"Wrzuć już czwórkę". Zapomnij o słowach instruktora. Zbyt niskie obroty uszkodzą silnik

Ruszamy i dwójka. Chwila jazdy i trójka, a potem czwórka. W skrócie wszyscy pamiętamy wskazówki instruktora mówiące o jeździe na niskich obrotach. Tylko czy to jest bezpieczne dla silnika? No właśnie nie. A usunięcie usterek może kosztować tysiące złotych.

Czego nas uczą na nauce jazdy? Aby silnik utrzymywać na możliwie niskich obrotach. I co ciekawe, to nie jedyny przypadek, w którym możemy się spotkać z takimi właśnie wskazówkami. Bo zmianę biegu na niskich obrotach zalecają też same... samochody za pomocą wskaźników na tablicy zegarów. Tak, być może taka technika jazdy jest w stanie zaoszczędzić nieco paliwa - głównie w cyklu miejskim. Z drugiej strony może się okazać szkodliwa dla silnika. A to już problem, którego nie można bagatelizować.

Pozostaje też kwestia ecodrivingu. Tylko w jego przypadku nie ma mowy o niskich obrotach, a optymalnych. A za takie uznać można prędkość obrotową oscylującą w granicy 2000 obr./min.

Jazda na niskich obrotach obciąża korbowód i... koło dwumasowe

Długofalowe "mulenie" silnika sprawia, że ten staje się bardziej narażony na usterki. Co się może popsuć? Na początek technikę jazdy odczują panewki korbowodów, wał korbowy czy tłoki. Niska prędkość obrotowa oznacza dla nich duże obciążenia. A obciążenia prędzej lub później zaprowadzą kierowcę do mechanika z poważną awarią i remontem wartym nawet kilka tysięcy złotych.

Niskich obrotów nie znosi też koło dwumasowe - a co warto podkreślić, dziś jest ono standardem nie tylko w dieslach, ale i większości doładowanych benzyniaków. Czemu dwumasa lubi wysokie obroty? Bo na niskich silnik produkuje dużą ilość drgań, które tłumik musi odebrać. A duża ilość drgań skraca czas jego życia i przyspiesza moment wymiany. Nieprawidłowa eksploatacja koła dwumasowego może oznaczać naprawę nawet co 60 tys. km. A jej koszt... No właśnie. Kwoty wahają się w przedziale od 1300 do nawet 7 - 8 tysięcy zł.

Niskie obroty to krok od spalania superstukowego

Problem z niskimi obrotami silnika mają też nowoczesne łańcuchy rozrządu. Co się z nimi dzieje? Dość szybko rozciągają się. Gdy podczas rozruchu pojawia się charakterystyczny klekot, łańcuch wymaga wymiany. A to kosztuje przeciętnie od 1500 do 2500 zł. Małe obciążenie jednostki to też kwestia nadmiaru nagaru oraz powstawania tzw. gorących punktów w cylindrze. Nagar zbiera się na zaworach, ściankach komór, pierścieniach tłokowych i w zaworze EGR. Czyszczenie silnika to wydatek rzędu tysiąca złotych.

Gorące punkty w cylindrze to krok od spalania superstukowego (LSPI) - czyli niekontrolowanego zapłonu mieszanki paliwowej. Gdy w małolitrażowym silniku kierowca na niskich obrotach wciska gaz do dechy, gorące punkty powodują zbyt wczesny zapłon mieszanki. Jest bardziej gwałtowny i może doprowadzić do zniszczenia silnika.

Zobacz wideo Od barierki do barierki z trzema promilami. Prawie doprowadził do wypadku

Unikać niskich obrotów, czyli jak jeździć?

No dobrze, zatem jak jeździć, aby silnik wytrzymał maksymalnie długo? Przede wszystkim kierowca powinien skorzystać ze swojego doświadczenia połączonego z danymi producenta. Bo każda firma wyraźnie wskazuje zakres optymalnej prędkości obrotowej. Co na to doświadczenie? Bieg na wyższy trzeba zmienić wtedy, gdy silnik zaczyna nadmiernie wyć. Niższe przełożenie wrzucamy za każdym razem, gdy podczas jazdy pojawiają się wibracje i drgania.

Silniki diesla najwyższą sprawność mają zazwyczaj w przedziale od 1750 do 2500 obr./min. Wolnossące motory benzynowe idealnie czują się nawet powyżej 3000 i do 4000 obr./min., podczas gdy doładowane benzyniaki w zakresie od 2500 do nawet 5000 obr./min.
Więcej o:
Copyright © Agora SA