Początek września to na ogół czas, w którym w Polsce coraz wyraźniej czuć... jesień. To oznacza niższe temperatury, mniejszą ilość słońca i więcej wilgoci. Wilgoć jest o tyle denerwująca, że potrafi skutecznie uprzykrzać życie kierowcom. Gromadząc się w kabinie pasażerskiej sprawia, że w czasie jazdy szyby w samochodzie parują. W skrajnym przypadku mogą być zaparowane na tyle, że prowadzący nie będzie nic widział w lusterkach, a tym samym może nie zauważyć przeszkody znajdującej się na kursie kolizyjnym w czasie parkowania.
Całe szczęście problem z parującymi szybami nie jest problemem wyłącznie jesiennym. Poza tym pojawia się od lat. A to oznacza, że przez lata kierowcy mieli wystarczającą ilość czasu na dopracowanie metod walki z wilgocią. Najprostszy sposób? To tak naprawdę włączenie klimatyzacji z nawiewem na szyby. Schładzacz już w ciągu kilkunastu sekund powinien poradzić sobie z parą wodną. Za jego sprawą szyby w samochodzie staną się przejrzyste. Prowadzący będzie mógł zatem bezpiecznie kontynuować podróż.
Klimatyzacja choć załatwia sprawę w mgnieniu oka, jest rozwiązaniem doraźnym. Aby poradzić sobie z problemem parujących szyb, najpierw trzeba ustalić skąd bierze się wilgoć. Pierwszym i tak naprawdę najbardziej oczywistym źródłem jest... kierowca. Wsiadając do auta w czasie deszczu wnosi wodę na butach i ubraniach. Ta zbiera się w tapicerce czy na dywanikach i kumuluje się w kabinie pasażerskiej. Aby pozbyć się wilgoci wniesionej przez pasażera, warto wykorzystać słoneczny dzień i solidnie wywietrzyć kabinę.
W sytuacji, w której okaże się, że wietrzenie jest nieskuteczne, bo np. dywaniki w aucie są cały czas mokre, kierowca powinien poszukać nieszczelności nadwozia. Czasami te wynikają np. ze skorodowanej podłogi, zapchanych kanałów sprowadzających wodę pod auto czy uszkodzenia uszczelek drzwi lub szyberdachu. Tak, poszukiwanie źródła problemu może nie być łatwe. Jest jednak konieczne. Bo wilgoć w aucie to nie tylko parujące szyby, ale również uszkodzony układ elektryczny i np. wariujący komputer komfortu.
Oczywiście wnętrze samochodu powinno się też wietrzyć samoistnie. W tym celu zostało wyposażone w układ wentylacyjny. Niestety ten może nie być drożny, przy czym głównym źródłem zatorów jest zapchany filtr przeciwpyłkowy. Zignorowanie terminu wymiany sprawia, że osadnik jest zapychany kolejnymi złogami (liście, piasek, kurz, pyłki). Maksymalnie wypełnienie wkładu filtrującego sprawi, że powietrze ani do kabiny się nie dostanie, ani się z niej nie wydostanie.
Wymianę filtra kabinowego najlepiej wykonywać w takim samym interwale jak wymianę oleju - raz w roku lub co 10 - 15 tys. km. Szczególnie że nowy osadnik kosztuje już kilka złotych i kierowca tak właściwie może wymienić go samodzielnie.