Więcej porad z zakresu prawa o ruchu drogowym znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Parkowanie równoległe kiedyś było prawdziwą zmorą na egzaminie. Powód? Kierowca parkował pojazd na placu i musiał wjechać w tzw. kopertę, która była niewiele większa od samego auta. Na początku nowego millenium archaiczne zasady zostały jednak zmienione. Koperta na placu zamieniła się w parkowanie równoległe, czyli manewr wykonywany w ruchu miejskim. A w ten sposób kandydaci na kierowców zaczęli mieć do dyspozycji dużo większe przestrzenie. I choć dziś manewr nadal wywołuje popłoch, egzaminowani przestali go wykonywać na wyliczone obroty kołami. Muszą obserwować i kontrolować auto.
Sama technika parkowania równoległego jest dość prosta. W przypadku manewru wykonywanego tyłem kierujący powinien zasygnalizować manewr kierunkowskazem, a następnie zatrzymać się na wysokości auta ustawionego zaraz przed wolnym miejscem parkingowym. Następnie należy wrzucić bieg wsteczny i odpowiednio manewrując kołami oraz obserwując zachowanie się pojazdu wjechać w wolną przestrzeń. Kierowca w tym punkcie powinien pamiętać o odpowiednim ustawieniu auta – to pierwsza z zasad. Należy stanąć możliwie najbliżej krawężnika, a do tego najlepiej, aby samochód był ustawiony na środku przestrzeni parkingowej.
Ustawienie auta nie na tzw. zderzaku sprawi, że i wy, i inni kierowcy nie będziecie mieli problemu z opuszczeniem miejsca parkingowego. Wyjedziecie przy pomocy jednego płynnego manewru.
Mówiąc o pierwszej zasadzie napisaliśmy o tym, aby stanąć możliwie najbliżej krawężnika. Czemu ma to znaczenie? Powód jest prosty. Chodzi o to, aby z autami ustawionymi z przodu i z tyłu stworzyć jedną linię. Jedną linię, która jednocześnie nie będzie utrudniać ruchu pojazdom poruszającym się po danej drodze. Oczywiście kierujący musi pamiętać o jeszcze jednej zasadzie. Bo może się okazać, że wolna przestrzeń parkingowa zbiega się np. z latarnią lub barierkami na chodniku. Podjechanie z zbyt blisko takiej przeszkody sprawi, że jeden z pasażerów po prostu nie wysiądzie.
Parkując równolegle na mieście kierowca musi jednak pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. W sytuacji, w której przestrzeń nie jest oznakowana tablicą D-18 "Parking" lub znakiem D-18 "Parking" wraz z tabliczką T-3a "Koniec", prowadzący powinien pamiętać o przepisach, które wskazują gdzie można, a gdzie nie można zatrzymać auta. I najważniejsza zasada dotyczy tzw. dziesiątki i piętnastki. O co w tym chodzi? Przepisy (a konkretnie art. 49 pkt 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym) zabraniają zatrzymania pojazdu w odległości mniejszej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych, przejazdu dla rowerzystów czy skrzyżowania.
Zakaz parkowania w odległości mniejszej niż 15 metrów dotyczy natomiast przystanków autobusowych oznaczonych odpowiednimi znakami oraz wysepek wyznaczonych na drogach. Nawet najlepiej wykonane parkowanie równoległe w takim przypadku zakończy się mandatem. Ten może wynosić nawet 300 zł oraz oznacza 1 punkt karny. Poza tym jeżeli funkcjonariusze uznają, że pozostawione w ten sposób auto zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego lub tamuje ruch, mogą zlecić jego odholowanie na parking depozytowy.