Deszcz, kurz czy owady po długiej trasie - to zanieczyszczenia, z którymi najczęściej zmagają się wycieraczki. A jakie wycieraczki są każdy widzi - ramię i pióro, metal i kawałek gumy. Tesla musi mieć jednak wszystko innowacyjne, nawet jeśli nie ma ku temu racjonalnego powodu. Amerykański producent właśnie opatentował laserowe wycieraczki. Do zmycia z czołowej szyby owadów po letniej podróży nie użyjecie już płynu do spryskiwaczy, tylko wiązki lasera.
Nikt tak naprawdę nie wie po co Tesli laserowe wycieraczki. Z opisu patentowego wynika, że na masce ma znajdować się czujnik optyczny, który po wykryciu zanieczyszczenia na przedniej szybie, skieruje na nią wiązkę lasera, która będzie miała je usunąć. Wiązka ma być na tyle krótka, żeby nie przejść przez szybę i nie oślepić kierowcy, ale jednocześnie błyskawicznie usunąć z szyby wodę czy zabrudzenia.
O ile rozsmarowanego na szybie robala laser będzie mógł usunąć, trudno wyobrazić sobie jego działanie np. w ulewnym deszczu. Zatem (o ile to rozwiązanie w ogóle wejdzie do produkcyjnych samochodów, ale plotki głoszą, że ma zadebiutować w Tesli Cybertruck) to będzie raczej uzupełnieniem standardowych wycieraczek, aniżeli ich zamiennikiem. Jednak sprawdzone i łopatologiczne rozwiązanie w postaci pióra i płynu sprawdza się najlepiej.