Zielony listek po zdobyciu prawa jazdy? UE ma jeszcze kilka pomysłów. Ostrych

Zielony listek stygmatyzuje zamiast pomagać? Zmienicie zdanie, gdy poznacie propozycje Unii Europejskiej dla młodych kierowców. Zielony listek to nic w porównaniu z tym, co właśnie wymyślili legislatorzy z Brukseli.

Kolejne porady z zakresu motoryzacji znajdziesz w serwisie Gazeta.pl.

Zielony listek to nic innego jak symbol przypominający kształtem liść klonu. W przypadku samochodów od lat ma to samo znaczenie – przyklejony w tylnej części pojazdu ma informować użytkowników drogi o tym, że za kierownicą auta siedzi młody kierowca. Tak ukształtowany komunikat sprawia, że inni prowadzący uzbrajają się w cierpliwość, a do tego stają się ostrożniejsi.

Zobacz wideo Wyprzedzał na trzeciego na wzniesieniu. Inni kierowcy musieli ratować się ucieczką na pobocze

Zielony listek miał być, ale... go nie ma. A właściwie nie było

Od lat mówi się o tym, aby zielony listek stał się wyposażeniem obowiązkowym pojazdów, które prowadzą młodzi kierowcy. Konkretne zapisy miały nawet wejść w życie w czerwcu roku 2018, ale ostatecznie nie weszły. I od tego momentu zapadła cisza, która trwała aż do teraz. Bo zielony listek odżył, ale nie w wyobraźni rodzimych legislatorów, a unijnych.

Skąd ten pomysł? Unijni technokraci na bieżąco analizują statystyki wypadków. I te nie dość, że wyglądają mało optymistycznie, to jeszcze jasno wskazują iż ryzyko spowodowania wypadku jest największe, gdy prowadzący ma od 18 do 24 lat. Włodarze wspólnoty wpadli zatem na pomysł, aby grupie młodych kierowców zafundować serię dotkliwych ograniczeń. Słowo dotkliwy pojawiło się tu z pełną odpowiedzialnością – szczególnie że obowiązek jazdy z zielonym listkiem w porównaniu z resztą propozycji brzmi prawie jak przyjemność...

Młodzi kierowcy dostaną od UE szereg restrykcyjnych ograniczeń

Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC od European Transport Safety Council) chce przeforsowania przede wszystkim trzech zapisów. I tak:

  1. Po pierwsze młodzi kierowcy otrzymaliby zakaz jazdy nocą, przy czym na obecnym etapie nie określono czy chodzi o konkretny przedział czasowy, czy o porę, w której zapada zmrok.
  2. Po drugie adepci sztuki jazdy mieliby możliwość prowadzenia pojazdu tylko w towarzystwie osoby z większym doświadczeniem za kierownicą.
  3. Po trzecie w ich przypadku dopuszczony byłby zerowy limit alkoholu we krwi – bez względu na obowiązujące w danym kraju regulacje.

Ograniczenia dla młodych kierowców są dobre czy złe? No właśnie...

Na koniec drobna refleksja. Przede wszystkim warto zaznaczyć, że powyższe propozycje są na razie propozycjami. Odpowiednia dyrektywa jest w czasie swojej drogi legislacyjnej, a więc może się jeszcze zmienić. Jej ostateczny kształt poznamy pod koniec roku 2022. W tym punkcie warto zatem zaapelować do unijnych organów, aby zrezygnować z niektórych zapisów, bo mogą być szkodliwe.

Młodych kierowców z pewnością trzeba uważniej kontrolować. Na drogach wyraźnie widać, że rzeczywiście mają skłonność do brawury i przesadzania z prędkością. Zakaz jazdy w nocy czy konieczność jazdy z opiekunem to jednak raczej słabe narzędzia. Powód? Skoro młody kierowca może liczyć cały czas na doświadczenie np. ojca lub nie może jeździć w nocy, to jak ma zdobyć swoje doświadczenie za kierownicą? Tylko na jego podstawie stanie się dobrym kierowcą.

Poza tym zamiast ograniczeń lepszym pomysłem są chyba mimo wszystko restrykcje. Od lat w Polsce dyskutuje się nad rozwiązaniami, które sprawiłyby że młodzi kierowcy otrzymaliby okres próby. W jego czasie dużo łatwiej traciliby uprawnienia – np. już po jednym drastycznym przekroczeniu prędkości oraz mieli zredukowane limity prędkości. Dodatkowo kluczem do sukcesu mógłby stać się jeszcze jeden element. Mowa o odpowiednim szkoleniu, bo trzeba straszyć, ale i uczyć. Szkoleniu, które pokazywałoby prawidłową technikę jazdy w praktyce (a nie pod egzamin) i konsekwencje ewentualnych błędów związanych z wypadkami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.