Polskie osiedla nie są zbyt dobrze przygotowane na dużą ilość samochodów. I sytuacja dotyczy nie tylko dzielnic z poPRL-ową historią, ale także i tych nowych. Najlepiej widać to wieczorem - gdy pojazdy są zaparkowane dosłownie wszędzie. A mała ilość przestrzeni do pozostawienia auta to dopiero pierwszy z problemów. Drugim są wąskie szlaki drogowe. Utrudnienie w przypadku pojazdów osobowych często nie ma znaczenia. Urasta do miana poważnej zagwozdki wtedy, gdy na osiedlu pojawi się... śmieciarka.
Śmieciarka manewrująca na ciasnych uliczkach nie ma łatwo. Pojazd ma często ponad 10 metrów długości. A to tylko potęguje ryzyko, że jej kierowca źle oceni odległość i uderzy w inny samochód – i czasami nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że doszło do jego uszkodzenia. Tego typu kolizje niestety kończą się często w ten sposób, że śmieciarka odjeżdża, a właściciel auta zostaje z poważnym problemem. Musi bowiem pokryć koszt naprawy z własnej kieszeni.
Całe szczęście w przypadku szkód powodowanych przez śmieciarki właściciele samochodów nie zawsze są zostawieni sami sobie. Bo czasami kolizję niezwykle łatwo udowodnić. A pierwsza z metod dotyczy osiedlowego monitoringu – który jest coraz częściej montowany. Zdarzenie mogło zostać zarejestrowane przez pobliską kamerę. Zapis taki będzie stanowił dowód w sprawie. Drugą z metod udowodnienia winy śmieciarki mogą być ewentualni świadkowie – czyli sąsiedzi, którzy widzieli zdarzenie z okna, ewentualnie będąc przed blokiem.
Gdy posiadacz auta ma nagranie z monitoringu, ewentualnie zeznania świadków, powinien zgłosić zdarzenie na policję. Może to zrobić telefonicznie – prosząc o przyjazd patrolu lub osobiście – udając się na komisariat. I warto pamiętać o tym, że nawet w przypadku nieprawidłowo zaparkowanego auta, gra jest warta świeczki. Parkowanie pod zakazem nie uprawnia kierowcy śmieciarki do spowodowania szkody – powinien on zgłosić sprawę straży miejskiej i poczekać na usunięcie auta. W efekcie właściciel osobówki w maksymalnie pesymistycznym wariancie otrzyma mandat. Czym jest jednak 100 zł w porównaniu z kosztem naprawy...
W sytuacji, w której właściciel pojazdu nie znalazł świadków, a kamera nie zarejestrowała zdarzenia, nadal ma pewną opcję w rękawie. Zawsze może bowiem wykonać naprawę samochodu w ramach polisy auto casco – oczywiście o ile taką wykupił. W tym przypadku przed dokonaniem zgłoszenia do ubezpieczyciela warto wykonać pewną kalkulację. Zgłoszenie oznacza utratę części zniżek. I to może się nie opłacać np. przy podrapanym zderzaku, którego malowanie będzie kosztować 300 – 400 zł.