Kilkunastu kierowców zatrzymało się na środku autostrady A4. Tak bardzo zaskoczył ich brak szlabanów

Kilkunastu kierowców zamiast płynnie przejechać przez bramki zatrzymało się na samym środku autostrady. Dlaczego? Najpewniej zaskoczył ich brak szlabanów i konieczność skorzystania z e-TOLL. Ale czy brak przygotowania tłumaczy stwarzanie zagrożenia w ruchu?

Zapowiadany od wielu miesięcy przez rząd system e-TOLL wraz z początkiem grudnia stał się obowiązkowy dla wszystkich. Co prawda z systemu od ponad dwóch miesięcy obowiązkowo korzystają już kierowcy zawodowi, ale od 1 grudnia e-TOLL dotyczy już wszystkich kierowców, również tych prywatnych. Tym samym na płatnych odcinkach autostrad A2 i A4 zniknęły szlabany. 

Zatrzymują się na środku autostrady, bo zobaczyli bramki

W założeniu wprowadzenie aplikacji do opłat i usunięcie szlabanów miało na celu upłynnienie ruchu na płatnych autostradach zarządzanych przez GDDKiA. W końcu nie trzeba już zatrzymywać się na bramkach i szukać portfela, tylko przejechać dalej bez zatrzymywania się. Tyle teorii. W praktyce wcale jednak tak to nie wygląda.

Tak przynajmniej wynika z wideo opublikowanego na kanale Stop Cham na YouTube. Autor nagrania uwiecznił kamerką samochodową dojazd do bramek na autostradzie A4 (wjazd od strony Wrocławia) w ostatnią niedzielę (niemal tydzień po skasowaniu szlabanów). Spora część jadących przed nim kierowców nagle zatrzymuje się na autostradzie kilkadziesiąt metrów przed bramkami.

Problem w tym, że (poza dwoma wyjątkami) żaden z kierowców nie zadał sobie nawet trudu, aby zjechać na pas awaryjny lub przynajmniej zatrzymać się na krawędzi lewego pasa. Tak aby nie blokować ruchu innym. Zdecydowana większość jak  bez zastanowienia zatrzymała swoje auta na samym środku autostrady. Nawet nie pokusili się o włączenie świateł awaryjnych, aby poinformować nadjeżdżających kierowców o awaryjnym zatrzymaniu.

 

Ten popis bezmyślności został zapewne spowodowany zaskoczeniem, jakie wywołał brak szlabanów na bramkach autostrady. Przyzwyczajeni do szlabanów kierowcy nagle przypomnieli sobie, że od 1 grudnia obowiązkowe jest skorzystanie z e-TOLL. Zatrzymali się więc na środku autostrady, aby zainstalować aplikację, doładować konto lub - co gorsza - dopiero sprawdzić, w jaki sposób opłaca się teraz przejazd autostradą. Ba, część kierowców z niewiadomych przyczyn nawet wysiadło ze swoich aut.

Więcej o e-TOLL przeczytacie na stronie głównej Gazeta.pl

To wina e-TOLL? Najwyżej częściowa

Oczywiście nie jest wykluczone, że przynajmniej część kierowców była przygotowana, ale zatrzymała się, aby naprawić problem z aplikacją. Tysiące użytkowników od tygodni narzeka na rządową aplikację, tłumacząc że proces konfiguracji jest wyjątkowo skomplikowany, a aplikacja płata figle i nie zawsze działa tak, jak należy. W Google Play ma ona ocenę zaledwie 1,2 punktu na 5 możliwych.

Mało jednak prawdopodobne, aby tak wielu kierowcom jednocześnie aplikacja odmówiła posłuszeństwa. I na dodatek zrobiła to akurat tuż przed bramkami na A4. Najpewniej widoczni na nagraniu kierowcy zwyczajnie nie pomyśleli o zainstalowaniu programu, a może nawet nie wiedzieli, że e-TOLL został wprowadzony. Problemy z apką nie mogą tłumaczyć jednak blokowania ruchu na autostradzie i stwarzanie zagrożenia.

Możliwe też, że część kierowców nie widziała, w jaki sposób skonfigurować aplikację e-TOLL. Wiemy, że twórcy aplikacji skomplikowali ten proces, jak tylko mogli. Dziwi jednak, że kierowcy zajęli się tym dopiero stojąc na środku autostrady. Komunikaty na ekranach nad większymi drogami i tysiące artykułów w internecie przypominały o tym od miesięcy. Można było zająć się problemem jeszcze przed wyjazdem w trasę.

Warto też pamiętać, że w sytuacji, gdy rządowa aplikacja sprawia kłopoty, zawsze można skorzystać z jednego z kilku innych programów (również prywatnych), który umożliwia wykupienie cyfrowego biletu na przejazd autostradą. Zostaje jeszcze zakup papierowego biletu na stacji paliw, choć akurat ta metoda jest mocno uciążliwa, bo bilety dostępne są wyłącznie na nielicznych stacjach benzynowych Orlenu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.