Sześć przepisów, które nagminnie łamią polscy kierowcy. I... często w ogóle nie wiedzą, że to błąd

Przepisy sobie, a kierowcy sobie. I zależność ta czasami w polskich miastach jest na tyle szeroko pojęta, że kierowca może się poczuć jak... we Włoszech. Nie, nie ze względu na pogodę. A ze względu na fakt, że dla Włochów przepisy są wskazówką, a nie wyznacznikiem.

Chcesz dowiedzieć się więcej o motoryzacji? Zajrzyj również do serwisu Gazeta.pl.

Osoba, która uzyskała prawo jazdy, musiała przejść kurs teoretyczny, w czasie którego poznała przepisy, kurs praktyczny, w czasie którego nauczyła się jeździć autem i egzamin państwowy, w czasie którego umiejętności i wiedza zostały sprawdzone. Tyle jednak teoria. W praktyce ze znajomością przepisów i umiejętnościami bywa różnie. I żeby się o tym przekonać, wystarczy tak naprawdę... wyjechać na drogi. Czemu tak się dzieje? Tłumaczą to sami kierowcy. Mówią o nauce przepisowej jazdy pod egzamin. Późniejszą technikę weryfikuje życie i warunki drogowe. Tak, elastyczność za kierownicą jest ważna. Bezpieczeństwo ma jednak równie ważny priorytet.

Zobacz wideo Mustang Mach-E

Na potrzeby tego materiału wybraliśmy sześć wykroczeń, które nie tylko są często popełniane przez kierujących. Zazwyczaj – np. po zatrzymaniu przez patrol policji – ich popełnienie prowadzący tłumaczą niewiedzą. Ten materiał ma zatem prosty cel. Postanowiliśmy zniwelować tą grupową niewiedzę.

Bo stop oznacza... stop!

Bez wątpienia jednym z bardziej absurdalnych tłumaczeń kierowców jest niezatrzymanie się przed znakiem stop (a właściwie w miejscu pozwalającym na ocenę sytuacji na skrzyżowaniu). Prowadzący nie wiedział, że musi? Wystarczy, żeby dokładnie przeczytał czteroliterowy wyraz umieszczony na czerwonym znaku B-20. Kierowcy popełniają wykroczenie, a policjanci nie mają litości. Niezatrzymanie się przed znakiem prawie zawsze kończy się mandatem. A ten wynosi 100 zł i 2 punkty karne.

Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.pl

Zielona strzałka na sygnalizatorze? To prawie jak stop!

Mała, zielona strzałka pojawiająca się z boku sygnalizatora nazywa się strzałą warunkową. I jej nazwa nie wzięła się znikąd. Bo wskazuje na warunek, który kierowca musi spełnić, aby mógł wykonać manewr skrętu. Tym warunkiem jest zatrzymanie się przed sygnalizatorem, linią zatrzymania lub pasami. W przepisie tym chodzi o bezpieczeństwo. Zatrzymując się kierowca będzie mógł sprawdzić czy na przejściu nie pojawia się pieszy. Znaczenie strzałki warunkowej warunkuje jeszcze jedną kwestię. Chodzi o wysokość mandatu. Za niezastosowanie się do sygnałów świetlnych grozi od 300 do 500 zł i 5 punktów karnych.

Zielone strzałki na skrzyżowaniach - resort nie wyklucza zmian w przepisachZielone strzałki na skrzyżowaniach - resort nie wyklucza zmian w przepisach fot. Filip Trusz

Pada deszcz? Zmień światła. To ważne!

Jaką rolę pełnią światła w samochodzie? Tak naprawdę dwie. Po pierwsze oczywiście oświetlają jezdnię i jej otoczenie. Po drugie jednak wskazują też pozycję pojazdu i stanowią ważną informację dla innych użytkowników drogi. Odnosząc się do drugiej z funkcji, bardzo często można zauważyć auta jadące w czasie deszczu, mgły czy mżawki na światłach do jazdy dziennej. A to błąd. Policjanta nie będzie interesowało to, że wynika on z nieprawidłowej pracy systemu automatycznie zmieniającego światła. Będą go interesowały za to personalia kierowcy. Bo te posłużą do wypisania mandatu. Niestosowanie się podczas jazdy do obowiązku używania wymaganych przepisami świateł w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza to 200 zł i 2 punkty karne.

W tym punkcie warto wspomnieć też o nadużywaniu świateł przeciwmgłowych tylnych. Mała mżawka? To trzeba je koniecznie włączyć! Tak myśli wielu kierowców. Natomiast one w takich warunkach oślepiają osoby jadące z tyłu. Błąd kosztuje 100 zł i 2 punkty karne.

Ruszyła ogólnopolska kampania 'Twoje światła - Nasze bezpieczeństwo'. Podczas kontroli drogowej policja zwróci szczególną uwagę na stan świateł w naszych pojazdach. Powiedzą też o najbliższych stacjach kontroli pojazdów, w których bezpłatnie sprawdzimy oświetlenie.Ruszyła ogólnopolska kampania 'Twoje światła - Nasze bezpieczeństwo'. Podczas kontroli drogowej policja zwróci szczególną uwagę na stan świateł w naszych pojazdach. Powiedzą też o najbliższych stacjach kontroli pojazdów, w których bezpłatnie sprawdzimy oświetlenie. KWP GORZOW

Był zakaz wjazdu? Ale przecież ja tylko na chwilę...

Sztuka jazdy w mieście to często sztuka ignorowania kolejnych znaków. Tak przynajmniej uważa spora część kierowców. Linia ciągła? Nie przejmuję się. Kierunki jazdy na pasach? To informacja dla lubiących korki. Zakaz wjazdu? Ale przecież ja tylko na chwilę. I takie właśnie tłumaczenie często słyszą funkcjonariusze zatrzymujący pojazd. Kierowcy powinni jednak wiedzieć, że zakaz wjazdu obowiązuje zawsze – nawet wtedy, gdy kierowca łamie go tylko na chwilę. To samo dotyczy zakazu zatrzymywania się. Zignorowanie znaku B-2 "Zakaz wjazdu" czy B-1 "Zakaz ruchu w obu kierunkach" oznacza 250-złotowy mandat. Grzywna jest przeciętnie wysoka. Bardziej bolesne okazują się punkty karne – policjant dopisze aż 5.

Ruszyła ogólnopolska kampania 'Twoje światła - Nasze bezpieczeństwo'. Podczas kontroli drogowej policja zwróci szczególną uwagę na stan świateł w naszych pojazdach. Powiedzą też o najbliższych stacjach kontroli pojazdów, w których bezpłatnie sprawdzimy oświetlenie.MICHAŁ ŁEPECKI

Ale przecież zapory jeszcze nie zablokowały przejazdu...

O bezpieczeństwie na przejazdach kolejowych mówi się od lat. I kolejne kampanie są ważne z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że pasażerowie półtoratonowego auta osobowego naprawdę na 99 proc. zginą po zderzeniu z ważącym kilkaset ton pociągiem – bo on przecież nie zatrzyma się w miejscu. Po drugie poziom ignorancji kierowców na przejazdach jest nadal ogromny. Dlatego ciągle sypią się mandaty. A wjechanie na przejazd w sytuacji, w której opuszczanie zapór zostało rozpoczęte, ewentualnie unoszenie szlabanu nie zakończyło się oznacza od 300 do 500 zł kary i 6 punktów karnych.

Przejazd przez tory PKP na ul. Chełmżyńskiej na odcinku Warszawa Wschodnia - RembertówPrzejazd przez tory PKP na ul. Chełmżyńskiej na odcinku Warszawa Wschodnia - Rembertów Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Strzałka w lewo = możliwość zawrócenia

W miastach coraz częściej pojawiają się sygnalizatory kierunkowe. Na ich podstawie wyznacza się tzw. bezkolizyjne kierunki jazdy. Raz to metoda na poprawienie bezpieczeństwa. Dwa to sposób na usprawnienie ruchu. Szkoda tylko, że strzałka kierunkowa w lewo cały czas przysparza kierowcom problemów. Bo w lewo oznacza skręt w lewo, a nie w lewo i zawracanie. Jeżeli strzałka kierunkowa nie wskazuje manewru skrętu w lewo i zawracania, zawracanie jest zabronione – bo np. w jego czasie kierowca może napotkać pieszych przechodzących przez pasy w przeciwnym kierunku jazdy. Niezastosowanie się do sygnałów świetlnych – jak już przypominaliśmy przy strzałce warunkowej – oznacza mandat od 300 do 500 zł i 6 punktów karnych.

Kierowcy narzekają, że na skrzyżowaniu ul. Kościuszki (DK81) oraz Owsianej w Katowicach zbyt długo stoją na czerwonym świetleKierowcy narzekają, że na skrzyżowaniu ul. Kościuszki (DK81) oraz Owsianej w Katowicach zbyt długo stoją na czerwonym świetle Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA