Kierowcy mają przeróżne nawyki eksploatacyjne. Nie brakuje jednak osób, które po zaświeceniu się rezerwy czekają, aż lampka stanie się... jeszcze bardziej pomarańczowa. Starają się wyjeździć paliwo praktycznie do zera. A robią tak dlatego, żeby później móc zalać pełen bak świeżej benzyny lub oleju napędowego. I taka logika nie jest w stu procentach pozbawiona sensu. Szczególnie ma znaczenie, gdy na stacjach odbywa się zmiana paliw z letnich na zimowe. Wyjeżdżenie starej ropy i zalanie baku zimowym ON, minimalizuje ryzyko wytrącenia się parafiny i zatkania układu wtryskowego w czasie pierwszych mrozów.
Kierowcy muszą jednak wiedzieć, że częsta jazda na rezerwie i wyjeżdżanie paliwa do ostatniej kropelki, mają też drugą stronę medalu. Prędzej lub później takie zachowanie może doprowadzić do... całej serii usterek w samochodzie. A jedną z częstszych jest zatarcie pompy paliwa. To element, który jest zainstalowany w zbiorniku. Pompka zaciąga paliwo z baku i przekazuje do układu wtryskowego - a jednocześnie tym paliwem jest smarowana. W sytuacji, w której w zbiorniku napędu jest mało (a do tego auto jedzie np. w zakręcie), pompka zaczyna pracować na sucho i stopniowo zaciera się. Gdy się zatrze, nie będzie możliwy ani rozruch silnika, ani jazda. Nowa pompa paliwa kosztuje jakieś 400 - 500 zł. Do kwoty tej należy doliczyć jednak jeszcze koszt wymiany.
Kolejnym z możliwych scenariuszy jest... zapowietrzenie układu paliwowego w dieslu. Podczas jazdy na rezerwie do układu wtryskowego wraz z niewystarczającą ilością paliwa trafia powietrze. Zbyt duża ilość powietrza sprawi, że silnik wysokoprężny przestanie pracować. Wiele diesli nowego typu posiada automatyczne układy odpowietrzania. W starszych autach spotykane są ręczne pompki lub... nic. W ostatnim z przypadków zapowietrzony diesel musi trafić pod opiekę mechanika. I nawet jeżeli poradzi sobie on z usterką przy trasie, nadal oznacza to co najmniej kilkusetzłotowy wydatek.
Jazda na rezerwie może też oznaczać problem z metalowym zbiornikiem paliwa. Gdy w baku paliwa jest mało, na jego ściankach kondensuje się wilgoć. I ta z czasem inicjuje procesy korozyjne. A rdza oznacza nieszczelność, ale też serię drobnych zanieczyszczeń, które trafiają do układu wtryskowego razem z paliwem. Skutkiem może być zatem np. zapchanie wtrysków common rail w dieslu. Remont wtryskiwaczy będzie kosztować ponad 1000 zł. Nowy zbiornik jest wydatkiem niewiele niższym. Metalowy bak kosztuje od 500 - 600 do nawet ponad 2 tys. zł.
Idąc tropem korodującego zbiornika, wydedukować można kolejny powód, dla którego długotrwała jazda na rezerwie nie jest korzystna dla silnika. Na dnie baku w czasie eksploatacji zbierają się zanieczyszczenia. Gdy paliwa jest mało, istnieje duże prawdopodobieństwo, że brud z dna zostanie zassany do silnika. To - identycznie jak w przypadku rdzy - może oznaczać zapchanie układu wtryskowego. Jego czyszczenie to wydatek na poziomie 200 - 300 zł. Regeneracja będzie już kosztować ponad 1000 zł.
Na koniec dwie użyteczne porady. Po pierwsze, choć na rezerwie lepiej nie jeździć, w awaryjnych sytuacjach kierowca może nie mieć innego wyjścia - bo np. przegapił stację na autostradzie. Warto zatem wiedzieć, że po zapaleniu się pomarańczowej kontrolki i przy normalnym stylu jazdy, prowadzący nadal będzie w stanie pokonać od 50 do nawet 100 kilometrów zanim paliwa zabraknie i silnik zgaśnie.
Po drugie warto odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: kiedy najlepiej tankować samochód? Mechanicy zalecają, aby jeździć na stację benzynową w sytuacji, w której bak cały czas jest wypełniony mniej więcej w jednej czwartej. Taka ilość paliwa ustrzeże kierowcę przed wyżej wymienionymi usterkami, a jednocześnie nie stanowi zagrożenia w przypadku zmiany sezonów. Mieszanina 1/4 paliwa letniego i 3/4 paliwa zimowego nadal powinna obronić się przed mrozami.