Syna hrabiego wychowywała samotnie schorowana wdowa, Margaret. Szkoła Louisa za bardzo nie interesowała, wysłano go początkowo do Eton, ale nadęci synowie uprzywilejowanych rodów go nudzili. I tak miał dostęp do bajecznego bogactwa i wolał sam sobie dobierać towarzystwo.
W 1910 matka zakupiła Higham Park, majątek z pałacopodobnym domem, stajniami, 12 innymi domami i powierzchnią ponad 90 hektarów. Niestety rok później zmarła, pozostawiając Lou jako jednego z bodaj kilku najbogatszych 16-latków na Ziemi.
Dobra w Anglii, Ameryce (w tym spory kawałek Manhattanu) i podobno 11 milionów dolarów w gotówce (dziś wartych ponad 300 milionów) - sporo. Całość Louis odziedziczył dopiero w 1916 roku, wraz z 21. urodzinami. Notabene w 1913 zmarła w Paryżu jego ciotka, siostra Eliota, której majątek w całości przypadł młodemu hrabiemu.
Uwielbiający jazdę specjalnie zamówionym, podrasowanym Mercedesem i potężnym Rolls-Royce'em Louis Vorow Zborowski, szybko wpadł na pomysł, by się ścigać zbudowanymi przez siebie monstrualnymi autami z silnikami lotniczymi.
Niestety nie za bardzo wiadomo, co młody hrabia robił w czasie wojny, ale nazwa stosowana przezeń wobec pierwszych własnych wyścigówek, Chitty Bang Bang, nawiązywała do sprośnej wojskowej piosenki z okopów Francji, mówiącej o przepustce, umożliwiającej wizytę we francuskim domu publicznym. Niektórzy twierdzą, że nie przyjęto go do armii, inni, że jednak tak.
Chitty Bang Bang I to wóz zbudowany na podwoziu przedwojennej taksówki Mercedesa z napędem łańcuchowym, do którego Lou wraz z kumplem, bohaterem wojennym i genialnym inżynierem Clive Gallopem (który pracował także dla W. O. Bentleya), zapakował 6-cylindrowy lotniczy motor Maybacha o pojemności ponad 23 litrów.
Auto miało hamulce tylko przy tylnych kołach i z tyłu musiano umieścić ponad 350 kg balastu w postaci worków z piaskiem, tak ciężki był silnik. Nadwozie zbudowała firma braci Bligh z Canterbury. Podczas debiutu na torze w Brooklands Zborowski poradził sobie świetnie, osiągając średnią prędkość ponad 160 km/h.
Startował Chitty I także w innych zawodach, przy czym w 1922 roku auto opuściło pochyły tor w Brooklands, przeleciało przez szopę pomiaru czasu, urywając chronometrażyście dwa palce i się rozbiło. Po remoncie samochód kupili synowie Arthura Conan-Doyle'a, tego od Sherlocka Holmesa.
Niestrudzony Zborowski zbudował kolejnego potwora, Chitty II, z silnikiem Benza o pojemności zaledwie 19 litrów. Był już wtedy żonaty z aktorką z West Endu, Violet Leicester. To z nią, Clive Gallopem oraz późniejszą kochanką, Pixi Marix, wybrał się w 1922 roku na Saharę w dwa samochody (Chitty II oraz Chitty III z malutkim 7-litrowym silnikiem).
Wpakował także wielkie silniki lotnicze Maybacha do łodzi motorowych, a niedzielne przyjęcia w Higham Park uchodziły za najgrubsze imprezy w Anglii: hrabia wysadzał dynamitem posągi umieszczane w parku, gdy wjeżdżali goście, a po posiłku rozdawał wszystkim swoje liczne wyścigówki i pędzono na wyprzódki do Dover i z powrotem.
Wraz z sąsiadem zbudował też miniaturową kolej parową na obwodzie posiadłości, a także drugą, która działa do dziś: Romney Hythe & Dymchurch Railway. Kręcił amatorskie filmy, ale przede wszystkim jeździł coraz lepiej i szybciej.
Clive Gallop, który czuł, że Lou straci w końcu życie w jednej z ich wspólnych, potężnych samoróbek, poznał go więc z Lionelem Martinem, współtwórcą marki Aston Martin. Martin od tej pory stał się stałym bywalcem balang w Higham Park w hrabstwie Kent i bez trudu przekonał hrabiego, aby wykupił udziały w niewielkiej firmie.
Z typowym dla siebie zapałem Zborowski zaczął pomagać w promocji firmy, nie tylko przy użyciu zasobów finansowych, ale także własnego talentu. Startował w Shelsley Walsh i bardzo chciał pojechać w TT na Wyspie Man. Niestety Aston nie miał dostatecznie nowoczesnego silnika dla auta klasy Grand Prix.
Zborowski rozwiązał ten problem szybko. Dał Gallopowi worek złota w monetach (dosłownie, według dzisiejszych cen wart byłby on ponad pół miliona funtów szterlingów), ten zaś przekazał go swojemu koledze, francuskiemu inżynierowi Peugeota, Marcelowi Gremillion. On niezwłocznie udał się do swojego mentora, Ernesta Henry'ego, który pracował dla firmy Ballot.
Burkliwy konstruktor silników najpierw nie chciał słyszeć o sprzedaży czegokolwiek Anglikom, ale w końcu w zamian za ciężki worek dał Gremillionowi oddartą przez siebie połówkę rysunku technicznego 3-litrowego 8-cylindrowego silnika. Na tej bazie skonstruowano 1,5-litrowy 55-konny silnik Astona z wałkiem rozrządu w głowicy i szesnastoma zaworami!
Na TT było już za późno, ale auta prowadzone przez Zborowskiego i Gallopa wystartowały w Grand Prix Francji w Strasburgu. Nie poszło im najlepiej z powodu problemów technicznych, aczkolwiek komentatorzy dostrzegli kunszt i determinację Zborowskiego. Tymi samymi autami Zborowski i Gallop startowali później z większym powodzeniem w GP Hiszpanii (drugie miejsce) oraz Francji (trzecie) w następnym roku. Tak właśnie rozpoczęła się historia marki Aston Martin w wyścigach Grand Prix, do której odwołuje się aktualny team w Formule 1.
W 1923 roku Louis Zborowski pojechał w słynnym wyścigu w Indianapolis jako fabryczny kierowca Bugatti. Rozpadający się na ceglanej nawierzchni francuski samochód tak go wściekł, że natychmiast zakupił od zwycięzcy wyścigu, Harry'ego Millera, jego auto. Tym wozem startował w wielu zawodach, między innymi zajął drugie miejsce w Grand Prix Hiszpanii na istniejącym do dziś jako ruina torze w Sitges.
W końcu fabryczny zespół Mercedesa zaproponował mu miejsce w teamie tak jak kiedyś ojcu. Zadowolony z takiego obrotu sprawy Lou miał po raz pierwszy jechać w nowej ekipie we Włoszech. Wystartował w Grand Prix Włoch na torze Monza Mercedesem M72/94, skonstruowanym przez samego Ferdynanda Porsche. Samochód miał 2-litrowy silnik ze sprężarką.
Po przejechaniu 44 okrążeń auto wyleciało z toru na zakręcie Lesmo i uderzyło o drzewo. Zborowski zginął na miejscu, a Len Martin, jego mechanik, przeżył. Jedna z hipotez tłumaczy wypadek katastrofalnie złym prowadzeniem samochodu i tendencją przednich hamulców do blokowania się.
Inny kierowca Mercedesa, późniejszy wieloletni szef działu sportu marki, Alfred Neubauer, po podobnym incydencie na treningu, który skończył się dla niego szczęśliwie, przezornie zrezygnował z udziału w wyścigu... Oficjalnie Mercedes przypisał winę kierowcy, choć dziś wiemy, że samochód był wybitnie nieudany i skrajnie nieprzewidywalny. Podobno Zborowski miał na sobie koszulę ze spinkami do mankietów, które odziedziczył po ojcu...
Szczodry Louis, który nie pozostawił potomków, hojnie obdarzył w swoim testamencie swoją żonę i wszystkich przyjaciół tudzież pracowników, do ostatniego ogrodnika w Higham Park. Ale wielu mówiło, że woleliby, aby nadal żył i zarażał ich swoim niespożytym entuzjazmem.
Pochowano go w Burton Lazars, we wspólnym grobie z bratem, matką i ojcem. Jestem dziś jedną z niewielu osób, która regularnie składa tam kwiaty. Od starego grabarza dowiedziałem się, że obok grobu złożono parę lat temu zwłoki kobiety, która twierdziła, że była nieślubnym dzieckiem hrabiego z pokojówką i zapragnęła spocząć obok ojca.
Niestety nie wiem, ile w tym prawdy, ale to wzruszająca i jakże telewizyjna historia. Tak czy owak, Eliot i Louis Zborowscy pozostają osobami w znacznym stopniu zapomnianymi poza hermetycznym światkiem historyków sportów motorowych.
Duch Lou żyje jednak gdzieś indziej. Ian Fleming, gdy miał 12 lat, został zabrany przez ojca do Brooklands, gdzie ujrzał nieustraszonego hrabiego w akcji na torze. Później, przedziwnym zbiegiem okoliczności, jego wuj, londyński bankier, zakupił Higham Park z masy spadkowej po Zborowskim i tam też młody Fleming często spędzał wakacje, w słoneczne dni jeżdżąc na plażę autobusem o numerze 007.
Postać szalonego hrabiego zainspirowała jego opowiadania dla syna, które tworzył, gdy odpoczywał po zawale serca, zebrane potem w książce dla dzieci pod tytułem "Chitty Chitty Bang Bang". W przedmowie Fleming otwarcie pisze o postaci Hrabiego Zborowskiego i jego samochodach.
Książka stała się kanwą dla głupkowatego musicalowego filmu z lat 60., ale w samej powieści wiele jest elementów, które znamy z powieści o Jamesie Bondzie, agencie Jej Królewskiej Mości. Gdyby nie Zborowski, nie byłoby postaci Bonda, i gdyby nie Zborowski, nie byłoby marki Aston Martin, której produktami postać agenta jeździ we współczesnych nam filmach. Historia zatoczyła koło...