Jazda na luzie. Twój dziadek na pewno tak jeździł, ale czy ty powinieneś? Wady i zalety

Z pewnością zauważyliście, że tarszy kierowca po osiągnięciu określonej prędkości w czasie jazdy autem wrzuca na luz. Po co to robi? Bo ponoć w ten sposób oszczędza paliwo. Ile w tym prawdy? Oto nasza rozprawa z kolejnym moto-mitem.

Technika jazdy jest kluczowa. Więcej informacji dotyczących zasad bezpiecznego kierowania pojazdem znajdziecie w serwisie Gazeta.pl.

Jeszcze do końca lat 90. nowi kierowcy byli uczeni tego, że główną zasadą poprawnej techniki jazdy samochodem, jest maksymalne odciążenie silnika. A to miało się odbywać chociażby poprzez wrzucanie luzu w czasie podróży w każdym sprzyjającym momencie. Mechanizm konkretnie wygląda tak, że kierowca rozpędza samochód w mieście do powiedzmy 50 – 60 km/h, a następnie wrzuca luz i auto toczy się. Gdy musi zahamować, hamuje. Jeżeli musi przyspieszyć, wrzuca bieg i wciska pedał gazu. Dziadkowie i ojcowie mają też manierę wrzucania na luz np. w czasie zjeżdżania z góry czy podczas postoju na skrzyżowaniu.

Zobacz wideo Uciekał przed policją ulicami Białegostoku 200 km/h z ludźmi w bagażniku. Został zatrzymany

Kierowca rozpędza auto i... wrzuca na luz!

W pewnym stopniu takie podejście do sprawy jest dobre. Dobre, ale – co trzeba mocno podkreślić – wyłącznie w ostatnim aspekcie i to też wyłącznie dla sprzęgła. Każdy mechanik powie, że oczekiwanie na zmianę świateł przed sygnalizatorem z przekładnią wrzuconą na luz to poprawna postawa. Nie należy czekać na zielone na biegu. Na tym jednak w zasadzie zalety częstego korzystania z luzu kończą się. Bo taka technika jazdy pozostaje nie tylko w sprzeczności z zasadami oszczędnej jazdy i dbaniem o ekonomikę, ale przede wszystkim źle wpisuje się w kwestie związane z bezpieczeństwem.

Bo jazda na luzie to szczyt oszczędności?

Na początek porozmawiajmy o oszczędności. Czemu dziadkowie i ojcowie wrzucają na luz w czasie jazdy? Bo twierdzą, że silnik prawie nie spala wtedy paliwa. A to oczywista... bzdura! Jednostka napędowa rzeczywiście nie spala paliwa, ale wyłącznie w czasie hamowania silnikiem – czy po pozostawieniu połączenia między kołami a motorem, bo to koła napędzają wtedy silnik, a nie silnik koła. Po wrzuceniu luzu napęd pracuje cały czas – na wolnych obrotach, ale zawsze. I tak, spala wtedy mniej niż np. podczas dynamicznego ruszania z miejsca, ale nadal benzyna lub olej napędowy znikają z baku. Argument nie ma zatem prawa bytu.

Kolejną kwestią powiązaną z oszczędnością jest szybkość zużywania się sprzęgła. Im rzadziej kierowca je naciska, tym większy dystans pokona bezawaryjnie na jednym mechanizmie. Zasada jest prosta. Gdy prowadzący nie tylko wciska pedał sprzęgła w celu zmiany biegu na wyższy czy niższy, ale cały czas przerzuca gałkę zmiany również na luz, może to prowadzić do przyspieszonego zużycia mechanizmu sprzęgłowego. Skutkiem stanie się wymiana kosztująca od nieco ponad tysiąca do nawet 6 – 7 tys. zł (w przypadku wymiany sprzęgła z kołem dwumasowym).

Na luzie, czyli mniejsze pole reakcji w razie zagrożenia

Na koniec pozostała jeszcze jedna kwestia związana z jazdą na luzie i chodzi o bezpieczeństwo. Wyobraźcie sobie, że rozpędziliście samochód do 90 czy 100 km/h w trasie, a następnie wrzuciliście na luz, aby mógł się on swobodnie toczyć. Niestety okazuje się, że na drogę wbiegło zwierzę lub pojazd jadący z naprzeciwka wpadł w poślizg i musicie podjąć reakcję. Jeżeli jedziecie na luzie, do reagowania pozostaje wam tylko kierownica – nie będzie bowiem czasu na wrzucanie biegu i podłączanie napędu. Skutkiem może być np. poślizg na poboczu w czasie próby ominięcia przeszkody – poślizg, którego bez silnika nie uda się wyprowadzić.

Jazda na luzie tworzy zagrożenie z jeszcze jednego powodu. Nawet jeżeli kierowca będzie miał czas na wrzucenie przełożenia, musi wiedzieć który bieg wybrać. A nie zawsze to łatwo ocenić wyłącznie na podstawie informacji o prędkości jazdy.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.