Agromobil, Trekka i inne. Wszystko czego nie wiecie o terenowych Skodach

Polacy często myślą, że Skoda to firma, która dopiero po przejęciu przez Volkswagena zaczęła robić ciekawe samochody. To nieprawda. Przed wojną, w jej trakcie oraz w ciemnych latach komunizmu Skoda budowała wyjątkowe auta, które nie bały się bezdroży.

Podsycany przez różne elementy w społeczeństwie najnowszy konflikt Polski z Czechami rozbudził na nowo u wielu osób złudne poczucie wyższości nad naszym południowym sąsiadem. Jest powiązane ze stereotypowym poglądem, że Czesi to taki śmieszny naród, który niewiele w historii zdziałał. Poznajmy prawdę na przykładzie Skody.

Przedwojenna armia czechosłowacka potrzebowała samochodów terenowych do transportu oficerów, więc Skoda zbudowała trzy solidne prototypy modelu 903. Wóz miał trzy osie i sześć kół, mocarną ramę, a cztery tylne koła były napędzane. Wóz znakomicie radził sobie w terenie mimo dość słabego 6-cylindrowego silnika. W okupowanej Czechosłowacji nowi władcy zainteresowali się projektem.

Skoda 903Skoda 903 fot. Wikipedia

Do modelu 903 zamontowano większy, górnozaworowy silnik i w takiej konfiguracji zbudowano 42 sztuki samochodu o wyjątkowych własnościach terenowych. Kątów wykrzyżowania osi mógłby pozazdrościć mu niejeden dzisiejszy samochód udający terenówkę. Okupant zażyczył sobie także zbudowania prototypów czterokołowego wozu terenowego z napędem obu osi, powstały więc trzy sztuki modelu 956, który okazał się całkiem udany, ale w produkcję seryjną nie zainwestowano.

Sporo wysiłku włożono jednak w RSO, "Kołowy Holownik Wschód" w wolnym przekładzie (Rad Schlepper Ost), dzieło profesora Ferdynanda Porsche, jeden z moich ulubionych absurdalnych pojazdów w historii techniki. Przedziwne monstrum na półtorametrowej średnicy stalowych kołach miało w rosyjskich błotach holować najcięższe działa artyleryjskie.

Faktycznie w głębokim, lepkim błocie ten niezwykły pojazd radził sobie wyśmienicie. Jego obydwie osie napędzał 4-cylindrowy, chłodzony powietrzem silnik o pojemności 6 litrów (!) i mocy 90 KM. Co zabawne, w roli jego rozrusznika występował... drugi, mniejszy, dwucylindrowy silnik spalinowy, także chłodzony powietrzem.

Skoda RSOSkoda RSO fot. Wikipedia

Ferdynand Porsche lubił powietrze, a jego silniki benzynę

Dlaczego obydwie jednostki nie miały bardziej wydajnego chłodzenia wodnego? Otóż pod wpływem pana Porsche Hitler zadecydował, aby wszelkie pojazdy wojskowe miały silniki chłodzone powietrzem. Między innymi dlatego dzielny profesor pod koniec wojny badał 10-cylindrowy silnik Diesla chłodzony powietrzem, a przeznaczony do napędu nowego czołgu...

Pojazd RSO, w rejestrze projektów Porsche oznaczony numerem 175, budowano w latach 1942-44, powstało prawdopodobnie ponad 200 sztuk w zakładach Skody. Zabawne, że skuteczny w terenie ciągnik artyleryjski miał jedną zasadniczą wadę: silnik palił około 200 litrów benzyny na sto kilometrów, więc by gdziekolwiek dojechać, zamiast armaty RSO powinien raczej holować cysternę. Typowy wojenny projekt profesora Porsche: na pierwszy rzut oka genialny, w praktyce do niczego.

Skoda 973Skoda 973 fot. Wikipedia

Po wojnie mieszkańcy Czechosłowacji upojeni upadkiem hitlerowskiego okupanta nie od razu zrozumieli, że Związek Sowiecki na żadną wolność im nie pozwoli. Wysłańcy Stalina szybko pozamiatali powojenne złudzenia i, w ramach globalnej walki o pokój, zakłady Skody musiały na początku lat 50. zbudować kilka pojazdów całkowicie militarnych.

Najpierw powstała tzw. awaryjna wersja wojskowa Skody 1101 P, nazwana potem 965, zaopatrzona w silnik o pojemności 1,2 litra i napęd 4x4. Powstały także trzy prototypy samochodu pancernego Skoda 971, w fabryce znanego jako Jarmila, a potem kilka prototypów amfibii Skoda 972, wyposażonej w pompę, zdolną do usuwania z kadłuba wozu 150 litrów wody na minutę.

To na wypadek gdyby karoserię podziurawiły pociski imperialistycznego wroga lub gdyby trafiły się na jakimś akwenie większe fale. Amfibia świetnie radziła sobie na wodzie, osiągając godziwe 10 km/h, zaś na szosie osiągała równie godne szacunku 85 km/h. Sowieci nie mieli wtedy niczego podobnego.

W 1952 roku zbudowano terenowy samochód wojskowy Skoda 973, który został poddany na poligonie pod Dreznem wszechstronnym badaniom, mającym rzekomo na celu wybranie auta dla wojsk Układu Warszawskiego. Jak głosi legenda, tylko Skoda zwana "Babeta" pokonała wszystkie przeszkody terenowe, ale akurat jej nie wybrano.

Zresztą wtedy nawet władze Czechosłowacji nie miały nic do powiedzenia w sprawie uzbrojenia własnego wojska, decyzje zapadały w Moskwie. Ku niewielkiemu zaskoczeniu biorących udział w konkursie zakładów, wygrał go radziecki Gaz-69, który wcale nie wypadł najlepiej. Podobne konkursy w owym czasie miewały dość często ustawione wyniki.

Nie można pominąć także Tatry T805, którą zakładom w Mlada Boleslav kazano produkować w latach 1952-55, choć jej nie skonstruowały. Zbudowano 6500 sztuk, zanim partia zadecydowała o przeniesieniu produkcji do zakładów imienia Włodzimierza Ilicza Lenina w Pilźnie.

AgromobilAgromobil fot. Wikipedia

Agromobil. Czechosłowaccy rolnicy musieli obejść się smakiem

W mrokach komunizmu czasem budowano i cywilne pojazdy o terenowym zacięciu, na przykład model 988 Agromobil. Zabawny pojazd dla rolników stworzony w liczbie 12 prototypów w 1962 roku, którego jednak władze nie zaaprobowały do produkcji. Kogo obchodził los rolników. Niech sobie jakoś radzą.

Najciekawszym jednakże powojennym pojazdem Skody o przynajmniej teoretycznych zdolnościach do jazdy w terenie była nie-Skoda. Na bazie podzespołów pierwszej Octavii, tej z 1959 roku, produkowano w... Nowej Zelandii samochodzik rolniczy o nazwie Trekka, który utrzymał się na rynku od 1966 do 1973 roku.

Na miejscu zbudowano do niego mechanizm różnicowy ze zwiększonym tarciem wewnętrznym, bo wyprodukowana w liczbie 3000 sztuk w miasteczku Otahuhu Trekka słabo radziła sobie na bezdrożach. Dziś kultowa Trekka, jedyne własne auto w historii Nowej Zelandii, jest czymś w rodzaju narodowej ikony, symbolu zaradności Nowozelandczyków i ich niezłomnego ducha przedsiębiorczości.

Wóz ten obecnie jest bardzo rzadki i poszukiwany przez kolekcjonerów. Warto wspomnieć, że nadwozie wspólnie zaprojektowali Brytyjczyk George Taylor z Josefem Velebnym ze Skody. Samochodzik wygląda dość zabawnie, ale co z tego?

TrekkaTrekka fot. Skoda/PETR HOMOLKA

Największą bodaj zaletą Czechów pozostaje jednak to, że potrafią oni śmiać się sami z siebie. Pamiętajmy o tym zawsze, gdy przychodzi nam ochota, by z nich się naigrawać. Historia samochodów zdolnych do jazdy w terenie nie zaczęła się u Skody od modelu Kodiaq.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.