Opel GT. "Tylko latanie jest piękniejsze"

Gdy pierwszy w historii samochód o nazwie Opel GT trafił w Niemczech do sprzedaży w 1968 roku, towarzyszył temu wydarzeniu slogan reklamowy następującej treści: "Nur Fliegen ist Schöner", czyli "tylko latanie jest piękniejsze".

W tym sloganie było sporo przesady, bo jako fan lotnictwa uważam, że żadne auto nie dorówna samolotowi czy szybowcowi, ale ziarno prawdy można było znaleźć: mały samochodzik nie tylko dobrze wyglądał, ale także fajnie jeździł.

Lubisz klasyczną motoryzację? Więcej artykułów na jej temat znajdziesz na gazeta.pl

Początkowo pokazany publicznie jako prototyp koncepcyjny pod nazwą Experimental GT w 1965 roku, trafił do produkcji seryjnej trzy lata później. Każdy obdarzony zdolnością rozumowania osobnik mógł łatwo dostrzec amerykańskie korzenie stylistyki auta. Wyglądał jak Chevrolet Corvette trzeciej generacji przepuszczony przez zbyt gorący cykl prania.

Prawda to, ale nie do końca. Opel należał naturalnie do imperium General Motors, a na początku lat 60. dział stylizacji GM był największą i najpotężniejszą tego typu instytucją na świecie. Pozostali producenci mieli malutkie działy designu, z których pracownikami się nie liczono. W General Motors było inaczej, i to od dawna.

Dziesięć lat po utworzeniu działu o nazwie "Art & Color Section" w roku 1927, działu, którym kierował wielki Harley Earl, przemianowano go na "GM Styling". W 1938 roku powiększona jednostka organizacyjna pokazała prototyp Buick Y-Job, pierwszy prawdziwy prototyp koncepcyjny w historii przemysłu samochodowego.

Opel GTOpel GT fot. Błażej Żuławski

W owym czasie General Motors miał najlepszy zespół stylistów na świecie

Gdy nadszedł rok 1956, GM Styling i jego 1200 pracowników, zadomowili się już w nowym budynku, zaprojektowanym przez Eero Saarinena i znajdującym się na terenie GM Technical Center w Warren koło Detroit. Bezpośrednim wynikiem rozwoju działu designu było otwarcie w czerwcu 1964 roku tak zwanego "Budynku N10" w Rüsselsheim, wówczas prawdopodobnie jednego z najlepiej strzeżonych budynków w Niemczech. Rok 1964 to rok Zimowej Olimpiady w Innsbrucku i letniej Olimpiady w Tokio. Świat śledził owe wydarzenia i starał się zapomnieć o dekadach powojennej biedy.

Prototyp Experimental GT stanowił wynik pracy dwóch projektantów, Murata Nasra i Erharda Schnella ("schnell" po niemiecku znaczy "szybki" - rzadko się zdarza, by człowiek miał tak trafione nazwisko!). Nosił cechy charakterystyczne, które potem pojawiły się w seryjnym Oplu GT: zwężoną kibić, wydłużony dziób, proporcje podobne do proporcji modelu Corvette C3 tudzież chowane reflektory.

Młody i zdolny zespół designerów, który wspólnie tworzył seryjnego Opla, składał się z samych wybitnie utalentowanych ludzi, którzy potem także w innych firmach samochodowych zapracowali na swoje nazwiska. Byli wśród nich Anatole Lapine, Erhard Schnell, George Gallion, Charles M. ‘Chuck’ Jordan, Herbert Killmer, Chris Bangle, Murat Nasr oraz Hideo Kodama. W studiu w Rüsselsheim wrzało jak w ulu, projektanci bowiem, tak jak reszta cywilizowanego świata, wierzyli w to, że rozpoczyna się nowa, lepsza epoka.

Na marginesie: Erhard Schnell, który odszedł na emeryturę z GM dopiero w 1991 roku, wniósł wkład w projekty takich samochodów jak Ascona B, Manta A, Kadett D, Corsa A, paru prototypów koncepcyjnych tudzież dwóch aut seryjnych, które zyskały wielką popularność, pierwszej Vectry oraz Calibry. Wróćmy do Opla GT. Auto miało sens ekonomiczny, albowiem korzystało z płyty podłogowej i mechanicznych elementów poplarnego, wielkoseryjnego Kadetta B.

Opel GTOpel GT fot. Błażej Żuławski

Opel GT powstawał w tej samej fabryce, co Renault Floride

Nadwozia robił podwykonawca, z prostego powodu: przy stosunkowo niewielkiej serii przygotowanie narzędzi produkcyjnych dla fabryki w Rüsselsheim pogrzebałoby projekt pod względem kosztów. Podwykonawcą tym była francuska firma Brissonneau & Lotz, wcześniej znana z wytwarzania w małej liczbie autka na bazie Renault 4CV, zaprojektowanego przez Louisa Rosiera, a także z produkcji nadwozi modeli Floride i Caravelle dla Renault. Samo tłoczenie blach dla podwykonawcy realizowała inna francuska firma, Chausson.

W podstawowej wersji pod seksownie długą pokrywą silnika znajdował się skromny motor z Kadetta, o pojemności 1,1 litra i mocy 67 KM. Możliwe było też zamówienie silnika z Opla Rekorda, z wałkiem rozrządu w głowicy, o pojemności 1,9 litra oraz maksymalnej mocy 102 KM. Standardem uczyniono mechaniczną przekładnię 4-stopniową, acz na niektórych rynkach, jak w USA, gdzie do dziś jest to wóz kultowy, oferowano 3-biegowy automat. W sumie sprzedano 103 463 sztuki Opla GT. Produkcję zakończono w 1973 roku.

Auto cieszyło się wielką popularnością jak na pojazd pozbawiony klapy bagażnika! Jak się chciało zabrać ze sobą bagaż, trzeba było wcisnąć go przez drzwi, za fotele. Mechanizm, który podnosił i opuszczał reflektory, nie miał żadnego wspomagania. Obydwa obracały się wokół swych osi podłużnych, w tym samym kierunku, co sprawiało, że Opel GT wyglądał wówczas jak wystraszony pies, przewracający ślepiami pod karcącym wzrokiem właściciela.

Opel GTOpel GT fot. Błażej Żuławski

Właściciele Opli GT stali się bohaterami dowcipu

Stąd wziął się popularny kiedyś dowcip o właścicielach tych samochodów. Przyzwyczajeni do poruszania światłami przy pomocy dźwigni obsługiwanej prawą ręką podobno mieli szczególnie silne prawice. Mnie ten mechanizm nigdy nie sprawił kłopotu, ale siła ramion w tym aucie się przyda. Układ kierowniczy też nie jest wspomagany.

Wariant z mocniejszą jednostką napędową rozpędzał się do setki w czasie krótszym niż 10 sekund i osiągał prędkość maksymalną zbliżoną do 185 km/h. Za wolno? Niby tak, ale trzeba porównać osiągi z osiągami współczesnego Oplowi GT konkurenta. Czterocylindrowe Porsche 912, takie, jakim Sobiesław Zasada wywalczył tytuł Rajdowego Mistrza Europy, kosztowało 16 250 DM i rozpędzało się od 0 do 100 km/h w 13,5 sekundy.

Kosztujący 11880 DM Opel okazywał się nie tylko szybszy na prostych, ale także bardziej przewidywalny w zmiennych warunkach drogowych. Za wielki atut GT należy uznać także jego niską masę, wynoszącą, zależnie od wersji, między 840 i 960 kilogramów.

Udało mi się kilka razy w życiu przejechać Oplem GT. Ale jazda po normalnej drodze to zajęcie dla mięczaków, więc gdy pewnego razu otrzymałem żółty egzemplarz z muzealnej kolekcji Opla, postanowiłem przetestować zgrabny samochód w innym środowisku. Pod ziemią.

Pod niektórymi budynkami Opelwerk w Rüsselsheim znajduje się bowiem system tuneli, których używano do transportowania zaopatrzenia produkcji tudzież pracowników bez zaburzania rytmu pracy w halach powyżej. Mnóstwo drzwi, symboli, kodów, pustych szatni z zakurzonymi szafkami na rzeczy osobiste, zapomniane pudła. Woń nieco piwniczna. Mało kto tam bywał. Cisza i wypalająca oczy łuna od świetlówek. Idealna scenografia do pościgu w filmie o agencie 007.

Opel GTOpel GT fot. Błażej Żuławski

Opel GT. Czas na jazdę w tunelach rodem z opowieści o Jamesie Bondzie

Po pieszym rozpoznaniu terenu czas na samochód. Ostrożnie zjeżdżam po rampie w czeluść tunelu. Dwa gaźniki ewidentnie wymagają regulacji, bo silnik wciąż próbuje zgasnąć. Jedyną radą na to okazuje się jazda z głębiej wciśniętym pedałem gazu. To sprawia, że jadę znacznie szybciej, niż na to pozwala szerokość korytarzy, krzyżujących się pod kątem prostym i często kończących się ścianą. Przyczepności na szczęście nie brakuje, choć dziś opony o rozmiarze 165 R 13 wydają się komiczne. Gdy ten samochód był nowy, montowano je w samochodach o charakterze sportowym.

Na szczęście widoczność z kabiny jest genialna. Trudno się powstrzymać, przyznać muszę, przed pokonywaniem tych samych fragmentów tuneli coraz szybciej i szybciej, coraz dokładniej. Migające seriami na szybach świetlówki tworzą atmosferę uczestnictwa w jakiejś diabolicznej grze komputerowej, wzmacnianą jeszcze przez drapieżny gang silnika, odbijający się od ścian, podłogi, sufitu i powracający ze zwielokrotnioną intensywnością do wnętrza samochodu.

Podziemny tunel niejako zagęszcza wszelkie wrażenia, powietrze zawarte w nim zdaje się cięższe, bardziej gęste. Jak dobrze, że Opel GT tak uczciwie i szybko reaguje na komendy kierownicą, że każde jego zachowanie jest w pełni przewidywalne. Zupełnie się nie dziwię zachwytom klientów. Ten samochód nie tylko wyglądał w swoim czasie rewelacyjnie, ale także świetnie... latał.

Opel GTOpel GT fot. Błażej Żuławski

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.