Więcej porad eksploatacyjnych znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Jesień i zima z motoryzacyjnego punktu widzenia nie są sezonami bezpiecznymi. To okres w roku, w którym na drodze prawie cały czas zalega wilgoć, a do tego może się pojawić śnieg, błoto pośniegowe lub oblodzenie. W takich warunkach kierowca powinien uważniej planować manewry. W przeciwnym razie samochód może wpaść w poślizg. A wtedy... hamulce zablokują się, samochód przestanie być sterowny i zamiast skręcić w wybranym przez prowadzącego kierunku, pojedzie prosto. Tak brzmi chyba najkrótsza recepta na zimową stłuczkę.
Mówiąc o poślizgu nie sposób nie wspomnieć o poprawnym hamowaniu. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych pod pojęciem tym ukrywało się hamowanie pulsacyjne. Na czym ono polega? Kierowca dusi pedał hamulca i puszcza, dusi pedał hamulca i puszcza. Procedurę należy powtarzać do momentu, w którym auto zostanie wyprowadzone z poślizgu, ewentualnie zatrzyma się. Hamowanie pulsacyjne jest niezwykle kluczowe – nie, nie dlatego że skraca drogę hamowania, bo ją wydłuża. Ale pozwala na zachowanie sterowności pojazdu.
Podczas hamowania pulsacyjnego nie dojdzie do zablokowania kół. Tym samym kierunek jazdy wyznacza kierowca, a nie wektor siły napędu. Skutkiem jest m.in. możliwość ominięcia w czasie poślizgu przeszkód na drodze lub innych pojazdów.
Dziś o hamowaniu pulsacyjnym mówi się bardzo mało. I nie dlatego, że jego zasady okazały się bezużyteczne. Zasady hamowania pulsacyjnego są aktualne cały czas. Obecnie jednak zaciskaniem i puszczaniem hamulców nie zajmuje się kierowca, a... układ ABS. W latach dziewięćdziesiątych anti-lock braking system był drogim elementem listy wyposażenia dodatkowego. W samochodach segmentu B kosztujących w tamtym czasie jakieś 30 tys. zł dopłata potrafiła wynieść nawet 5 tys. zł! Od 1 maja roku 2004 na terenie Unii Europejskiej homologuje się tylko te nowe samochody, które ABS posiadają w standardzie.
Dziś hamowanie pulsacyjne w dużej mierze zeszło na pole oldskulowych historyjek motoryzacyjnych. W czym jednak ten ABS jest od niego lepszy? Po pierwsze w tym, że o pulsacji nie musi pamiętać kierowca. Ta rozpoczyna się automatycznie zaraz po tym, jak auto za pomocą czujnika wyczuje, że jedno z kół ślizga się. Po drugie kierowca jest w stanie nacisnąć i zwolnić pedał hamulca powiedzmy raz czy dwa na sekundę. ABS zwiększa tą liczbę kilkukrotnie. Po trzecie układ wyraźnie poprawia bezpieczeństwo jazdy, a jednocześnie jest dość prosty technologicznie i trwały. Składa się bowiem głównie z pompy sterującej i zestawu czujników przy kołach.
W sytuacji, w której ABS uruchomi się w czasie jazdy, kierowca może usłyszeć dźwięk przypominający trzeszczenie. Dodatkowo po uruchomieniu pompy układu antyblokującego zaczyna drżeć pedał hamulca. O ile w czasach popularyzacji systemu kierowcy odczytywali ten objaw jako usterkę, o tyle dziś wiedzą że jedynym działaniem koniecznym do podjęcia w takim przypadku jest... dalsze trzymanie pedału hamulca. ABS działa bowiem tylko wtedy, gdy kierowca na hamulec naciska. I to właściwie jedyna rzecz, o której musi pamiętać prowadzący.