Jechał autostradą A1 pod prąd i nawet nie mrugnął. GDDKiA udostępniła przerażający film

Na węzeł autostrady wjechał prawidłowo, ale zjeżdżając na A1 zawrócił i zaczął jazdę w przeciwnym kierunku. Gdy kierowcy z przeciwka robili, co mogli, aby uniknąć zderzenia, bez skrupułów kontynuował jazdę pod prąd.
Zobacz wideo ID.5 to najnowszy i najładniejszy SUV w nowej submarce VW

O tym, jak niebezpieczna jest jazda w kierunku przeciwnym, niż pozwalają przepisy, nie trzeba chyba nikomu mówić. Jazda pod prąd drogami wysokich prędkości to już rzecz ekstremalnie ryzykowna. Ta próba cudem nie zakończyła się tragicznie.

Autostradą pod prąd. I to niemal środkiem

Incydent zarejestrowały kamery GDDKiA na autostradzie A1 niedaleko węzła Włocławek Zachód późnym popołudniem w pierwszy weekend listopada. Na nagraniu uwieczniono srebrnego sedana, który jedzie pod prąd lewym pasem autostrady. Prawym pasem wymijają go samochody jadące z bardzo dużą prędkością.

Część aut gwałtownie hamuje, inne zmuszone są do niebezpiecznych manewrów, aby nie zderzyć się czołowo ze srebrnym pojazdem. Tymczasem - co wprawia w osłupienie - jadący pod prąd kierowca w ogóle się tym faktem nie przejmuje. Dalej jedzie "swoim" pasem nie reagując na sytuację, której się znalazł. Co więcej, zamiast zbliżyć się do krawędzi jezdni, lewymi kołami jedzie niemal po przerywanej linii oddzielającej dwa pasy, nie zostawiając kierowcom jadącym z przeciwka zbyt wiele miejsca na ucieczkę.

GDKKiA nie wie, dlaczego kierowca tego auta zdecydował się na jazdę trasą A1 pod prąd i czy znalazł się po złej stronie drogi przez pomyłkę. Auto wjechało na autostradę na pobliskim węźle Włocławek Zachód. Kierowca dobrze wjechał na łącznicę, ale postanowił zawrócić i kontynuował jazdę autostradą pod prąd.

Miejsce, w którym kierowca zawrócił:

Jak widzimy na nagraniu, kierowca srebrnego sedana oraz pozostali uczestnicy ruchu mieli sporo szczęścia. Gdyby samochodów na A1 było więcej, mogłoby dość do zderzenia, które przy autostradowych prędkościach niemal na pewno zakończyłoby się tragicznie. GDDKiA podała, że wyjaśnieniem sprawy zajmuje się już policja.

Więcej o: