posiada wideorejestratora, niezwykle ciężko będzie mu udowodnić swoją niewinność. Ustawienie aut, uszkodzenia i przede wszystkim zeznania "poszkodowanego" będą przemawiać przeciwko wam. A jeżeli dodatkowo będziecie się upierać przy waszej niewinności, nie tylko zapłacicie z OC za naprawę samochodu "poszkodowanego" (a właściwie to wypłatę odszkodowania), ale również dostaniecie mandat. Spowodowanie kolizji drogowej kosztuje do 500 zł i 6 punktów karnych.
Wyłudzacze odszkodowań działają często na świetnie im znanym terenie. Sprawdzają go pod kątem występowania np. monitoringu miejskiego czy sklepowego. A to odbiera oszukanemu kierowcy narzędzia służące do obrony. Czy to oznacza, że oszustwu trzeba się poddać? Nie zawsze. Warto bowiem w pierwszej kolejności poszukać np. świadków, który mogli widzieć zdarzenie. Osoby takie na ogół potwierdzą, że "poszkodowany" najpierw ustąpił pierwszeństwa, a później się rozmyślił i celowo spowodował kolizję. Oszusta w takim przypadku spotkają spore konsekwencje – mandat, a do tego regres ubezpieczeniowy.
Najlepszą metodą na drogowych oszustów mimo wszystko jest pokładowy wideorejestrator. Niewielka kamerka kosztuje często mniej niż 100 zł i jest dostępna w każdym większym markecie. Zawieszona pod wstecznym lusterkiem może jednak stanowić śmiertelną broń na oszustów. Rejestruje ona całą pokonaną przez auto drogę, a więc wyraźnie pokaże i próbę zrzucenia winy za kolizję.