Zimowe porady eksploatacyjne znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Pierwsze opady śniegu sprawiają, że biały puch może zakryć wszelkie zagłębienia w jezdni lub np. poboczu. A w takim przypadku choć przeszkoda występuje, kierowca może omyłkowo w nią wjechać. I powstaje problem. Co robią zazwyczaj prowadzący, aby wyjechać ze śnieżnej zaspy? Wrzucają jedynkę i wciskają gaz do dechy. To niestety raczej słaba metoda. Raz że w ten sposób auto zakopuje się głębiej. Dwa pod kołem powstaje wyślizgana powierzchnia, na której trudno o przyczepność. Trzy że w skrajnym przypadku koło może wykopać na tyle głęboką dziurę, że samochód zaprze się o ziemię podwoziem.
W sytuacji, w której samochód zaprze się podwoziem o ziemię, wyjechanie z zaspy może nie być możliwe. A w takim przypadku właściciela auta oswobodzić może tylko... holownik lub inny pojazd dysponujący linką holowniczą. Poza tym bezwzględnie warto unikać gazowania i półsprzęgła – bo można w ten sposób spalić sprzęgło i narobić sobie kosztów!
W sytuacji, w której auto wjedzie w zaspę i będzie miało problem z ruszeniem z miejsca, kierowca w pierwszej kolejności powinien wysiąść i wzrokowo ocenić sytuację. Dzięki temu sprawdzi jak głęboka jest zaspa i jak trudno będzie z niej wyjechać. Co może pomóc? Przede wszystkim przyczepność. Dlatego zanim prowadzący zacznie bez sensu cisnąć gaz, powinien... wrzucić bieg drugi i próbować delikatnie ruszyć z miejsca. W wielu przypadkach ta technika okazuje się skuteczna i pozwala kierowcy wyjechać bez żadnych dodatkowych środków.
W sytuacji, w której delikatne ruszenie z miejsca nie pomoże, kierowca w miarę możliwości powinien podsypać pod koła piach, ewentualnie podłożyć pod nie wycieraczki wyjęte z auta. Czasami sprawdza się też dociążenie osi napędowej – pasażerowie mogą usiąść w tym celu na błotniku. To powinno zagwarantować dodatkową porcję trakcji, a trakcja to jak wiadomo najlepsza metoda na wyjechanie z zaspy. Pomóc może też odkopanie auta. Aby to stało się możliwe, kierowca musi wozić jednak w bagażniku chociażby niewielką saperkę. Do tego podczas jej używania musi uważać, żeby nie porysować karoserii.
Kolejną techniką jest rozkołysanie nadwozia. W tym celu kierowca powinien wrzucić jedynkę i ruszyć do przodu, a zaraz później wrzucić wsteczny i podjechać do tyłu. Zmianę biegów do przodu i tyłu należy powtarzać, dopóki rosnąca amplituda bujania nie sprawi, że samochód wydostanie się ze śnieżnej pułapki. Na identycznej zasadzie wykorzystać można pomoc pasażerów lub przechodniów. Zastąpią oni układ napędowy przenoszący moc do przodu i do tyłu. Zastąpią, bo będą pchać nadwozie pojazdu.
W sytuacji, w której kierowca skorzysta z pomocy pasażerów lub przechodniów, powinni oni uważać aby nie przykładać siły do miękkich elementów nadwozia lub szyb. Środek klapy bagażnika może się wgiąć, a szyba pęknąć.
Może się okazać, że kierowcy nie uda się własnymi siłami wyjechać z zaspy. W takim przypadku nie będzie miał on wyjścia. Pozostanie wezwanie pomocy. W wyciągnięciu pojazdu ze śnieżnej pułapki może pomóc inne auto wyposażone w linkę holowniczą lub np. pojazd pomocy drogowej. O czym pamiętać? O przymocowaniu linki w punkcie z metalowym uchem dedykowanym holowaniu (w innych punktach linka holownicza może uszkodzić auto). Poza tym kluczowe jest najpierw naprężenie linki, a dopiero potem zwiększenie obrotów w aucie holującym.
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Problem z ugrzęźnięciem w zaspie jest nie tylko zmartwieniem właścicieli pojazdów przednio- i tylnonapędowych. W białym puchu utknąć potrafią też samochody posiadające napęd na cztery koła. Szczególnie jeżeli mówimy o elektronicznie sterowanym napędzie z dołączaną jedną osią. W takim przypadku gazowanie podczas wjeżdżania z zaspy również jest niezwykle groźne. Może bowiem doprowadzić do przegrzania mostów i sprzęgła wiskotycznego oraz uszkodzenia układu 4x4.